wtorek, 25 października 2016

Yankee Canlde - RED RASPBERRY

Witajcie!
Rozpoczęła się jesień, a co za tym idzie długie deszczowe dni, ponure poranki, zimne stopy i hektolitry wypijanej herbaty. Ale poza tym to także czas na woski! 

Dziś przedstawiam Wam RED RASPBERRY od Yankee Candle.

Od malin wymagam wiele, a więc czasem może za wiele. Uwielbiam je pod każdą postacią, a więc nic dziwnego, że w formie wosku także znalazły się w mojej kolekcji. Zacznę chyba od tego, że niestety Yankee Candle po raz kolejny mnie zawiodło i niestety te maliny ze zdjęcia powyżej mają niewiele wspólnego z tymi poniżej. Zapach jest nieco sztuczny i delikatnie pikantny. W żaden sposób nie odzwierciedla zapachu ani smaku prawdziwej maliny (bo wszakże maliny jakoś niekoniecznie pachną, dopiero jako sok dają naturalny aromat). Zapach kojarzy mi się bardziej z imbirem (?) i masłem orzechowym (serio? :D) i dziwnie wkrada mi się tu szczypta jakiegoś Halloween. Jednakże to wciąż nijak malina.

Wosk zamówiłam na stronie Goodies.pl, a konkratnie TUTAJ.




wtorek, 18 października 2016

Piękne dłonie wizytówką kobiety

Nie ujmując nikomu, często, gdy zwraca się komuś uwagę za jego niechlujny, czy nieokrzesany wygląd nie mamy na myśli  torebki niedopasowanej do butów, czy szala o dwa tony ciemniejszego od rękawiczek. O ile trądzikowej cery, czy krzywych zębów tak łatwo nie zmienimy tak ułożenie włosów czy stan naszych dłoni tak. W swojej pracy odwiedzam wielu ludzi, którzy pracują w różnych warunkach i czasami Pani sprzedająca ziemniaczki na rynkowym straganie wygląda lepiej niż kobietka z biura, siedząca w ciepłym i czystym miejscu.
Moje dłonie też są wizytówką podczas spotkań z klientami. Nie wyobrażam sobie, że podpisuję umowę z obdartymi lakierami, czy z brudem za paznokciami! Do tego w totalnie rozczochranych włosach i nieestetycznych ubraniach. Dużą uwagę skupiam także na make up. Faktycznie, maluję się słabo, prawie niewidocznie, ale staram się zawsze użyć tyle kosmetyku, abym czuła się Świeżo i wciąż naturalnie. Fakt, że czułabym się z tym niekomfortowo to jedno, a to, że mało elegancko wypadłabym to drugie.
Zdjęcie z wpisu KLIK.

Subtelny i wykwintny manicure czasem niestety kosztuje, a nie każdy (np. ja) ma o tyle cierpliwości, zdolności i czasu żeby samemu robić hybrydy czy używać klasycznych lakierów. Dlatego też często uciekam do lakieru bezbarwnego i dokładam wszelkich starań, aby moje paznokcie, jak i całe dłonie, wyglądały nienagannie.
Zdjęcie z wpisu KLIK.
Ostatnio, rezygnując z kolorów a korzystając z promocji w rossmanie kupiłam już chyba 5 fiolkę odżywki Eveline 8w1 (recenzja TUTAJ chociaż większe efekty widać na zdjęciach przy testowaniu 9w1 TUTAJ). Do tego dokupiłam serum do usuwania skórek z Sally Hansen i klasyczne rydełko.

Taki manicure zajmuje około 20 minut (manicure i pedicure), a efekty są widoczne przez około 1,5 tyg, bez troski o odpryski. Ponadto używając odżywki jako podkładu można przedłużyć żywotność lakieru nawet do 5-6 dni!



A jakie są Wasze złote sposoby na manicure?
Czy także Waszym zdaniem zadbane dłonie świadczą o nas? :)

czwartek, 13 października 2016

Jesienne przygotowania + cieplejsza łazienka

Post miał pojawić się o wiele wcześniej, ale blogger zafundował awarię grafiki i odpuściłam sobie :P.

Ostatnio, chyba poprzez natłok obowiązków, zabrakło mi weny do pisania. Jednak mimo wszystko nie zabrakło mi weny do działania. Zacznijmy może od tego, że potrzebowaliśmy pewnych zmian, które niejako nastroją nas do jesieni. Rok temu szykowały się poważne zmiany związane z wyjazdem do Londynu, który jednak się nie wydarzył. Październik rok temu był smutny, pełen żalu i goryczy. W tym roku, pomimo okropnej pogody, jest pełen miłości, czułości i wbrew pozorom szczęścia. Niestety, obydwoje ciężko pracujemy (ja teraz nawet więcej…) i w tym wszystkim lekko gubimy swój czas. Dlatego, aby mimo wszystko czuć się dobrze postanowiłam wnieść do mieszkania trochę ciepła.


Zaczęłam od drobnych prac, takich jak uporządkowanie szaf, półek i szafeczek. Kolejnym krokiem była zmiana pościeli z lekkiej, letniej, na cieplejszą i przytulniejszą zimową. Jeszcze wakacjami nastawiłam nalewkę wiśniową, aby umilać sobie jesienne wieczory, a niedawno winogronową.

Jednak punktem kulminacyjnym stała się lekka „rekonstrukcja” w łazience, gdzie od prawie dwóch miesięcy zabrakło nam pralki, a od prawie pół roku brakuje nam śćiany. Oczywiście najpierw kupiliśmy pralkę, niestety pakowaną od góry, ale tak to jest w małych mieszkaniach. Później zainwestowaliśmy w koszykową komodę i wiklinowy kosz na pranie. W łazience zapełniło się i zrobiło się wyraźnie cieplej. Niestety, ze ścianą wciąż mamy problem. Usterka powstała w skutek pęknięcia rury z ciepłą wodą w pionie, a panowie ze spółdzielni początkowo chcieli wywalić mi CAŁĄ ścianę. Ubłagałam o 3 płytki, a teraz nie wiem jak znów zrobić ścianę i nakleić starą glazurę… chyba poczekamy do wiosny. ..
TUTAJ możecie zobaczyć spacer po moim mieszkaniu jakiś czas temu.
Pierwsze zdjęcie ilustruje rozgardiasz PRZED, kolejne PO. Następne zdjęcia to reszta mojej "dziurawej" łazienki.

Oraz dawno nie widziana JA we własnej osobie! :)  i w brudnym lusterku :D.

wtorek, 4 października 2016

Moje niemieckie Einkaufen

Jedyny (i najdłuższy!) mój urlop w tym roku spędziłam w Oer-Erkenschwick, niedaleko Dortmund, u brata. Wraz z Dawidem i rodzicami postanowiliśmy odwiedzić tę część rodziny, która uciekła z Polski :P. Poza licznymi wspólnymi posiłkami i spacerami (których relacjonować nie muszę :)) przede wszystkim odwiedziłam DM i PRIMARK. To niemalże moja tradycja w tym miejscu. Sama miejscowość jest bardzo schludna i typowo niemiecka. Nie mniej jednak ładna, pomimo lokalizacji w zagłębiu Ruhry. Nic też dziwnego, że z balkonu mojego brata widać starą, już nieczynną kopalnię i jej szyb.
Poza tym, pogoda bardzo nam dopisała, aż nie chciało się wracać do jesiennej Polski!


Z DM przywiozłam niesamowitą ilość dobroci, która starczy mi chyba na najbliższy rok! (P.S. Paula, już nie będę kupować u Ciebie :P). Szampony, żele, balsamy i mydła do rąk. Oh! Uwielbiam!




Oczywiście napad na PRIMARK też był niczego sobie, chociaż bywały lepsze wizyty. W moje ręce wpadło kilka ciekawych ubrań. Jako pierwszy chwyciłam piękny, luźny sweter w kolorze beżowym. Modny i elegancki krój bardzo przypadł mi go gustu, niestety ciężko ująć jego urok na takich zdjęciach.


Kolejną perłą, mam nadzieję, że służącą mi kilka sezonów, jest mega wielki i ciepły szal (koc :D) w granatowo-białą kratę. Uwielbiam tego typu otulaki! (no i zdjęcie rozmazane...)
Pomimo wahań wzięłam też pasiasty pół golf. Moje obawy skłaniały się przede wszystkim do tego, czy będę go nosić. Jest bardzo dopasowany do ciała i niestety, ale poziome pasy wizualnie poszerzają. Mimo to nie jest tak źle jak przypuszczałam, więc został ze mną i przyjechał do mojej szafy. Oczywiście Dawid twierdzi, że wyglądam w nim jak babcia :D.
Nie byłabym sobą, gdybym w PRIMARKU nie kupiła trampek. Już w Portugalii spodobał mi się design koronkowy, jednak od tamtej pory nie mogłam go zlokalizować w żadnym odwiedzanym przeze mnie PRIMARKU. Dlatego też tym razem zapakowałam dwie pary!
To co lubię w niemieckich wyprzedażach to hasło "1Euro". Pomimo, że strojów mam miliony musiałam! Majteczki są piękne, a góra urocza. Argumenty słabe, ale za 1 Euro nie muszę się tłumaczyć :D.
Zaraz pod domem mojego brata był Woolworth, w którym kupiłam urocze świeczniki! Idealnie wpasowały się do wystroju w moim salonie. Szkoda, że nie ma tego sklepu w Polsce, to taki odpowiednik Kik albo PEPCO.
W PRIMARKU kupiłam także dwa pędzle do makijażu i nasadki na szczoteczki. Ot takie tam pierdołki, które mogą się przydać bądź też nie :).
Wśród zakupów z Kik, PRIMARK i Woolworth znalazły się także tradycyjne oraz te kręcone gumki do włosów, złote tatuaże do ciała, urocze chusteczki! oraz mata antypoślizgowa do szuflad. Pomimo tego, że w Białymstoku mamy Kik zawsze mam wrażenie, że panuje tam pustka i towar jest konkretnie wybrakowany, dlatego będąc w Niemczech lubię tu zachodzić, zważając także na fakt, że ceny są niższe.
Najważniejszym elementem całej wyprawy były słodycze! :D Oczywiście część z nich już została skonsumowana zanim zdążyłam zrobić zdjęcia. Uwielbiam!