sobota, 30 kwietnia 2016

Yankee Candle - PEONY

W piękny, przed- majówkowy, deszczowy dzień chcę Wam pokazać jeden z wosków, które ostatnio zamówiłam na goodies.pl.
Nie ukrywam, że był to jeden z moich pierwotnych faworytów. Uwielbiam piwonie. Przede wszystkim wizualnie są piękne, chociaż ścięte do wazonu szybko opadają. Są to też ulubione kwiaty mojej babci, która zaszczepiła mi miłość do kwiatów, różnych, każdych, piwonii szczególnie. Nieobojętny jest też mi zapach. Pamiętam jak kilkanaście lat temu babcia miała jeszcze działkę w ogródkach działkowych niedaleko mojego domu i wracając z działki przynosiła mi różne bukiety kwiatów - bardzo często różnokolorowe piwonie - pudrowe, ciemno różowe, białe. Uwielbiałam ten zapach... kojarzył mi się nie tylko z babcią ale też beztroską, latem, słońcem i nieokreśloną wolnością.

Nic też dziwnego, że zamawiając wosk PEONY oczekiwałam od niego właśnie niejako powrotu do wolności. A tu proszę....
Sam zapach może ma coś w sobie z piwonii, ale jest tego mało i słabo wyczuwalne. Zdecydowanie kwiatowy i intensywny zapach. Za intensywny. Trzecie palenie tej samej grudki woski dalej jest mocne i z czasem męczące. Dopiero po zgaszeniu i ulotnieniu się zapachu zaczyna się coś bardziej przyjemnego, jednak wciąż to nie jest ta oczekiwana wolność.

Woski Yankee Candle ( i nie tylko) dostępne są w sklepie goodies.pl, a ten konkretny TUTAJ.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Goodies.pl - Mój przepis na woski

Jak wiecie, bo można to często zauważyć na moim blogu, jestem fanką wosków Yankee Candle. Wczoraj moja kolekcja powiększyła się o kolejne zapachy <3. Z niecierpliwością oczekiwałam na paczuchę i byłam w szoku, że tak szybko dotarła do paczkomatu, bo lewo zapłaciłam, a zaraz już była :).
Zamówiłam 10 zapachów, które po "przewąchaniu" wydają się być moje: świeże albo owocowe. Wszystko jednak okaże się dopiero po właściwym przetestowaniu. Wśród nich jest jeden, A Child's Wish, który już miałam - uwielbiam go i nie mogłam z niego zrezygnować :).
Całe zakupy zrobiłam na stronie goodies.pl. W swojej ofercie mają nie tylko woski i świecie, ale także szereg różnych kosmetyków naturalnych w przyjemnych cenach. Ponadto obsługa jest bardzo pomocna, bo gdy miałam problem z płatnością szybko spotkałam się z odpowiedzią z ich strony. NA szczęście moja cierpliwość i determinacja pomogła mi pokonać problemy zanim zdążyli zareagować :). Co do wosków - cena jest taka sama jak wszędzie - 8 zł sztuka, w świecach i semplerach nie orientuję się. 

Zapachy które zamówiłam:
- a child's wish
- aloe water
- white tea
- clean cotton
- sicilian lemon
- peony
- serengeti sunset
- red rasberry
- black cherry
- riviera escape
Nie zdradzę jeszcze tajemnicy, od których zapachów spodziewam się wielkiego WOW, a które już skreśliłam na starcie - o wszystkim na bieżąco będę informować w recenzjach :). Oczywiście nie wliczam w to mojego faworyta - a child's wish :) on bezkonkurencyjnie ma pierwsze miejsce.
Znacie któryś z tych zapachów? :)



wtorek, 26 kwietnia 2016

Projekt denko!

Spodobało mi się robienie postu o "projekcie denko". Pozwala fajnie i sprawnie podsumować wiele kosmetyków, a o niektórych przypomnieć i sobie i czytelnikom. W związku z tym czas na kolejną dawkę "denkowego" szaleństwa :).
1. Szampon Repair Sleek Line z jedwabiem - uwielbiam go. Mój mężczyzna używa go non stop, ja tylko raz na jakiś czas, co nie zmienia faktu, że ma przyjemny zapach i ładnie doładowuje włosy SLSami (co jest wskazane raz na jakiś czas ;)). Litrowa butla kosztuje ok. 20-25 zł, jednak mając siostrę fryzjerkę kupuję za ok. 10 w hurtowni.
2. Szampon Schwarzkopf essence Ultime - TUTAJ recenzja. Niestety, nie wrócę do niego.
3. Antycellulitowy peeling pod prysznic - TUTAJ recenzja. Fajny, przyjemny, ładny zapach, słabo "drący", efektów ażeby cellulit jakoś szczególnie znikał nie zauważyłam.
4. Olejek do kąpieli Wellnes&beauty - magia! Zapach waniliowy pieści wszystkie moje zmysły. Polecam!
5. Żel pod prysznic Balea - Paradise Beach - spodziewałam się czegoś egzotycznego, a był miękki i kokosowy. Chciałam orzeźwienia miałam otulenie, ale i tak było ok.
6. Maseczka mineralna - Niebieska Blinka od Rapan Beauty Cobest - TUTAJ recenzja. Szkoda, że już się skończyła :(.
7. Pasta do zębów Denivit - pasta jak każda. Myła, nie zostawiała nieprzyjemnego uczucia w ustach, nieszczególnie wybielała, nietypowa nakrętka to plus i minus - trzymając pastę w kubeczki jest kłopotliwa.
8. Żel do prania feel eco - użyłam go 2 razy i się rozlał w szafce ;/, szału nie było. Żaden zapach nie był wyczuwalny, pranie, jak to ciemne, czyste i odświeżone.
9. Żel pod prysznic - oryginal source - próbka - mięta i drzewo herbaciane (dobrze myślę? :D) - orzeźwiający zapach, Ogólnie lubię żele od Oryginal Source, ładnie się pienią i dobrze myją.
10. Balsam pielęgnacyjny do stóp z awokado - szybko się wchłania, ładnie pachnie, delikatnie zmiękcza skórę stóp. Miło go wspominam.

Znacie któreś z tych kosmetyków? :)

sobota, 23 kwietnia 2016

30 małych faktów o mnie!

Dziś postanowiłam odkryć przed Wami nieco mojej prywatności :). Czasem warto wiedzieć kto siedzi po drugiej stronie i pisze do nas. Może niektóre fakty Was zaskoczą, a może niektóre są podobne do Was ;).
1. Piję bardzo słabą kawę z mlekiem, ale koniecznie rano, zaraz po przebudzeniu.
2. Ćwiczę i biegam jak mam nastrój, jak nie to nie.
3. Nie potrafię oglądać całego teledysku na youtube. Słucham tylko muzyki, bo nie ściągam właściwie nic na dysk.
4. Jestem skrajną pedantką. Potrafię doprowadzić mieszkanie do kompletnego nieładu, ale tylko na max. 3 dni, później kompleksowo sprzątam na błysk i generalnie nie znoszę chaosu.
5. Uwielbiam moje mieszkanie zaraz po sprzątnięciu. Świeże, czyste i słoneczne.
6. W mojej szafie króluje beż, szary i czarny. 
7. Mam mało butów. Najwięcej to 7 par klasycznych trampek.. do tego 2 pary szpilek, kozaki, baleriny i airmaxy.
8. Na co dzień rzadko robię make-up. 
9. Urodziłam się blondynką, z kędziorkami.
10. Byłam najmniejsza w grupie przedszkolnej i często nie nadążałam na spacerach. Jak już urosłam to w rok i konkretnie, byłam jedną z najwyższych w klasie... Później już nic nie ruszyło w zwyż. Mam 162 cm rano!
11. Moja waga lubi się wahać, choć obecnie stoi na ok. 54 kg. Jak wiecie już dwa razy schudłam po 15 i 25 kg.
12. Sama, w zaciszu domowym nauczyłam się grać na gitarze.
13. Skończyłam liceum w klasie o profilu informatycznym. Nie wiedzieć czemu studiowałam turystykę i zarządzanie, a pracuję bardziej w logistyce.
14. Uwielbiam maliny.
15. Naturalnie mam falowane włosy, ale częściej susze je na szczotce, więc raczej widzicie bardziej proste.
16. Nie lubię koloru czerwonego. Mam czerwoną sypialnię :D.
17. Od powrotu z Portugalii, gdzie byłam pół roku na erasmusie, nie znoszę wina.
18. Od zawsze uczyłam się j. niemieckiego, dopiero w klasie maturalnej zaczęłam naprawdę uczyć się angielskiego - maturę zdawałam z j. angielskiego (zdałam :D).
19. Do niedawna uwielbiałam spać i każdą wolną chwilę spędzałam na drzemce.Odkąd jestem z Dawidem budzę się przed budzikiem.
20. Nie lubię gotować. Nie gotuje zup i obiadów, tylko jak zapraszam rodziców :D.
21. Nałogowo jem słodycze. Nie widać, ale tak jest. Dodatkowo uwielbiam pizzę i mcdonalda.

22. Mogę nie jeść cały dzień, dopóki ktoś mi nie przypomni o jedzeniu. Innego dnia potrafię jeść non stop.
23. Zwiedziłam dobry kawał świata (Litwa, Niemcy, Włochy, Bułgaria, Turcja, Węgry, Słowacja, Czechy, Anglia, Portugalia, Hiszpania, Egipt, Tunezja, Grecja, Walia) i wciąż czuję niedosyt.
24. Często kupuję rzeczy i jeszcze z metkami sprzedaje...
25. Uwielbiam tarty owocowe i torty z Auchan.
26. Zawsze uważałam, że mój ideał mężczyzny to wysoki blondyn o niebieskich oczach. No i mam takiego prawie blondyna, wyższego ode mnie, ale kolor oczu się zgadza <3.
27. Akceptuję tylko białe skarpetki, stópki.
28. Po wyrywaniu ósemek mam zdrętwiały język, który prawdopodobnie będzie taki już do końca mojego życia :(.
26. Uwielbiam zupę owocową ze szkolnej stołówki :D.
30. Nie lubię majonezu!

A jak jest u Was? ;-)

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Multicolour nails - odwołujemy nudę

Najwyższa pora wnieść trochę słońca i koloru na paznokcie. Moda na hybrydy wciąż trwa, a ja twardo trzymam się tradycyjnego manicure zużywając wszystkie lakiery, jakie tylko mam (później znów będę je kolekcjonować :P). W związku z coraz piękniejszą pogodą czas na bardziej kolorowe paznokcie. W żadne printy się nie bawię, ponieważ doskonale wiadomo, że nie mam do tego predyspozycji.

Poniżej prezentuję Wam paznokcie w bardzo ... tanich i pastelowych barwach (ok... poza miętusem z The Body Shop, ale w sumie nawet nie wiem skąd go mam, bo na pewno nie kupiłam :P). Doskonale też wiecie, że nie inwestuję w drogie lakiery - miałam okazję przetestować kilka tych z wyższej półki i okazały się takie same jak i te, z tanich, chińskich centrów. W myśl znanej reklamy: Jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać? i tego się trzymam. Stąd też róż, żółty i błękit to szalone lakiery za 1 E z Portugalii, a mięta z TBS. Trwałość wszystkich 4 jest TAKA SAMA. Jedynie krycie - portugalskie "euraczki" potrzebowały 3 warstw (czasem 4 byłyby lepsze), a TBS tylko 2.


Pastelowe LOVE na moich, wciąż jeszcze kruchych, paznokciach prezentuje się jak niżej:
Są to już 3-dniowe paznokcie. Dlatego też widać odrost, zadarcia i pęknięcia. Przez to, że ostatnio ubieram się na ciemno (nie wiem dlaczego?) nie koniecznie mi podpasowały do jakiejkolwiek stylizacji. Mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny zmienię nieco barwy w mojej szafie,  żeby częściej szaleć z kolorami! Niemniej jednak takie kolorowe połączenie jest idealne na wakacyjny wyjazd, którego nie mogę się doczekać :).

piątek, 15 kwietnia 2016

Efektowne paznokcie dla leniwych

Długi czas polowałam na sondę do paznokci. Dziś, będąc w jej posiadaniu, zapominam o niej i totalnie nie używam, a w sumie czemu nie? Moje paznokcie po kuracji Eveline znów wróciły do bardziej żywych, także postanowiłam wykorzystać ten fakt i zrobić coś prostego, jednocześnie efektownego. czy mi wyszło? Pozostawiam to Waszej ocenie.

Połączenie błękitu i szarości bardzo wypadło mi do gustu. W efekcie końcowym doszłam do wniosku, że mogłam jeszcze dodać trochę różu w pastelu. Kropki niestety nie należą do najrówniejszych i totalnie nie wiem dlaczego, skoro sonda ma robić je równej wielkości. Ale cóż, może ot kwestia wprawy, której po prostu nie mam.


Co do lakierów:
- szary to mój klasyczny ulubieniec od Essence, który użyty w wersji "total" jest nudny i bezpłciowy, jednak w połączeniu z różem (sam delikatnie mieni się na różowo) lub każdym innym pastelem wygląda świeżo i delikatnie.
- błękit to wspomnienie z portugalskich centrów chińskich. Potrzeba 3 warstw do dobrego krycia, ale cena (1E) i kolor wynagradzają.



wtorek, 12 kwietnia 2016

Mascara i Primer Revitalash Volumizing + wyniki losowania!

Zanim pierwszy raz trafił w moje ręce jakikolwiek produkt od Revitalash słyszałam o tej firmie same pozytywy, wyłączając tylko cenę. Jednak każdy zawsze zachwalał jakość wartą tej ceny. Jak było w moim przypadku? O tym właśnie dzisiejszy wpis.

Czy też tak macie, że długo zachwalane przez Wasze otoczenie produkty stawiacie na piedestale i od początku z uśmiechem je używacie szukając TYLKO zalet? Czasem tak mam, że nie jestem subiektywna tylko obiektywna, a nie na tym moja rola w tej sytuacji polega. Oba produkty miały nie lada wyzwanie obronić dobre imię marki, od której chcąc nie chcąc musiałam wymagać wiele - tyle pozytywnych komentarzy aż zmusza do tego.

Przedstawiam Wam MASKARĘ i PRIMER.
Samo użytkowanie jest klasycznie proste. Szczoteczki włochate, proste, takich używam na co dzień, chociaż nieco krótszych. Konsystencja, pomimo otwarcia na sylwestra, wciąż rzadka i niekiedy problematyczna, dotyczy to obydwu produktów.

Na pierwszy ogień idzie PRIMER. Niebieski odcień początkowo wygląda strasznie. Po aplikacji ładnie zostaje na rzęsach. Po nałożeniu tuszu kolor ustaje, chociaż czasami zdarza mi się dostrzec jeszcze trochę niebieskiego. Używałam go jedynie w komplecie z poniżej opisaną MASKARĄ.
Cena:70 zł


MASKARA potrafi trochę więcej nabroić. Użyta na PRIMER niesamowicie podkreśla sklejone rzęsy, co wygląda niekiedy strasznie! i spędzam ok 10 minut rozdzielając rzęsy. Pomimo dość wodnistej konsystencji potrafi także zrobić grudki, szczególnie na dolnych rzęsach. Użyta bez PRIMERA jest delikatna i mogłabym się tutaj pokusić -idealna, jak na moje oczekiwania, chociaż grudki potrafi mimo wszystko sknocić, jednak niezależnie od użycia PRIMERA jest trwała. Nie osypuje się w ciągu dnia, ciężko ją także rozmazać, nawet gdy zdarzy mi się potrzeć oko. Ładnie i bez problemu schodzi płynem micelarnym. Nie daje także uczucia ciężkości na powiekach.
Cena: 70 zł


Końcowe wnioski? PRIMER jak dla mnie jest zbędny. Delikatnie mówiąc szpeci mi wizję delikatnie podkreślonego oka, gdyż za mocno skleja rzęsy, a nie znoszę bawić się grzebyczkiem po każdej aplikacji. MASKARA, gdyby szczoteczka była odrobinę krótsza i nie robiła grudek (które też zwalczam grzebyczkiem) to byłby ideał. Sam efekt wydłużenia nie jest oczekiwanym efektem WOW i tu czuję się delikatnie rozczarowana. Natomiast za efekt końcowy i trwałość duży plus, mimo wszystko.

Losowanie wygrywa: Paulina (herbanna.blogspot.com). Jednak w związku z tym, że tylko DWIE osoby spełniły warunki losowania to Monika(monusia.blogspot.com) dostaje nagrodę pocieszenia :) - dziewczyny wszystkie szczegóły opisałam w mailach do Was :).

sobota, 9 kwietnia 2016

Wood Wick - First Crush

Jeżeli szukacie czegoś, co umili Wam słoneczny dzień, zrelaksuje i przeniesie w beztroski raj to trafiliście na idealny zapach! Słodko owocowe połączenie wręcz perfekcyjnie dopasowuje się do marzeń o ciepłych dniach, opisałabym je jako taką landrynkę owocową, z nadzieniem :D. Producent opisuje go jak "specjalne połączenie, które oddaje niewinność pierwszej miłości poprzez soczystość rozgniecionych porzeczek i poziomek"- rzeczywiście! coś w tym jest.

To moje drugie spotkanie z woskami od WoodWick i jestem mile zaskoczona! O ile pierwsze spotkanie było przeciętne (możecie o nim przeczytać TUTAJ) tak w tym przypadku jestem właśnie w raju. Ok, mam jedno "ale", jednak o tyle malutkie, że zapach wynagradza wszystko. To "ale" dotyczy konsystencji. Jest o wiele inna niż np. woski Yankee Candle, bardziej mydlana, plastyczna, nie kruszy się tak bardzo. Wadą jest to, że ciężko oddzielić konkretny kawałek. I uwaga, to jedyna wada! :D Zaletą plastikowego opakowanie z pokrywką jest to, że po prostu zamykamy i chowany, nic się nie wala, nie mieszka i nie kruszy. Gdy już oddzielimy skrawek wosku i umieścimy w kominku od razu można przenieść się w błogi stan. Idealnie dopasowana intensywność nie powoduje bólu głowy czy zmęczenia. 

Dostępny: TUTAJ, a stacjonarnie w Białymstoku na każdym stosiku Wyspy Zapachów :)
Cena: 9 zł


środa, 6 kwietnia 2016

Skrzyp polny - napar do picia

Eliksiry młodości, które po raz drugi odzyskują na popularności to te, które nasze babcie używały na co dzień, a my używamy od święta... Wiele ziół, olei i innych domowych sposób na zdrowie wraz z rozwojem cywilizacji, technologii i medycyny odeszły na drugi plan, a dziś powoli wracają do łask. 
Osobiście uważam za "złote odkrycie" napar z pokrzywy, siemię lniane, tytułowy skrzyp polny i wiele innych. Warto wracać do tradycyjnych metod, pomijając chemię i skomplikowane produkty.
O pokrzywie już pisałam. Siemię lniane to proste - czy na włosy czy do picia. Czas na skrzyp polny.

Do tej pory zdarzało mi się konsumować go tylko w formie tabletek. Kupując pokrzywę trafiłam też i na niego, także zaryzykowałam. Wygląd ma dość specyficzny, niczym igiełki ze świerku. Zaparzamy napar zgodnie z instrukcją na opakowaniu i cieszymy się delikatnym smakiem. 

Dlaczego warto pić skrzyp polny?
-wzmacnia włosy i paznokcie, również w płukankach
-przyspiesza gojenie ran
-gasi stany zapalne
-działa przeciwgrzybiczo
-w okładach na twarz zwęża naczynia krwionośne
-w kąpielach działa antycellulitowo
-działa moczopędnie

Ważne, aby pamiętać, że każda herbatka, która ma działanie moczopędne może także przyczyniać się do wypłukiwania innych składników z naszego organizmu (np. wit.B, czy pierwiastków) dlatego nie powinno przesadzać się z częstotliwością spożywania takich płynów.

Ostatnie dwa dni zgłoszeń! :)))  KLIK


sobota, 2 kwietnia 2016

Wiosenne losowanie! Glinka od COBEST

Kochane!
Przypominam o wiosennym losowaniu, w którym można zgarnąć glinkę od COBEST.
TUTAJ link do mojej opinii o innej glince - niebieskiej - która naprawdę się u mnie sprawdziła!
U mnie do wylosowania żółta glinka, która sprawdziła się u moich koleżanek: MARLENA i KASIA, u których możecie wylosować sprawdzoną przeze mnie niebieską glinkę!


TUTAJ link do zgłoszeń do losowania!
Zostało jeszcze kilka dni na Wasze zgłoszenia! :)




piątek, 1 kwietnia 2016

Yankee Candle - LEMON LAVENDER

Wiosna już prawie na dobre zagościła na Podlasiu, z tym, że jeszcze póki co przyszła z deszczem...  W tym tygodniu pracowałam na popołudnia, więc rano miałam chwilę dla siebie, a jednocześnie czas na palenie wosków. W te deszczowe poranki bardzo umilało to oczekiwanie na kawę, czy suszenie włosów :D.

Dziś przedstawię Wam Lemon Lavender. Jak opiszę zapach? Intensywny, silny i rzeczywisty. Czuć i cytrynę i lawendę. Już w opakowaniu czułam moc zapachu, jednak mimo wszystko wierzyłam, że połączenie dwóch, dość konkretnych aromatów, zaskoczy mnie. Jednak właśnie ta intensywność i siła zapachu są męczące. Rozumiałam pierwsze palenie, jednak już 4 raz palę ten sam kawałek wosku i wciąż jest mocny, intensywny i ciężki, aż momentami kręci mi się w głowie. Niestety, nie mój zapach... 

Woski Yankee Candle dostępne są w sklepie goodies.pl, a tan konkretny TUTAJ.





Przypominam o losowaniu! :)

>>> KLIK <<<