środa, 29 lutego 2012

we made you

Witajcie!
Notkę miałam dodać dziś rano, ale zwyczajnie zaspałam. Takie to życie, nie przyzwyczaiłam się przez cały swój żywot to wczesnego wstawania i zawsze będę miała z tym problem.
Na pinger.pl zostałam zaproszona przez safina44.pinger.pl do pewnego TAGu. Pomyślałam, że dziś jest ten czas, żeby go zrealizować.
Polega on na przedstawieniu 5 produktów kosmetycznych, bez których nie wychodzimy rano z domu. Pozwoliłam sobie pominąć pastę do zębów ;D i przechodzę dalej.
1. Podkład
Moja twarz jest naczynkowa. Tworzą się na niej nieładne zaczerwienienia, poza tym mam tendencje do zmian trądzikowych. Wyjście bez podkładu, pudru czy korektora to totalna porażka w moim wykonaniu. Chociaż nie powiem, zdarza mi się pominąć ten zabieg :D. Może wtedy wyglądam strasznie, ale nie odczuwam tego.
2. Tusz do rzęs.
Musi być. Inaczej mam wrażenie, że moja twarz nie ma żadnego wyrazu, a oczu już totalnie nie widać. Również zdarza mi się wyjść bez tuszu na rzęsach, ale zdecydowanie wolę z.
3. Błyszczyk.
Lub cokolwiek innego na moje usta. Po umyciu zębów przed wyjściem z domu zawszę muszę czymś się wymazać. Inaczej moje usta szybko pierzchną.
4. Perfumy.
Zdecydowanie wybieram te tańsze. Może dlatego, że skąpie kasy na droższe :D. Nie muszą mieć trwałości, dla mnie mają ładnie pachnieć.
5. Krem do rąk.
Nie tylko zimą! jestem nałogowcem jeżeli chodzi o kremowanie dłoni. Potrafię to robić nawet podczas stania na czerwonym świetle ;D.
OKAZJONALNIE :
kredka do oczu i eye liner, jeszcze rzadziej róże i brązery (bo zwyczajnie nie umiem ich używać). Czasem zdarza mi się mocniej pomalować oczko, ale naprawdę rzadko. W kredce wyglądam tandetnie (tak mi się wydaje), a eyeliner wydaje mi się nie do opanowania ;D.


poniedziałek, 27 lutego 2012

Połowinki czas zacząć

Połowinki kojarzą się nam raczej z drugą klasą liceum, nic bardziej mylnego! Dla studenta, jak wiadomo, nie ma rzeczy niemożliwych! Połowinki na drugim roku studiów - coś pięknego, już umawiamy się na bal licencjacki! haha
Jak było? Super :), doborowe towarzystwo, wspaniała muzyka, tańce, hulanki, swawole. Szczegółów opowiadać nie będę, ale jedno wiadomo - jeszcze nie raz zabawię w tym towarzystwie! :) Nigdy bym się nie spodziewała, że te połowinki dojdą do skutku. Jako osoba, która niejako uczestniczyłam w ich organizacji miałam czasami już tego dość. Ciągłe ganianie ludzi po pieniądze, użeranie się z tymi, którzy nagle się rozmyślili i tak dalej. Do tego kompletowanie muzyki dla dj (który tak a propo grał w nasze gusta!! - Pozdrawiamy pana Stefana :)). Jednak wiadomo, ktoś musi coś zrobić, aby inni mogli żyć pełnią szczęścia ;D, ale było naprawdę warto!
Obiecałam Wam, że opowiem o historii z moją kreacją.
Sukienka: Jest własnością mojej przyjaciółki Ani. Już rok temu pożyczyłam ją od niej na studniówkę kolegi. W lipcu znów ją pożyczyłam na wesele i od wakacji tak sobie wisiała w mojej szafie. Wprawdzie kupiłam sobie nawet nową, małą-czarną, specjalnie na połowinki, ale i tak poszłam w tej.
Buty: Podstawowe obuwie to były szpileczki z CCC kupione rok temu na wyprzedaży, jednak wiedziałam, że w nich nie przetańczę, gdyż mało chodzę w obcasach. Znalazłam w szafie dawne obcasy, które były nieco zniszczone. Poszłam za modą, chwyciłam brokaty i tak powstały gilterowe buciki!
 zbliżenie na niewidzialne nigdzie buciki :
Biżuteria: Naszyjnik pożyczyłam o mojej masażystki :D, akurat podczas ostatniej wizyty miała go na sobie i pozwoliłam sobie na pożyczenie. Do tego chciałam dokupić identyczne kolczyki, weszłam do orsaya, kupiłam zupełnie inne, a następnie w pimpkie zobaczyłam identyczne jak kuleczki z naszyjnika, ale już nie chciałam wymieniać. Bransoletki - jedna od mamy z wycieczki do Czech a druga od Sebastiana mamy. Miałam mieć jeszcze pierścionek, który tuż przed wyjściem kupiłam w rossmanie... zapomniałam go założyć.
Makijaż : Jak wiecie, na co dzień się nie maluję, więc nie mam w tym zupełnie wprawy. Z pomocą przyszła mi koleżanka. Może na zdjęciach tego nie widać, ale miałam oczy pomalowane białym cieniem, a kąciki były grafitowe, na całość był naniesiony sypki, srebrny brokat.
A na podwieczorek kilka dodatkowych foteczek :

piątek, 24 lutego 2012

Jakby jutra miało nie być

Dziś post zawierający w sobie garstkę tajemnicy! :P
Kiedyś już tam wspominałam o tym, że wraz ze znajomymi z roku organizujemy sobie połowinki studenckie. Padło, że to właśnie w tą sobotę (25.02) będziemy mieli ten, jakże wspaniały, bal. I chyba wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że sesja przyniosła mi nie tylko dobre oceny i natłok nauki, ale też kilka kilo więcej. Nie spodziewałam się, że aż tyle ;o. Nie mniejsze było zdziwienie mojej mamy, która z trudem dopinała mi moje, niegdyś mega luźne, sukienki. O la Boga! Wiem, że do soboty nie ma szans zgubienia aż (!) 4 kg, ale jest nadzieja, że do lata to zrobię (ba! muszę!).
Sukienki Wam nie pokażę. To własnie ta tajemnica. Już po połowinkach pochwalę się Wam moją kreacją oraz zestawem biżuterii (również długa historia!:)). Aha! I buty! Ale to w swoim czasie :). Ciekawi?


Mało tego, dziś skończyły mi się ferie. Pierwszy dzień na uczelni po 1,5 tyg. przerwie. To nie wiele w odniesieniu do trudu, który włożyłam w tą sesję. Niestety, nie mi wybierać.
Dzisiejszy dzień pełen zapału i energii na nową dawkę wiedzy i chęci na jeszcze lepsze oceny.
Do tego wizyta u masażystki <love> i mega zestaw ćwiczeń. Ba! Nowy semestr to też moje nowe postanowienia. Nie dotyczą one tylko pilnej, jak zawsze, nauki. Zapisuję się na dodatkowy angielski, czas wziąć się w garść i ogarnąć to do września! Na dokładkę zrobię sobie praktyki, a co! I na koniec ogarnę plany na wakacje. Jest wiele propozycji, ale trzeba się na coś zdecydować. O tym też niebawem napiszę. I na koniec końców  - Biorę się za siebie. Zarówno ćwiczenia jak i dieta. Trzeba pożegnać się na dobre z nowymi dodatkami na ciele!


środa, 22 lutego 2012

Only Girl On The Word

Przepraszam, za moją krótką nieobecność i brak sensownych wpisów, ale "feriuję się" na max'a. Trochę pracy, trochę odpoczynku, to wyjazdy to coś tam i tak wyszło :).
Wczoraj, po długich oczekiwaniach, pojechałam na narty! Towarzyszyło mi 4 chłopaków, ale było i tak super ;D. Wyszaleliśmy się na stoku, chociaż nie powiem, mogłabym jeździć tam częściej gdyby nie kwestie finansowe i odległość.
Śniegu jest dużo, choć niekiedy prześwituje lód, po którym nienawidzę jeździć. Dobra organizacja na stokach, dużo obsługi, wszystko idzie szybko i sprawnie. Do tego aż 6 wyciągów i 7 tras (z "oślą łączką" w sumie). Trasy zarówno niebieskie jak i czerwone i nawet jedna czarna! (na którą się nie odważyłam wjechać w tym roku:D). Jedynym "ale" jakie mogłabym tu podać, to to, że są same wyciągi orczykowe. Nie jest to jakiś wielki problem, ale zdecydowanie wole wyciągi krzesełkowe. Aha, no i trasy mogłyby być dłuższe, ale przecież to nie góry, a Pojezierze Suwalskie :).
Dojazd nie jest trudny, wszystko ładnie oznakowane już od Suwałk. Droga jak to droga, raz ładna a raz kręta i dziurawa... Minusem jest to, że to tak daleko od Białegostoku. W jedną stronę idzie szybko, ale w drodze powrotnej, kiedy wszyscy są już zmęczeni to ciężko jechać (szczególnie dla kierowcy). A niestety, nie było nas stać na dłuższy wyjazd z noclegiem :).
Na nartach jeżdżę już od 8 lat, mam swój własny styl jazdy, który trudno określić. Jeżdżę bez kijków - zwyczajnie przeszkadzają mi! Mam też na koncie kilka wypadków, jeden poważny - skręcone dwa kolana, ale jeżdżę dalej i kocham to! :) Wiele lat, razem z rodzicami jeździłam do Białki Tatrzańskiej podczas ferii, jednak teraz jakoś nie ma czasu :(. Posiadam swój własny sprzęt, właściwie cały, prócz nart, które może kiedyś kupię. Zainwestowałam w buty narciarskie i nie żałuję tej konkretnej sumy. Co buty to buty, swoje zawsze najlepsze!




środa, 15 lutego 2012

:)


Ferie już mam takie totalne, dziś zdałam indeks do dziekanatu, średnia 4,58 - jest dobrze!
Od jutro zaczynam już brać się za siebie, bo na wiosnę trzeba ładnie wyglądać, a nie toczyć się jak kulka ;D.

A teraz dwie sprawy
1. Szukam korepetytora z Białegostoku od języka angielskiego, który przygotuje mnie do egzaminu FCE, ktoś z Was może zna, poleca kogoś?

2. Kupię ładowarkę do Nokii z cienkim bolcem... no swoją połamałam! ;o

Pokarzę Wam też moją wczorajszą, całkiem prostą stylizację.
Spódnica - butik
Koszulka - h&m
Buty - CCC + DIY
Żakiet - Mohito
Bransoletka - Takko Fashion
Zegarek - prezent




poniedziałek, 13 lutego 2012

free time !

Już "feriuję się" <3, nareszcie upragniony odpoczynek !
Własnie spadła masa śniegu u mnie, a jak u Was? :)
Za kilka dni szykuję dla Was niespodziankę, ciekawi ? :)

czwartek, 9 lutego 2012

Otherside

Pilna nauka właściwie zakończona, a przynajmniej mam taka nadzieję. Dziś jadę po wpis, a jutro mam ostatni egzamin, który mam nadzieję, pójdzie mi zadowalająco. Wprawdzie miałam nadzieję na lepsze oceny, ale średnia prawie 4,5 też mnie zadowala. Choć nie powiem, spodziewałam się czegoś lepszego :P.
Przez najbliższe dwa tygodnie będę błogo odpoczywać od nauki i od obowiązków uczelnianych. Już nie mogę się doczekać. Może przy okazji uda mi się gdzieś wyjechać :). Zdecydowanie tego potrzebuje. Natłok obowiązków nie wpływa na mnie dobrze. W stresie dużo jem, a to równa się z temu, że przybrałam kilka niechcianych kg :(. Teraz podczas wolnego będę starała się zgubić je równie sukcesywnie jak i je nabrałam.
Jak na dobrego studenta przystało chodzę na wszystkie wykłady i mam zdecydowanie większość notatek. Podczas sesji potrafią odezwać się do mnie osoby, z którymi na co dzień w ogóle nie rozmawiam. Nie uważacie, ze to trochę nie w porządku? Nikomu nie żałuje tych ocen, niech każdy ma taką jaką chce. No ale czasami bez przesady....

Kilka zarwanych nocek, złe jedzenie, brak czasu na zadbanie o siebie... uroki sesji :). Chyba nawet do matury tyle się nie uczyłam. A ta sesja, to zdecydowanie moja najgorsza... No cóż, dobrze, że to już za nami. 
Jutro po wpisach, albo w sobotę rano, wracam do domu i biorę się za siebie. Dziś pojadę do rossmana, zaopatrzę się w jakieś maseczki do twarzy czy może jakieś inne fajne kremiki. I obiecuje sobie chodzić do mojego Studia Aktywnego Modelowania Sylwetki, nie tylko do pracy, ale i na ćwiczenia. A do tego jakieś ćwiczenia w domu, typu : brzuszki, pompki. Mam nadzieję, że nie zaprzestanie na samych planach... :).

poniedziałek, 6 lutego 2012

Stancja

O ile uważnie czytacie moje notki to chwaliłam się już, że od kilku tygodni mieszkam wraz z moim chłopakiem na stancji. Od razu czuć w mieszkaniu kobiecą dłoń :). Mieszkamy razem z bratem Sebastiana. Nie mam pojęcia ile metrów kwadratowych ma to mieszkanie. Mamy 2 pokoje, w tym jeden duży, przechodni, z wejściem do kuchni, razem z Sebkiem go zamieszkujemy. Adam na oddzielny, malutki pokoik (którego nie ma na zdjęciach :)). Całe życie mieszkałam w domu, z ogrodem i własnym podwórkiem, dlatego jest mi trochę ciężko przestawić się na egzystencję w mieszkaniu w bloku, na 2gim piętrze. Ale nie powinnam narzekać. Oszczędzam w ten sposób ok. 2 godzin dziennie na dojazdy do szkoły, a to jednak dużo, szczególnie mając na uwadze mój obecny plan zajęć. Jest to też jednak równoznaczne z większym wydawaniem pieniędzy :D, szczególnie na rzeczy, których dojeżdżając nie kupowałabym. Nie mówię tu tylko o masie jedzenia, którą pochłaniamy w tempie ekspresowym, ale różnego rodzaju wypady na pizze, subway, sushi, kino, dyskoteki... alkohole na czele :D. Ale chyba na tym polega ta "sielanka" życie studenckiego, w oddali od rodziców.
Nie zwracajcie zbytnio uwagi na wystrój naszego mieszkania. Telewizor ma chyba tyle lat co ja i pewnie dlatego rodzice postanowili mi go oddać na stancję. Skorupy należą do żółwi nija, którzy tutaj balowali na sylwestra :D. Makieta ze ściany to efekt pracy Adama, brata Sebastiana, już niedługo inżyniera architektury. Kwiaty na oknie to prezent na imieniny, które niedawno obchodziłam. I chyba tyle w tym temacie :).
A teraz, aby dalej stypendium wpływało na konto zabieram się za naukę do 3 egzaminów na jutro. Start o 9, finisz po 18!
Miłego wieczorku!! :)






niedziela, 5 lutego 2012

Podróże kształcą

Było o szkole, było o moich uczuciach teraz czas na pasje.
Największą jest podróżowanie. Zaraz po tym od niedawna gitara i od ponad 7 lat narty.
Pierwszą "samodzielną" podróż odbyłam mając 10 lat tylko i wyłącznie dlatego, że była promocja i mama mnie namówiła :D. Dziś już jeżdżę za swoje własne pieniądze i nikt namawiać mnie nie musi :). Zwiedziłam kawał świata, uściślając Europy i planuje dalsze podboje. Z każdej z wypraw chcę czerpać nie tylko te walory wypoczynkowe, ale zbierać całą wiedzę z tych rejonów. Po pierwsze przyda mi się to na moich nieszczęsnych studiach, a po drugie mam ciekawską naturę :).
A teraz, bez zbędnych słów, zapraszam Was do obejrzenia kilku zdjęć z moich niedawnych podróży :).




sobota, 4 lutego 2012

Natłok wiedzy sprawia, że się poddajesz za często

Zmęczona, znużona i wykończona do reszty siedzę przed laptopem. Po raz setny słucham tej samej piosenki, która leci z jeszcze niezablokowanego totalnie youtube. Po głowie chodzi mi jedno : dlaczego nie mam oceny z zarządzania na tym ******* usos'ie? znowu się zaciął? A może po prostu nie zaliczyłam dziwnie prostego kolokwium? To niemożliwe 4/5 zadań miałam bezbłędnie, przynajmniej ja tak uważam. Cóż, nawidoczniej mylę się co do ilości posiadanej wiedzy w mojej głowie. Studiowanie to wcale nie taka fajna sprawa jak mi się wydawało do tej pory. Tegoroczna sesja tak mi daje po d***e, że chyba nie wstanę. A może za duże mam ambicje? Może za wysoko stawiam sobie poprzeczkę? No ale stypendium!  520 PLN nie chodzi co miesiąc po ulicy ot tak! Może rzucić studia i iść do pracy? Przecież i tak nie ma znaczenia jakie mam wykształcenie żeby zamiatać ulice. Czy może już ma? Czy powinnam dalej studiować, a przy tym tracić ostatnie włosy z głowy, zaniedbywać siebie, rodzinę, znajomych, tylko dlatego, że szanowny profesor nie ma dziś humoru? To chyba nie w porządku, czyż nie? Czy to o to chodzi w studiowaniu? Bo może już ja sama sobie coś wymyślam? A może powinnam wyjąć całą kasę z konta i wjechać gdzieś? Ale jak to, rzucić studia, pozbyć się męczących zobowiązań i od tak odjechać? Nie da się. A może poddać się, zamknąć się w swoim pokoju i już nigdy z niego nie wyjść? To dziś wydaje się być tym jednym z lepszych rozwiązań. Brakuje mi pozytywnego nastawienia, ciągle ktoś podcina mi skrzydła i to nie przy starcie, ale już w locie, wtedy, kiedy wydawałoby się, że już powinno iść dobrze. A tu klops i to jeszcze taki wielki i rozczarowujący. Nie jest dobrze, staje się coraz gorzej. Wszystko w plecy, w plecy, w pieprzone bolące plecy! Czy to normalne? To wina wieku, płci czy czegoś tam? Jak mam to sobie tłumaczyć, że najchętniej wyszłabym sobie stąd i nie wróciła tylko i wyłącznie dlatego, że nie widzę sensu?

idę spać. dobranoc.


czwartek, 2 lutego 2012

Turystyka i Rekreacja

Witajcie!
Przepraszam Was, że tak rzadko tutaj bywam, ale niestety sesja ssie. Zostało mi jeszcze kilka egzaminów i dziś jedno, ostatnie, zaliczenie. Właściwie poprawka, ale bardzo mi zależy na tej ocenie. Ogólnie staram się mieć dobre oceny, a nawet bardzo dobre. Mam nadzieję, że więcej jak dwie 3 nie będzie!

Ale do rzeczy.
Wiele z Was pytało mnie w ostatnim poście o kierunek, jaki studiuję. Nie chciałam odpisywać każdemu osobiście, a więc postanowiłam, że zrobię o tym post.
Studiuję Turystykę i Rekreację na Politechnice Białostockiej, Wydział Zarządzania. Studia licencjackie trwają 6 semestrów (3 lata), a specjalizacja 2 lata (4semestry)
Czy tego chciałam?
Nie :D. Po złożeniu deklaracji maturalnych doszłam do wniosku, że może geodezja? albo gospodarka przestrzenna. Niestety było za późno, aby zmieniać decyzję. Maturę zdałam bardzo dobrze, lecz niestety wszystko )prócz dodatkowej geografii) było w podstawie i nie wystarczyło mi punktów na inne kierunki. Padło na turystykę. W prawdzie zawsze kochałam podróże, więc pomyślałam, że nie będzie źle.

Ogólne zdanie:
Kierunek nie należy do trudnych - tak przynajmniej mówią Ci, którym zależy na zwykłym zaliczeniu. Do niedawna nawet i ja tak uważałam. Ale wiadomo, że jeżeli chcemy mieć wyższe stopnie to trzeba ciężej pracować. Zwykła 3 mnie już nie zadowala. apetyt rośnie w miarę jedzenia.
źródło
Przedmioty :
Rozmaite, od tych bardziej turystycznych po społeczne, ekonomiczne czy lekko matematyczne. Moje ulubione dotychczas to wf, który nie każdy lubi, statystyka, ekonomika, zarządzanie, psychologia w turystyce, pedagogika czasu wolnego, geografia turystyczna i socjologia. Ale mamy też język angielski (przez 5 semestrów), podstawy turystyki, promocja zdrowia i wychowanie zdrowotne, historia architektury i sztuki, podstawy zrównoważonego rozwoju, ekologia, podstawy ekonomii, podstawy rachunkowości, historia gospodarcza oraz jeszcze kilka a propo 3 pierwszych semestrów.

Oceny:
Tu znowu mogę Was odesłać do mojego postu : Potocznie - Bunt i bulwers. Ale są też wykładowcy, którzy oceniają sprawiedliwie, albo zdecydowanie na naszą korzyść. Niektórzy nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś może mieć warunek z tego przedmiotu, a niektórzy nawet nie pozwalają na 3 :). Są tacy, którzy pomagają, ale niestety, też są ci, którzy utrudniają...
Na Politechnice białostockiej dalej działa tradycyjny system indeksowy.

I co potem?
Nie wiem jeszcze. Może własne biuro podróży, albo jakiś hotelik? A może w ogóle coś w innym kierunku. Zależy jeszcze od tego jaką wybiorę specjalizację. A tu niestety widzę wielką, pustą przestrzeń! Czekamy co czas pokarze.
Ja i Seba podczas pilnej nauki z angola.

Czy polecam?
Tak. Ale nie dla osób z wybujałymi wymaganiami czy takich, które oczekują konkretów. Kierunek ciekawy, ale jak wiadomo nie wszystko jest dla każdego. Jeżeli kochasz podróże to nie jest kierunek  dla ciebie! absolutnie! Tu nie uczymy się podróżowania, a zdobywamy wiedzę, aby być osobą, która pomaga innym w podróży. To my możemy być przewodnikami, rezydentami, operatorami biur podróży, hoteli, gospodarstw agroturystycznych. Nie, my nie kształcimy się na obieżyświatów. Tu jest wyraźna różnica.
Jedna z pierwszych imprez na roku. Pamiętna "domówka" :)