wtorek, 27 marca 2018

Domowa Przystań - Wood Wick - SWEET LIME GELATO

Witajcie!
Znacie woski Wood Wick? Dla mnie to nie nowość, chociaż jak można zauważyć miałam ich do tej pory aż jeden :). Co jest w nich fajnego? Przede wszystkim opakowanie - zamykane plastikowe pudełeczko, które pozwala na dłużej zatrzymać zapach wosku na wodzy. Do tego konsystencja, która podczas łamania nie kruszy się. Jedyne "ALE" to kształt, który jednak nieco utrudnia ułamanie kawałka wosku, ale przy użyciu nożyka jest już lepiej.
Wiosna puka drzwiami i okami więc czas na coś przyjemnego, pachnącego, a może nawet słodkiego? Poniżej prezentuję Wam zapach, który wprowadzi naprawdę słoneczną atmosferę i przypomni wakacyjne słońce ;).
Mowa o SWEET LIME GELATO. Jeżeli ktoś nie wie to Gelato to nic innego jak lody (po włosku) - dlatego na początku wspomniałam o wakacyjnych kadrach. We Włoszech byłam, włoskie gelato jadłam, znów tęsknie za ciepłymi wakacjami :D.
Gelato z prezentowanego wosku miało być sorbetem ze słodkiej limonki z dodatkiem skórki cytrynowej. Faktycznie jest słodko, ale "nie tak słodko jak myślisz". Czuć lodową słodycz, a jednocześnie kwaskowatość cytrusów. Zapach przyjemny, wakacyjny, odświeżający. Jak dla mnie kwintesencja włoskiej, słonecznej plaży i drink na leżaku ;).
Znacie ten wosk? Lubicie, a może nie? Jakie są Wasze spostrzeżenia? :)


Zapraszam na stronę internetową Domowa Przystań, Facebook oraz Instagram.

czwartek, 22 marca 2018

Maski 7th Heaven!

Witajcie!
Już jakiś czas temu pisałam Wam szerokie zostawienie kilku masek od 7th Heaven i nie trudno domyślić się, że przypadły mi do gustu :). Poprzedni wpis macie niemal sprzed roku - TUTAJ. Tym razem pokażę Wam kolejne trzy, których do tej pory nie miałam okazji testować - dwie na twarz oraz jedna na stopy.
Zacznę do tej na stopy - dlatego, że to nowość dla mnie. Jest to moja 3 nawilżająca (nie złuszczająca!) maska na stopy, pierwsza z 7th Heaven.
NAWILŻAJĄCA MASKA NA STOPY
Zamknięta w solidnym foliowym opakowaniu, łatwym do otwarcia. Wewnątrz znajdują się dwie, złączone ze sobą skarpetki, które delikatnie się rozrywają. Ogromną zaletą jest fakt, że wewnątrz jest odpowiednia ilość ... nazwijmy to kremu. Po założeniu stopa nie ślizga się jakoś szczególnie, więc spokojnie można chodzić (ja zakładam na nie jeszcze swoje skarpetki, bo mi zimno :D), a po zdjęciu folii nic nie kapie, a kremu jest na tyle mało, że spokojnie zakładamy swoją skarpetkę i jest ok.. Kolejna zaleta to zamknięcie - do skarpetek przyczepiona jest naklejka, którą przyklejamy sobie skarpetkę tak, aby nie odstawała powyżej kostki.
Efekty: Stopy są wyraźnie odżywione, a skóra miękka i delikatna. Takli to plus i minus - nie róbcie maski dzień przed dłuższymi spacerami, zakupami czy imprezą - obtarcia gwarantowane! Poza tym ładnie nawilżyła i ujarzmiła suche skórki. Jednym słowem - POLECAM :)






Przejdźmy do masek na twarz. Z reguły nie przepadam za maskami, które trzeba usilnie zmywać, bo... trzeba je usilnie zmywać :D, robi się błoto, wszystko na około brudne, czasem efekt nie jest wart zachodu. Jak było tutaj?
OCZYSZCZAJĄCA MASKA BŁOTNA
Maska w klasycznym opakowaniu, objętością starczyła dla mnie na 2 razy. Konsystencja jakby glinki, bez tych piaskowych drobinek. Dobrze się rozprowadza po twarzy, przylega i nie spływa. Zapach lekko ziołowy, ale nie duszący, delikatnie odświeżający. Maska schnie ok. 15 minut (podejrzewam, że gdybym nałożyła całą porcję byłoby dłużej) i twardnieje jak glinka. Przez to powoduje nieprzyjemne swędzenie i ściskanie - ja zwilżam takie maski wodą termalna, albo jakimś tonikiem i niemiłe uczucie znika.
Efekty: już po zmyciu maski skóra jest gładka, widocznie oczyszczona i coś, co mnie miło zaskoczyło to matowa! Nie świeciłam się jak żaróweczka, także spokojnie zaraz mogłam nałożyć podkład, bez efektu lustra za chwilę. Gdyby nie fakt, że zmywa się ją ciężko, jak każdą tego typu maskę naprawdę mogłaby zostać jedną z tych ulubionych!



Ostatnia nowość dla mnie to
BŁOTNA MASKA NAWILŻAJĄCA Z MATERIAŁU BAMBUSOWEGO
Maskę mamy w płacie, który początkowo wydaje się być jak z zamszu. Dobrze nasączona, ale nie spływająca, dobrze przylega do twarzy, co nie zmusza do płaskiego leżenia. Zapach trudny do określenia... na pewno nie jagody acai, jednak coś jakby kremowo-owocowego, z naciskiem na krem, który się jeszcze później utrzymuje na skórze jakiś czas. W tym wypadku nie ma co mówić o problemach z myciem. Maska się nie rwie, więc schodzi w całości. Po zdjęciu płata na twarzy zostaje trochę maski, którą ja zmyłam tonikiem.
Efekty: Skóra jest uspokojona, zmiany nieco się rozjaśniły, nie są już tak zaostrzone. Nie czuję większego nawilżenia, bardziej właśnie taki spokój, wyciszenie zaczerwienień. 

Ostatnia maska, o której tylko wspomnę to MASKA OCZYSZCZAJĄCA OWOCOWA TYPU PEEL OFF, którą już opisywałam TUTAJ :).

A jakie są Wasze doświadczenia z maskami 7th Heaven? Znacie? Lubicie? :)

Poza tym, spójrzcie na skład! Nie tylko zachwyca czytelnością i opisem, ale przede wszystkim naturalną zawartością! ;)


Zapraszam Was na FB 7th Heaven, stronę internetową oraz Instagram.

poniedziałek, 19 marca 2018

Spotkanie blogerek w Augustowie - upominki

Witajcie!
W ostatnim poście relacjonowałam Wam spotkanie blogerek, o którym pisałam TUTAJ, które miało miejsce w Augustowie, 10 marca. Jak wspominałam wcześniej, uwielbiam takie spotkania, oficjalne, nieoficjalne i prywatne - a nie ukrywam, że z kilkoma blogerkami przyjaźnimy się właśnie dzięki takim spotkaniom już od kilku lat! :)
Dziś pokażę Wam upominki od patronów, którzy obdarowali nas kosmetykami (i nie tylko) swoich firm. Żeby nie przedłużać - w komentarzu dajcie znać, który z kosmetyków Was najbardziej zainteresował oraz o którym chcielibyście poczytać na moim blogu ;).

Maseczki 7th znam i lubię i już niedługo czeka na Was recenzja tych poniżej :).




Balsam do ciała od razu mi podpasował! Pachnie nieziemsko! Mam nadzieję, że działaniem mnie nie zawiedzie. Pomadki z Sylveco miałam okazję próbować i nie były rewelacją, ale ponoć ta to nowość, więc dam jej szansę :).



Z regóły nie zamawiam perfum przez internet- nigdy nie ufam, czy na pewno będą oryginalne. W tym przypadku, wiem, że mogę zaufać :). Przyjemny zapach od Versace w wersji do torebki :).



Z tą marką spotkałam się na kilku blogach. Bardzo ciekawią mnie te kosmetyki. Wodę termalną uwielbiam latem! i uratowała mnie w szpitalu po porodzie :). Cóż, tą od Termissy wypróbuję raczej tylko w upały ;)



Kosmetyki NAMI są dla mnie kompletną nowością, ale zapowiadają się ciekawie, szczególnie ze względu na serwatkę mleczną w szamponie! :)



Na początku było wielkie WOW! uwielbiam kosmetyki od Oillan i nieraz już gościły w różnych wersjach w moim domu. Ale potem zauważyłam, że te konkretne  kosmetyki są dla dzieci powyżej 3 r.ż., chcąc nie chcąc nie doczekają dla Oli. Sprezentuję je mojemu chrześniakowi - alergikowi. Myślę, że się sprawdzą :).




Marki Pablo Color też chyba nie znałam do tej pory. Już lakiery i odżywki idą w ruch :). W słoiczkach trafiły mi się czerwone serduszka i zielony brokat. Do tego jeszcze błyszczyki, tusz, pomadki... na bogato :).
Już jakiś czas temu skończyły mi się hydrolaty, czas wypróbować nowe od KEJ :). Do tego Olej h=jojoba, który pewnie użyję na włosy.
Próbki z resibo... mam ich już kilka, także jak zacznę używać to będę mogła napisać recenzję niczym po użyciu pełnowymiarowego opakowania :D.
To również dla mnie nowość, bardzo ciekawią mnie te kosmetyki. Do tego były zapakowane w uroczy woreczek <3.
Już po opakowaniu i składzie widzę, że szykuje się niemałe SPA dla moich stóp!
Firma mill podarowała zestaw małych próbek swoich płynów do mycia i pielęgnacji domu, zobaczymy jak się sprawdzą.
Trzy pięknie pachnące woski, które już w części zdążyłam wypróbować! Same woski Wood Wick znam i bardzo lubię :).
Angielska herbata liściasta w eleganckiej puszce, z łyżeczką w komplecie. Jak obserwujecie mojego Instagrama, wiece, że już jej kosztowałam ;).
Znów nowość, do tego zapakowana w ładny woreczek :). Krem do młodej problematycznej cery, w sam raz się teraz u mnie sprawdzi!
Kosmetyki do Bielendy bardzo mnie zaskoczyły i zaciekawiły! Seria z zieloną herbatą zapowiada się ciekawie, a egzotyczny olejek już mi przypomina plaże!
Mój niesamowity faworyt! Kosmetyki z Naturalissy zostały dopasowane do każdej z nas indywidualnie! Już się nie mogę doczekać pierwszych użyć! :) Poza tym marka dla mnie znana i lubiana przeze mnie. Tym razem mam okazję sprawdzić korund kosmetyczny oraz kompleks antycellulitowy - na pewno poznacie szczegóły! :)
Wąska pomadka do ust od Pierre Renee w przepięknym różowym kolorze (specjalnie nie pokazałam ;)). Przetestuję i podzielę się opinią ;).
Kosmetyki z bubble t już od dawna planowałam przetestować, ale nigdy nie było okazji, aż dostałam pełen pakiet cudownie pachnących, żółtych kosmetyków!
Pomimo znajomości marki, chyba dopiero pierwszy raz będę miała okazję przetestować lakiery z china glaze. Na pierwszy rzut okaz rzuca się ich pojemność! Na pewno ta brzoskwinia pojawi się na moich paznokciach! :)
Jak dla mnie kompletnie nowa marka! Silcare ma w swojej ofercie także lakiery hybrydowe, które jak wiecie z poprzedniego wpisu, wygrałam w licytacji. Tu najbardziej ciekawi mnie ta oliwka do nawilżania skórek :).




Moje ulubione maski z glinką! Na pewno o nich jeszcze tu usłyszycie :).



Najbardziej pachnący upominek? Kartonik od Cztery Szpaki! Zarówno zapach jak i opakowanie wprawia mnie o płacz jak pomyślę, że muszę to rozpakować :P.
P.S. Jak dobrze, że są z Białegostoku!
Pełen profesjonalizm!


Kosmetyk, który sama mogłam wybrać to maska do skóry głowy NaturalMe. Obecnie cierpię na wypadanie włosów, więc mam nadzieję, że coś się zadzieje :).


Kolejny upominek z myślą o dzieciach - Świerszczyk, czyli w naszym wypadku coś z czego cieszę się bardziej ja niż Ola :P, to taki mały flashback z dzieciństwa. Raczej nie doczekają aż Ola zacznie rozumieć ich puentę, także trafi zapewne w ręce Bratanka :).




Prezent dla Oli to także plecak biedronka ze Skip Hop. Akurat to poczeka aż jego właścicielka urośnie <3.



Dostałam także suplementy od Noble Health, czyli Acerolę i słynne żelki misie. O ile Acerolę (po konsultacji z lekarzem) zjem, tak z żelkami cierpliwie poczekam aż skończę karmić :), a szkoda, bo już mam ochotę sprawdzić o co tyle szumu :).


Kosmetyki z elfaPharm już Wam pokazywałam, gdyż ze spotkania wyniosłam dwa takie komplety - jeden wylicytowałam :).





I na koniec uwielbiane przeze mnie przypinki!


Powiem, Wam jednak jedną szczerą prawdę. Patronom dziękuję, miło, że uraczyliście nas swoimi upominkami. Ale i tak, jak dla mnie, nurtem przewodnim takich spotkań jest kawa w fajnym towarzystwie! :)

Do następnego dziewczyny!