środa, 18 grudnia 2019

Yankee Candle - CHRISTMAS COOKIE

Witajcie!
Nie zdążę przed świętami zrecenzować wszystkich świątecznych wosków, jakie miałam okazje ostatnio kupić. Jednak dziś przedstawiam Wam Christmas Cookie.
Początkowo, jeszcze w opakowaniu myślałam, że to będzie taki typowy waniliowy zapach, z nutką goryczy. O dziwo okazało się, że to faktycznie wanilia, ale słodka, niczym lukier na ciasteczkach z domieszką owocowego aromatu. Producent obiecuje wanilię, cukier i świeże masło. TAK! to dokładnie ten słodziak! Wosk nie jest intensywny, bardzo delikatnie rozchodzi się po pomieszczeniu, nie dusząc i nie mdląc.
Nie jest to typowo świąteczny aromat, zapach zdaje się być idealnym otulaczem na długie zimowe wieczory.

Jeżeli chcecie poznać nowe woski oraz przed zakupem poczytać sugestie innych polecam goodies.pl.

sobota, 14 grudnia 2019

Refunder - czyli zwrot gotówki za zakupy

Witajcie!
Dawno nie przychodziłam z postem o tematyce innej niż zapachy i kosmetyki... a więc najwyższa pora ;). Faktycznie, nieco się spóźniłam, bo black friday, cyber monday, dzień darmowej dostawy i inne atrakcje promocyjne już zakończone, a większość zakupów przedświątecznych już zrobiona... ale czemu nie mieć tego na przyszłość? :)

Strona REFUNDER.PL to niezła opcja na zwrot pieniędzy za zrobione zakupy, tzw. Cashback. To nic innego jak otrzymanie wyznaczonego % wydanej kwoty na zakupy w wybranych sklepach. O ile % udziału jest nieduży (średnie ok. 1%, ale możliwe nawet ponad 17%!) tak w skali roku oraz w skali zakupów można uzbierać dobrą sumkę! Mało tego, warto zaznaczyć, że Refunder współpracuje z naprawdę wieloma sklepami internetowymi, a to ogromna zaleta!

Osobiście korzystałam z połączenia z Allegro oraz AliExpress, ale widzę też Lidla, Renee, Notino, Wittchen, Puccini, eobuwie, Mosquito  i wiele innych, pełna lista sklepów TUTAJ, to ponad 770 sklepów!

Jest to bardzo fajna sprawa dla odłożenia małych oszczędności za zakupy, które i tak byśmy robili. Polecam ;)

Dodatkowo, jeżeli zarejestrujecie się z tego linku dostaniecie ode mnie 10 zł zwrotu! ;)


P.S. Korzystacie z tego typu portali? A może macie dla mnie coś nowego do polecenia? :)

środa, 11 grudnia 2019

Yankee Candle - WINTER WONDER

Witajcie!
Z woskami jest tak, że troszkę kupujemy kota w worku, szczególnie zamawiając woski przez internet. Ja swoje zawsze zamawiam na goodies.pl. Fajną opcją jest tam możliwość wystawania opinii o danym zapachu - bardzo często sugeruję się oceną innych przy wyborze nowych zapachów, ale też sama opisuje swoje doświadczenia.
Tym razem, podczas Black Friday, znów zaszalałam i kupiłam 8 nowych wosków. WINTER WONDER to jeden z nich.
Z nazwy zapach powinien mieć coś z magicznego, zimowego klimatu. Nie jest to typowo świąteczny zapach, nie mniej jednak typowo zimowy. Jest to delikatny i otulający aromat wanilii, słodkiej, ale nie do przesady. Dodatkowo wyczuwalna jest nuta czegoś mocniejszego, może to właśnie szampan, cytrus lub żywica. Idealne proporcje powodują, że słodycz wanilii zrównoważona jest w lekko perfumowany efekt chmurki. Ja to kupuje!

Jak dla mnie idealny do ciepłego kakao, kocyka i serialu, ale także do wieczornych plotek przy przygaszonym świetle, albo wśród migających lampek choinki.

Tak dziś nostalgicznie i lekko poetycko ;)

środa, 4 grudnia 2019

Odżywka wzmacniająca łamliwe włosy - GARNIER Botanic Therapy

Witajcie!
Zanim strzelę świątecznym postem czas na coś włosowego. Od jakiegoś czasu naprawdę dbam o włosy, jak nigdy. To nie są tylko ślepe olejowania, ale także wiele innych zabiegów, o których kiedyś napiszę.
Dziś przychodzę do Was z recenzją Odżywki wzmacniającej łamliwe włosy - GARNIER Botanic Therapy z olejkiem rycynowym.
Odżywka zamknięta jest w 200ml, plastikowym opakowaniu, zamykanym na klik, przeznaczonym do stawiania właśnie na nakrętce. Jest dość wydajna jak na swoja pojemność. Jednak w połowie opakowania ma problem z równowagą, opakowanie jest dość płaskie i się wywraca. Ma przyjemny zapach, słodko migdałowy, a konsystencję zbitą, nie lejącą się, ale dobrze rozprowadzającą się po włosach.


Odżywkę stosuję po każdym myciu, czasem także przed. Niestety, nie zauważyłam, aby jakoś szczególnie dziłała na moje włosy. mogłabym ją zastąpić każdą inną. Jedyny plus, to to, że ułatwia rozczesywanie włosów, jednak to zaleta nie jednej odżywki. Poza tym ładnie pachnie, nawet jeszcze jakiś czas po umyciu. 

Nie widzę, aby wzmocniła znacząco moje włosy, bo dopóki nie wprowadziłam innych elementów do pielęgnacji była po prostu przeciętna. Włosy lubiły się puszyć i czasem zdarzały się być obciążone.
Mając do dyspozycji wiele odżywek w podobnej cenie (tą kupiłam na jakiejś promocji w rossmannie, ale regularnie kosztuje ok 8-10 zł) wolę coś co da efekty, szczególnie, że w pielęgnacji OMO (odżywka - mycie - odzywka) niesamowicie obciążała włosy. Szkoda, bo kiedyś była moim ulubieńcem.

środa, 27 listopada 2019

Nawilżająca maska do twarzy Unitouch - So What?!!

Witajcie!
Sezon grzewczy zaczął hulać w najlepsze! Co prawda jestem zwolennikiem "zimnego chowu", jednak cieplejsze kąpiele i prysznice nie są mi obce, a tym samym wysuszanie skóry się potęguje. Jesienią i zimą zdecydowanie częściej sięgam po maski, sam krem przestaje dawać zadowalające efekty, gdyż skóra dodatkowo narażona jest na wiat, mróz i chłód. 
Nie mam swoich maskowych faworytów, w swoich zapasach mam wiele różności, a ze wybór na rynku jest ogromny zawsze myślę, że wypróbuję coś nowego... i takim to sposobem rzadko wracam do tego co miałam wcześniej.
Dziś chcę Wam przedstawić maski od UniTouch z serii So What?!! Więc jak, ciekawi mas moja opinia? ;)


Maska zamknięta jest w przyjemnym dla oka, miękkim opakowaniu, na którym wyraźnie jest napisane "co i jak", sposób użycia, skład, producent itd.
Wewnątrz znajdujemy maskę w płacie (płachcie, jak kto woli) nałożoną na foliowy separator. Dzięki niemu rozłożenie maski jest o wiele szybsze i łatwiejsze.


Sama maska całkiem dobrze dopasowuje się do twarzy, chociaż otwór na usta mógłby być większy. Nie oceniam tego na minus - pozwala to też nawilżyć okolice ust często pomijane w pielęgnacji. Trochę okolice nosa (między oczami) zostały potraktowane po macoszemu, ale tak to bywa w maskach w płacie.
Poza tym, już po otwarciu czuć, że maska jest dobrze nasączona, jednak po aplikacji nic nie spływa, fajnie trzyma się twarzy i o ile lepiej w niej milczeć, tak każdą inną czynność spokojnie można wykonywać.

Maska posłużyła mi jako wieczorna pielęgnacja, po kąpieli zamiast kremu postawiłam na maskę - krem zawsze można dołożyć po. Trzymałam ją na twarzy ok.20 minut, a resztę kosmetyku pozostałego w opakowaniu wsmarowałam w szyję. Jeżeli nie pamiętam zapachu - to znaczy, żer był przyjemni i nienaganny - albo go nie było - tym razem właśnie zapomniałam.
Po zdjęciu maski skóra ewidentnie jest odświeżona i przyjemna w dotyku, na tyle, że nie nakładałam kremu rano. Maska całkowicie się wchłonęła, nie pozostawiając na skórze żadnych śladów, nieprzyjemnej warstwy itp.
Jestem zadowolona z działania maski - miała nawilżać i nawilża! Przede mną jeszcze jedno opakowanie, które użyję pewnie jutro. So... what?!! Lecicie do SEPHORY wypróbować maski UniTouch? ;)

poniedziałek, 18 listopada 2019

Pomada WIBO - dark brown

Witajcie!
Jak widać po zdjęciach pomada czeka już kilka ładnych miesięcy na swoją recenzję :D, nadeszła i jej pora!
Pomadę kupiłam na jakiejś promocji w rossmannie, w okolicach kwitnącego bzu!
Kosmetyk dostępny jest w pięciu  kolorach: light blonde, blonde, soft brown, dark brown, black brown, a regularna cena to ok 27 zł.  Ja postawiłam na dark brown, trafiłam idealnie. 

Szklany słoiczek z plastikową nakrętką otrzymujemy w małym kartoniku z określonym kolorem pomady. W zestawie jest także dwustronny pędzelek, którego w sumie nie używałam. 

Początkowo pomada nabierała się na pędzelek jak taki dobrze napigmentowany cień do powiek, musiałam mocno uważać żeby nie przesadzić, bo kolor był bardzo intensywny. Aplikacja była taka miękka. Podczas wakacji (i sezonu weselnego) częściej robiłam hennę, więc nie miałam takiej potrzeby używać pomady. Cóż... jakież było moje zdziwienie jak pomada po prostu wyschła! Na szczęście nie jest twarda jak kamień i dalej można jej używać, chociaż efekt jest dużo bardziej delikatny.
Ostatecznie nie wiem, czy ponownie kupię tą pomadę, właśnie zw względu, że wyschła, a jednak potrzebuję kosmetyku, który posłuży mi dłużej. Niemniej jednak efekt jest dla mnie zadowalający, a cena na promocji była odpowiednia.

wtorek, 12 listopada 2019

AVON distillery - paczka ambasadorska streetcom

Witajcie!
Znacie portal Streetcom? Po raz kolejny zostałam ambasadorką projektu, tym razem wegańskiej serii distillery kosmetyków od AVON. Moje pierwsze wrażenia mam za sobą, ale o tym opowiem przy innej okazji. Teraz chcę Wam tylko delikatnie przedstawić kosmetyki, które otrzymałam do testowania. Cała seria jest bardzo ciekawa i innowacyjna. Dodam, by nie zaznaczać przy każdym kosmetyku z osobna, cała seria jest bezwonna. Trochę mnie to zaskoczyło, ale bardziej na plus!

Głęboko nawilżający eliksir na noc ma fajną, żelową konsystencję. Pozytywnie mnie zaskoczył. Właściwie nie czuć go po użyciu, jest tak lekki. 





Witamina C w pielęgnacji twarzy nie jest mi obca, ale pierwszy raz mam styczność z witaminą w pudrze. Dodaje się ją do kremu lub serum, aby wzmocnić efekty. Ja witaminę C stosowałam głownie ze względu na cerę naczynkową. Trochę ciężko ją aplikować, bo jest bardzo lekka, ale jakoś da się to opanować. Dodaje skórze delikatnego matu, ale jednocześnie ma w sobie delikatne świecące drobinki.


Mój faworyt. Olejek do twarzy z olejkiem jojoba. Po pierwsze wielki plus za pipetkę, a kolejny za działanie. Dodaję 5 kropel do kremu (czasem na noc, czasem na dzień) i zdecydowanie czuję różnicę! Cera jest bardziej odżywiona.



Oczyszczający balsam do twarzy to nowość w moim użyciu. Początkowo ma konsystencję jakby wosku, po czym wmasowany w twarz zamienia się w zwyczajny żel do twarzy. Nietypowa sprawa, ale zawsze trzeba być otwartym na nowości! Trochę minus za szklany słoik - pod prysznicem może być różnie, ale póki co nie wypadł mi z dłoni. Dobrze też współpracuje z myjką silikonową do twarzy, będę testowa jeszcze z myjką GLOV. Ma lekko oleistą konsystencję, ale bezproblemowo myje twarz i się z niej spłukuje. Nie pieni się, nie powoduje ściągnięcia skóry.



Krem na dzień z filtrem mineralnym może początkowo wydawać się porażką, gdyż po aplikacji bieli, ale po dłuższym wsmarowaniu idealnie się wchłania. No własnie, filtr do twarzy warto używać także w okresie zimowym, chociaż ja jestem zwolennikiem łapania odrobiny promieni UV, w końcu witamina D też musi się w nas tworzyć. Nadaje się pod makijaż.


Słyszeliście o tej serii? Jak dla mnie to mega zaskoczenie, szczególnie, że moje doświadczenie z AVON ostatni raz miało miejsce jakieś 6 lat temu, bez większych fajerwerków. Tym razem jestem mega zaskoczona i chcę więcej! ;)




czwartek, 7 listopada 2019

Oh! my LIPS Eveline - Sweet lips 04

Witajcie!
Od jakiegoś czasu stałam się fanką matowych pomadek w płynie, szczególnie upodobałam sobie te, które w zestawie mają konturówkę w kolorze. To zdecydowanie ułatwia aplikację.
Pomadka Oh!my LIPS to drugi odcień w mojej kolekcji z tej serii. O pierwszej, pięknej czerwieni pisałam tutaj: OH! my LIPS - Eveline 05 Red Passion








Kredka i flakonik z pomadką są zamknięte w ładnym, eleganckim pudełeczku. Konturówka jest miękka i idealnie dopasowana odcieniem do pomadki. Aplikator pomadki jest lekko ścięty, wygodny w użyciu.

Cóż, jak przystało na pomadkę w płynie, szczególnie matową, ma tendencję do wysuszania ust i jednocześnie podkreślania suchych skórek, więc trzeba mieć świadomość i pamiętać o prawidłowej pielęgnacji ust przed i po aplikacji.

Pomadka nie zastyga idealnie, więc trzeba uważać. Ważne także , aby po aplikacji odczekać aż pomadka zastygnie zanim coś zaczniemy jeść, Natomiast ładnie i dość estetycznie schodzi, ale najpierw długo się trzyma, nawet dwa-trzy posiłki z napojami. U mnie przetrwała cała weselną imprezę, gdzie się je i pije, take trwałość to wielki plus.



Znacie te pomadki? Jakie są Wasze doświadczenia z nimi? :)

piątek, 11 października 2019

Paletka do konturowania - RIMMEL

Witajcie!
Dziś przychodzę do Was z recenzją kosmetyku, którego nie polecam... kupiłam go pod wpływem emocji, bo dobra marka, bo nie najtańsze więc nie powinno być źle, a jednak ... była tragedia!
Paletka do konturowania od RIMMEL to trzy kosmetyki w jednym plastikowym opakowaniu - róż, bronzer i rozświetlasz. Są dość jasne, ale tak naprawdę zależało mi przede wszystkim na rozjaśniaczu, takim trochę jak korektor, bez efektu tafli, brokatowej poświaty i wielkiego glow.

Pierwsza aplikacja była kluczowa, chociaż dałam szanse paletce jeszcze kilka razy. Po pierwsze kosmetyki się bardzo kruszą podczas próby nabrania ich na pędzel. To trochę uciążliwe, szczególnie mając świadomość, że bezsensownie marnujemy kosmetyk. 
Poza tym efekt żaden. Próbowałam aplikować kosmetyku mniej, więcej, różnymi pędzlami, gąbkami, nawet chciałam go użyć rozświetlacza pod oczy dla samego efektu korektora, no nie... no niestety, zasłużył sobie na moje złe miano.

Paletka dostaje ode mnie miano bubla roku! Dawno nie trafiłam na tak słaby kosmetyk! Pocieszam się, że kupiłam go w promocji, czyli za ok 17 zł, nie mniej są to najgorzej wydaje pieniądze w tym roku. 

Polecacie jakieś dobre rozświetlacze i bronzery? Chciałabym zacząć swoją przygodę z konturowaniem twarzy, ale też mądrze zainwestować w dobry kosmetyk do nauki ;)

środa, 2 października 2019

Żel do mycia twarzy Miód i cytryna- Marion

Witajcie!
Marka Marion to dość znany temat, nie raz przewijała się na moim blogu i bardzo często znajdywała aprobatę w moich testach. Tym razem mam pewien dylemat. Żel do mycia twarzy - Miód i Cytryna. Wydawało by się: żel jak żel... no i właśnie jest taki nijaki...


W plastikowej buteleczce z pompką (moje ulubione zastosowanie! mega praktyczne, wielki plus!) mamy 180 ml płynu - żelu, o lekkiej ale nie wodnistej konsystencji. Zapach słodki,  typowy jak dla kosmetyków miodowych, taki słodki, otulający. Osobiście zdecydowanie bardziej wolę świeże nuty, temu też może było to dla mnie trochę zbyt mydlane. Sam żel mocno się pieni i pozostawia na skórze taki śliski film, trochę czasu trwa je zmycie. Bo gdy go nie zmyjemy dokładnie potrafi wysuszyć skórę. Jest też średnio wydajny, dozując dwie pompki (używając myjki do twarzy) jest go zdecydowanie za dużo i się straszliwie pieni, znowu przy jednej mam wrażenie, że było za mało. Szybko znika z opakowania.
Poza tym dobrze mył twarz z resztek makijażu, a zapach nie utrzymywał się zbyt długo.  Niepowodował podrażnień, nie usuwał i nie zapychał skóry. Zdecydowanie wymagał użycia kremu nawilżającego. 

Wracając do słów ze wstępu. Jest to trzeci kosmetyk z serii Miód i Cytryna, który miałam okazję testować. Wcześniej używałam jeszcze peelingu i maski z tej serii, o których możecie poczytać tutaj. Byłam wtedy zachwycona tą serią, jednak o żelu nie mogę powiedzieć wielkiego "ach", chyba, że wzruszając ramionami. Był przeciętny. 


Mogłabym powiedzieć, że się trochę zawiodłam, ale z drugiej strony z góry wiedziałam, że to nie moja bajka. Do codziennego mycia twarzy preferuję delikatne peelingi, np. z glinką. Nawet pianki mnie średnią przekonują. O ile do maski i peelingu chętnie wrócę tak żel zostawię dla miłośników żeli ;).