niedziela, 28 grudnia 2014

Jak co roku podsumowanie roku!

Najpierw przypominam o rozdaniu!! :) KLIK !





Post o tym - w skrócie - co działo się u mnie w 2014. A się działo.... :D

STYCZEŃ
W styczniu były egzaminy. Dużo nauki, walki z czasem... i samym sobą. Wiele sytuacji czysto prywatnych. "Miłość" z grudniowej sielanki okazała się być frajerem, a na jego miejsce płynnie trafił ktoś, kto zaraz szybko znikł, zanim pozwolił się sobą nacieszyć. Oczywiście styczeń to był też miesiąc intensywnych przygotowań do Erasmusa.
LUTY
Na blogu dużo kosmetycznie, ze względu na goniące terminy recenzji i wspomnieniowo. Sprzątając w komputerze odnalazłam wiele wspomnień. A 12 lutego rozpoczęła się Erasmusowa "impreza" i początkowo obiecałam sobie, że każde miejsce i każdą rzecz będę skrupulatnie i od razu opisywać. Rzeczywiście w lutym tak było :D. Pozwalałam nowe miasta, nowych ludzi, nową kulturę. W Porto było już ciepło. Jednak tęsknota za kimś była wciąż obecna.

MARZEC
W marcu było mnie już mniej, choć początkowo pisałam wciąż regularnie. Pierwsza wizyta na oceanem była czymś strasznym, gdzie w połowie miesiąca już śmigaliśmy w strojach kąpielowych po plaży :D. Dopiero w marcu pojechaliśmy pierwszy raz na uczelnię. Poza tym wiele spacerów i nowych doznań. 12 marca wracałam  do Polski na wyrywanie zęba. Oczywiście przez Londyn, żeby zaspokoić moją tęsknotę za kimś, kto w styczniu niespodziewanie wyjechał. Pod koniec miesiąca wróciłam już z nim, z moim Dawidem, już jako para <3.
KWIECIEŃ
Tu już w ogóle z bloga wypadłam, a moja LOVE STORY rozpoczęła się na dobre. Wszędzie byłam z moim Dawidem. Kilometr stukał za kilometrem. To było prawdziwe szczęście mieć do przy sobie. Zwariowałam na jego punkcie <3.
MAJ
Nie powiem, żeby i maj był bardziej aktywny pod względem bloga, bo jedyne 3 posty które pojawiły się w maju dotyczyły zaległych kosmetyków (BRAWO :D). Maj był bardzo intensywny pod względem Erasmusowania... a właściwie plażowania, zwiedzania i spacerowania. W Maju z Dawidem odwiedziliśmy Lisbonę.
CZERWIEC
Właściwie marzec-kwiecień-maj-czerwiec mogę streścić w jednym słowie : ERASMUS. Wycieczki się odbywały, ale dokładnych miesięcy już nie pamiętam :D. Było ciepło, plażowo i z dużą dawką miłości.
LIPIEC
8 lipca miałam powrotny lot z mojego erasmuska. O tyle dobrze, że ostatnie 10 dni spędziłam w towarzystwie mojego ukochanego Dawida i przyjaciółki, Pauliny. W lipcu też szalałam ostatnimi dechami wakacji i małym kosztem odwiedziłam wiele klimatycznych miejsc.
SIEPRIEŃ
Sierpień to przede wszystkim moje urodziny (1-go :D), ale w tym roku odbyło się też w sierpniu wakacyjne spotkanie blogerek (na które wtargnęłam z butami :D jako niespodziewany gość:P). Sierpień był też pełen rozczarowań, przede wszystkim związanych z pracą i moją przyszłością, ale w efekcie wszystko jakoś się ułożyło.
WRZESIEŃ
Wrzesień był taki rozbebłany. Na blogu trochę o życiu, trochę o kosmetykach... z większych wydarzeń to chyba tylko spontaniczny wyjazd z moim Dawidem do Warszawy. Poza tym zaczęły się studia...
PAŹDZIERNIK
Czyli kolejny miesiąc rozczarowań. Mieliśmy razem zamieszkać, jednak coś nie pykło. Poza tym moc studenckich narzekań i pierwsze woski yankee candle (ale wydarzenie, co? :D).
LISTOPAD
W listopadzie, jak na brak czasu, najwięcej notek... no szok. Dużo nauki, ale też duża potrzeba odpoczynku. Na blogu szał gilterowych paznokci :D. Poza tym fajna jesienna wycieczka do Tykocina z moim Dawidem.
GRUDZIEŃ
Śniegi, mrozy, patologia. Na uczelni młyn. W domu młyn. Ale w sercu wciąż gorąc i ciepło. Poza tym starszowałam na weselu. Zostały także podjęte pewne, ważne decyzje w sprawie mojego dalszego życia z Dawidem. Nic też dziwnego, że od nowego roku zamieszkamy razem <3.

wtorek, 23 grudnia 2014

Xmas time !

W sobotę rozpoczęły się te bardziej świąteczne porządki, zaraz lecę na strych po resztę ozdób świątecznych, a Dawid śmiga po choinkę, którą będziemy ubierać może dzisiaj. Dziś także czeka na mnie lepienie pierogów, a później to już będzie tylko gorzej :P.
Jestem typem dziewczyny, która nie lubi gotować. Umiem, nie chwaląc się, nawet całkiem dobrze mi to wychodzi, ale robię to z wielką niechęcią. Mój mąż będzie miał super obiady, ale bardzo rzadko :D. Zdecydowanie, tysiąc razy bardziej! wolę sprzątać. Mam nadzieję, że dziś i jutro znajdę cokolwiek do sprzątania i ominą mnie kuchenne rewolucje. Ok, mogę zrobić łazanki... haha :D.
To są prawdopodobnie moje ostatnie święta w rodzinnym domu. Wczoraj odebrałam klucze od mojego własnego mieszkanka i zaraz po świętach i nowym roku zaczynam swoje własne życie. To taki "mały" 33 m2 prezent na święta :).

A tak u mnie świątecznie w tym roku :)

Wesołych świąt! :)




piątek, 19 grudnia 2014

Świąteczne hybrydy

Można mi w tym momencie zarzucić, że jestem lekko niesłowna. Obiecałam sobie: nigdy więcej hybrydowych paznokci i w sumie żadnych innych innowacji na moich płytkach. Niestety (a może i stety?) poległam. W związku z tym, że starszowałam na ślubie mojej dobrej koleżanki (niedługo zdjęcia mam nadzieję :P) musiałam postawić na niezawodność. Wystarczy, że miałam wielki problem z doborem sukienki i to zabierało całą moją uwagę...
Ostatni raz, ok. 1,5 roku temu zrobiłam pierwsze hybrydy i moje paznokcie długo dochodziły do siebie, bo lakier zszedł po kilku dniach..
Tym razem poszłam do koleżanki. Co prawda od niedawna robi paznokcie, ale to co na nich wyprawia bardzo mi zaimponowało. Pomyślałam,ze raz się żyje i zaryzykowałam.
Lakier trzyma mi się już drugi tydzień! Musiałam sobie sama zamalować odrosty zwykłymi lakierami i jeden kciuk (od początku był pęknięty) trzyma się na włosku.Ale lakier ani drgnął! Super!
Wady są dwie :P, trzeba domalowywać odrosty i kolorów nie zmieniam już tak często (zmuła :P).
Jeżeli jesteście z Białegostoku - POLECAM! LINK

Przedłużenie rozdania ;-)

Chyba wszyscy wpadli już w wir świątecznego sprzątania i tak dalej... gdyż bardzo nieliczna rzesza zgłosiła się do mojego rozdania, które planowo miało się kończyć dziś...
Zmieniam lekko regulamin i przedłużam do... do NOWEGO ROKU :) - święta, wyjazdy itp. sama bym nie ogarnęła tego :).
A więc przymknę oko na ilość zgłoszeń (choć im więcej tym lepiej ;>), a ostateczny dzień zgłaszania się mija 31.12.2014... więc w okolicach 4.01 będą wyniki :).

Zapisujemy się w tym linku KLIK :)))

czwartek, 18 grudnia 2014

Yankee Candle - JOYFUL SPRING

Przyjemny, wiosenny zapach, który jednocześnie jest świeży i otulający? To właśnie JOYFUL SPRING. Wszyscy teraz palą coś świątecznego, tylko nie ja :P. Przyznam się, że nie znoszę cynamonu... dlatego zapachy świąteczne nie sprawdzą się u mnie.
Jeżeli chodzi o sam JOYFUL SPRING, to jest to lekki kwiatowy zapach. Kojarzy mi się z wizytą w kwiaciarni, gdzie wszędzie swoją świeżo ścięte kwiaty. Niektórym może kojarzyć się z wiązankami pogrzebowymi, bo lekko wyczuwam nutę lilii, które pospolicie w Polsce wykorzystuje się właśnie do takich kompozycji.
Zapach jest bardzo przyjemny, delikatny, nieduszący i niemdlący. Jednak jest na tyle zdecydowany, że krótki czas palenia zapewnia zapach w dużym pokoju. 

Woski Yankee Candle możecie dostać w sklepie goodies.pl, a ten konkretny TUTAJ.



Przypominam o rozdaniu! :))) KLIK

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Żelowe pingwinki

Oszalałam!
Na początku dość sceptycznie patrzyłam na tą ozdobę, kiedy moja bratowa pakowała do koszyka żelowe gwiazdki. Pomyślałam "ona ma dziecko, to dla niego frajda, ale to takie nie ten...". Po kilku dniach mój punkt widzenia się zmienił. Wbiegłam do biedronki po bułki i szalone pingwiny za szalone 2,99 wyszły razem ze mną <3.
Nie uwierzycie ile miałam zabawy przy ich przyklejaniu :D! Co prawda są bardzo małe i giną w przestrzeni mojego pokoju, ale dzielnie wiszą obok mojego biurka i cały czas na nie zerkam. Co wciąż nie zmienia faktu, że są prze-zabawne :D.
Dziś także dochodzi nowa etykieta: home design, pingwinki są malusieńkim wstępem, a mam nadzieję, że lada dzień pojawią się kolejne posty z tą etykietą... na nowym gruncie :).


Przypominam o rozdaniu! :) KLIK

czwartek, 11 grudnia 2014

Yankee Candle - Sweet Strawberry

Przyszła pora na kolejną porcję wosków. Tym razem znów padło na Wyspę Zapachów, jednak w innej galerii (w galerii Antoniuk jest większy wybór niż w Białej :P). Nie mniej jednak znalazłam kolejne 3 zapachy dla siebie (czy wszystkie okażą się trafione?).
Dziś szał na SWEET STRAWBERRY - niebo w gębie. Jest tak intensywny (jak MARGERITA TIME), że palę go dosłownie 15 min a czuć go cały dzień - ekonomicznie.
Zapach? - słodko - kwaśny, owocowy, truskawkowy! Ze względu na duża intensywność początkowo jest lekko przyjemny (ostry, gryzący?), dopiero po zgaszeniu kominka zaczyna delikatnieć i czuć ten cudowny aromat. Wąchając go mam ochotę na całą łubiankę truskawek - tylko skąd je wziąć w grudniu? :(

Woski Yankee Candle możecie dostać w sklepie goodies.pl. A ten konkretny TUTAJ.


Przypominam o rozdaniu LINK !


wtorek, 9 grudnia 2014

Tangle teezer

Rzuciło się na włosy :D.
Żadna to nowość na "rynku blogowym", jednak do mnie dotarł dopiero teraz. Kuszona promocjami na różnych stronach przekonałam się do zakupu dopiero jak zobaczyłam go stacjonarnie w Douglasie.
Mam ostatnio duży problem z rozczesywaniem włosów. Kłębią mi się okropnie, przez co podczas czesania dużo wyrywam. Do tej pory używałam zwykłego, plastikowego grzebienia z szeroko rozstawionymi ząbkami. Namiętnie poszukiwałam drewnianego (nie elektryzuje włosów), jednak marne szanse.
Padło na tangle teezer. 34,90 zł to chyba nie wygórowana cena? Owszem, w sklepach internetowych jest za 29,90 i czasem mniej, ale koszty przesyłki, kuszenie innymi promocjami i tak pewnie wyszłoby więcej :D.

Sam grzebyczek jest dość poręczny, choć pozornie nie wygląda tak. Przy mokrej dłoni rzeczywiście troszkę wyślizguje się, ale poza tym nie stwarza problemu. Nie ciągnie włosów! Oczywiście oczekiwałam, że za jednym pociągnięciem od razu rozczesze włosy... :D ale po kilku mocniejszych chwytach ładnie radzi sobie z moimi kołtunami, które są moją zmorą! i co najważniejsze - nie boli to!
Nie wiem czy powinnam go tak zachwalać, ale nic nie zmieniło się w pielęgnacji moich włosów, a widzę dziwną poprawę. Rzeczywiście, ścięłam włosy, gdzie efektem są niepuszące się już końcówki, ale raczej nie miało to wpływu na ich miękkość. Czy to tangle teezer? Wydaje mi się, że mogę mu przypisać tę zmianę! Wielki plus!
Polubiliśmy się :)


poniedziałek, 8 grudnia 2014

Suchy szampon Batiste

Przetłuszczające się u nasady głowy włosy to chyba problem każdej z nas... Kto nie zna uczucia, kiedy włosy u nasady wyglądają jak wysmarowane masłem, a reszta jest świeża i sypka? - Zazdroszczę :P
Mimo wielkich starań moje włosy dłużej niż 2 dni nie wytrzymają. Myję włosy rano co dwa dni. Jednak i to czasem mają zły dzień i potrafią na kolejny dzień być już oklapłe i przetłuszczone. Obecnie zaczęła się także walka z czapkami, a to już ukoronowanie moich starań o świeże włosy...

Nic też dziwnego, że znów (mój drugi raz :P) sięgam po suchy szampon. Za pierwszym razem był to Syos, jednak jego biała konsystencja często bardzo odznaczała się na moich ciemnych słowach. Tym razem jest to BATISTE do włosów ciemnych (najciemniejszych :P).

Aplikacja jest bardzo prosta. Kilka psiknięć u nasady i włosy zamiast się "strąkować" i błyszczeć są lekko matowe, nie zwijają się w nieestetyczne "strąki".
Efekt utrzymuje się kilka ładnych godzin. Nałożyłam go przed siłownią (ćwiczyłam), a potem prosto do pracy. Po powrocie wciąż był (ok. 6 godzin). Do tego całkiem przyjemnie pachnie :).
Wadą, która jednocześnie jest zaletą, jest odcień. Mam swoją tendencję do przeczesywania włosów palcami i paznokciami. Brązowy proszek zwyczajnie włazi mi w palce :D. Także podczas mycia widać, że woda jest brudniejsza, trzeba dobrze umyć głowę.W kolorze rzeczywiście widać różnice, bo poprzedni szampon miałam klasyczny, więc biały odcień był widoczny. Tutaj tego nie ma.
Efekt był na tyle dobry, że rzeczywiście przed wyjściem po bułki, czy jak ja na siłownię, spisuje się na medal. Nazwałabym go "idealnym na wyjścia awaryjne". Jednak, co chyba z góry oczywiste, przed większymi wyjściami wolałabym umyć głowę.
Zobaczę jeszcze jak to będzie z wydajnością. Syos był w tym kiepski, bo skończył się po 4-5 aplikacjach. Temu w nadziei daję więcej :P.
Cena: 16,90 zł
(P.S. nie wiem dlaczego zdjęcia włosów wyszły w jakimś dziwnym, niebieskim odcieniu ;o)
Przed aplikacją:
 Po aplikacji:


Przypominam o moim rozdaniu!! :) LINK

środa, 3 grudnia 2014

Świąteczne rozdanie!

Trudno było mi podać powód rozdania. Czy może 4 rocznica prowadzenia bloga, czy Mikołajki, czy święta, czy prawie 400 wpis (musiałabym do końca roku poczekać :P), czy prawie 200 obserwujących, czy może brak powodu :P.
Padło na święta. Fajny klimat, każdy lubi dostawać prezenty :).

ZASADY:
1. Dołączamy na grona moich obserwujących.
2. Pod wpisem podajemy swoje imię lub e-mail (abym mogła się skontaktować ze zwycięzcą)
3. STALI Anonimowy komentatorzy też mogą brać udział (mam ich nie więcej jak 5 więc zweryfikuję ;>)
4. Aby losowanie się odbyło musi być 40 zgłoszeń.
5. Obserwatorzy z pingera komentują tutaj jako anonim (ew. ze swojego bloga na blogspocie) i podają adres bloga i portal, z którego mnie obserwują :) + imię i email.

Terminy:
1. Rozdanie rozpoczyna się dnia 3.12.2014.
2. Rozdanie kończy się dnia 19.12.2014.
3. Wyniki zostaną ogłoszone 21.12.2014.
4. Upominek zostanie wysłany 22.12.2014.

Nagroda:
Kosmetyki firmy EVELINE COSMETICS
1. Czarny tusz do rzęs
2. Podkład matujący
3. Błyszczyk do ust
4-5. Testowane przeze mnie lakiery do paznokci



poniedziałek, 1 grudnia 2014

Yankee candle w słodszej odsłonie BERRYLICIOUS

Zimowe wieczory (a nawet dni!) nastrajają mnie do sprzątania pokoju. Serio, robię to 2-3 razy w tygodniu :D. Każde sprzątanie kończy się rytualnym paleniem świeczek i wosków. Ostatnio odpaliłam swój ostatni, trzeci, wosk, którego nie paliłam jeszcze do tej pory.
TUTAJ (bardzo owocowo) i TUTAJ (słabo kokosowo).

BERRYLICIOUS jest bardzo subtelnym zapachem. Mój faworyt. Jest dość słodki, delikatnie unosi się w powietrzu, ale na szczęście nie przytłacza. Może nie jest to zapach na zimowe posiadówki z książką (chociaż czemu nie? :)) to w moim przypadku (tak jak słodkich zapachów raczej nie lubię) idealnie pasuje do lampki wina z przyjaciółką.

Woski Yankee Candle możecie dostać w sklepie goodies.pl, a ten konkretny TUTAJ.



sobota, 29 listopada 2014

Oprócz błękitnego nieba....

Zima się rozwija to i wzory na paznokciach w mroźniejszych kolorach. Przyznam się szczerze, że całkiem podoba mi się wymysł nietypowego manicure, z dodatkiem giltera, szczególnie tego, który dziś prezentuję.
Cały "zabieg" trwał ok 30 minut, efekt na wielki plus (zakochałam się :D), nieco gorzej z jakością...
Błękitna podstawa to zakup z chińskiego centrum z Portugalii, kiedyś już pokazywałam go w wersji nieklasycznego manicure TUTAJ.
Szary, lekko mieniący się w róż, to lakier z Essence. Na wszystkich paznokciach wygląda kulawo, ale na pojedynczych mi się podoba. Tutaj uwaga do jakości... po 2 dniach już są konkretne odpryski :(. Pokazywałam go kiedyś TUTAJ wraz z gilterkiem.
Gilterek z Essence, moja perła wśród lakierów. Nie sądziłam, że na niebieskim tak świetnie się zaprezentuje.
p.s. te suche skórki to jakaś masakra! mimo kremowania i wycinania wciąż takie są ;/ POMOCY!




czwartek, 27 listopada 2014

Snow is fallin'

Na Podlasiu śnieżnie. Z dnia na dzień różnie, raz dopada raz stopnieje. U mnie wciąż względnie biało i ładne. Choć to ładnie niestety nie chodzi w parze z "praktycznie", ale damy radę - z każdym dniem coraz bliżej wiosna :D.
Niestety śnieżna, chłodna i zimowa pogoda nie działa na mnie dobrze, cały czas chce mi się spać, choroba krąży, a średnie samopoczucie średnio nastraja do walki z życiem.
Dziś zostawiam Was z kilkoma zdjęciami, już w zimowej aurze. Chociaż takie widoki po drodze na uczelnie dodają trochę siły :D.



sobota, 22 listopada 2014

Shine bright like a diamond!

Dawno nie było nic o paznokciach to przychodzę od razu z wielkim hukiem!
Wtorkowe dni są na tyle leniwe, że niesamowicie dużo czasu wygospodarowałam na pomalowanie paznokci. W internecie wiele inspiracji, ale jednak swój własny wzór to coś fajnego. Otworzyłam szafkę i wymedykowałam, że mam ochotę na gilterka, i na róż, i na nude... i tak wyszło! Do tego znalazłam gdzieś małe błyskotki.
Jest to też niejako odpowiedź na wasze częste wyszukiwania, kiedy trafiacie na mój blog: wzory na krótkie paznokcie #wzorynakrótkiepaznokcie
W pół godziny wykreowałam coś takiego (yeah! mistrzowskie, suche skórki! :D) :

W ruch poszły dwa sprawdzone kolory: nude od manhattanu i gilterowy sand od Wibo. Pierwszy raz róż od Virtual, który jest w moich ulubionych odcieniach różu, więc akceptuję! :)

źródło: http://sd.keepcalm-o-matic.co.uk/i/keep-calm-and-think-pink-sparkly.png

piątek, 21 listopada 2014

Statystyki czterolatka

We wstępie powiem, iż wpis pojawia się w połączeniu z poprzednim - KLIK, a mianowicie dotyczącym czwartych urodzin bloga :).
Czas chyba na krótkie, ale też pierwsze, podsumowanie mojej skromnej działalności :).

OBSERWATORZY:
188 osób
Liczba w żaden sposób powalająca, ale prawie 200 brzmi lepiej :D. Nie szukam na siłę obserwatorów, doceniam każdego z osobna, że jest ze mną, odwiedza mnie, komentuje :).

ODWIEDZINY: 
71 000  w zaokrągleniu
Wynik niecny, mi się podoba, chociaż wiem, że dość słaby jak na 4 lata. ALE lepszy taki niż żaden, choć zero to też wynik :D.

ŹRÓDŁA RUCHU SIECIOWEGO:
1. Google - 2891 - oczywista sprawa :D
2. martysiia.pinger.pl - 657 - mój drugi, równoległy blog
3. zakreconyswiatwery.blogspot.com - 418

NAJCZĘSTSZE HASŁA WYSZUKIWANIA:
1. Koczek donut
2. martysiia
3. five star girl
4. szafa .pl
5. wzory na krótkie paznokcie

ZABAWNE HASŁA WYSZUKIWANIA: 
(z ostatniego okresu, brak starszych danych :( )
1. do tego kupiła nowy mega
2. mam na sobie baleriny
3. prezenty na pomysły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE POSTY:
1. SYLWESTER - 5405
2. Colorful nails - 944
3. DIY wypełnienie do koka (donut) + kok - 830

ODBIORCY WG. KRAJU:
1. Polska 44542
2. Stany Zjednoczone - 8125
3. Niemcy - 2557
4. Rosja - 2342
5. Francja - 1993

środa, 19 listopada 2014

Czwarte urodziny bloga!

Piękna data! Dokładnie dnia nie znam (nie pamiętam :P), ale w listopadzie 2011 powstał ten blog. Najpierw blogowałam na platformie pinger.pl (i dalej tam bywam i żyję :)), choć nie ukrywam, że zdecydowaną większość czasu spędzam tutaj.
Przez moją domenę (wcześniej martysiia.blogspot.com, obecnie five-star-girl.blogspot.com) przewinęło się wiele postów (niektóre ze względów osobistych zwyczajnie musiały zniknąć! :P). Czasem gorsze, czasem lepsze te wpisy wychodziły, ale jakoś większej wagi nie przywiązywałam do tego. Także tematyka była każdego rodzaju: kosmetyki, życie prywatne, podróże ...
Dziś nieco inaczej patrzę na sferę blogowania, czasem może bardziej krytycznie, a czasem może bardziej ignorująco. Nie ukrywam jednak, że cały ten proces blogowania, obecny w moim życiu już tak długo, coś wniósł do mojego życia i nauczył mnie wielu rzeczy. To dobrze.
Poznałam przede wszystkim wiele fajnych i ciekawych ludzi (zarówno podlaskie blogerki, z którymi się spotykam :) Pozdrawiam Dziewczyny!) jak i wiele osób online, które w jakiś sposób są obecne w tym internetowym życiu :) (również pozdrawiam :)).