środa, 27 maja 2015

Make the childs wish true

Ku woli dygresji: jakie są Wasze najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa? Z czym Wam się kojarzy to hasło? Czy jest to smak chleba z cukrem, świeżego rabarbaru, porzeczek i kwaśnych wiśni? Może zapach świeżo ściętej trawy, łapanie ślimaków, liczenie kropek na skrzydełkach biedronki? U mnie przede wszystkim przeważa zapach świeżo sprzątniętego domu (moja mama ceni sobie porządek i od zawsze ganiała nas do sprzątania "na błysk" a później uczyła delektować się porządkiem, ładem i harmonią, nic też dziwnego, że swoje mieszkanie sprzątam raz w tygodniu, ale przez cały dzień, Dziękuję Mamo <3), smak agrestu, który jest wbrew pozorom ciężko dostać! i rechot żab na polach wokół mojego domu w każdy wakacyjny wieczór. Jak przypomnę sobie te wszystkie elementy to mam ciarki i chcę z powrotem być dzieckiem.
Generalnie post troszkę dedykowany na 1 czerwca, bo Dzień Dziecka.
Ale ponadto kilka bliskich mi rodzin powiększyło się o nową pociechę i nie ukrywam, że co raz częściej budą się we mnie myśli - teraz ja? No cóż, z tym niestety muszę jeszcze poczekać, choć to nie jest w sumie zależne ode mnie :(.

Dziś przedstawiam Wam cudowny zapach, który właśnie swoją nazwą pobudził we mnie takie przemyślenia. Oczywiście palenie wosku odbyło się po idealnym wysprzątaniu mojego mieszkania, bo właśnie wtedy mam chwilę na relaks i chwilę zadumy. W opakowaniu trudno go wyczuć, jakby lekko owocowy? może kwaśny?, powiedziałabym nawet, że wzięłam go ze względu na nazwę. Zmienia się w momencie kiedy rozpoczynamy palenie. Błogość <3. Na prawdę, poza truskawką chyba, nic nie obudziło ze mnie takich doznań! Pierwsze minuty był decydujące i co poczułam? Poczułam zapach mojego mężczyzny! Nie, Dawida nie było w mieszkaniu od rana, wiec to nie on. Zapach męski, ale lekko słodkawy, interesujący. Co się dzieje dalej? Same przyjemności! Zapach jest wyczuwalny, ale nie mdlący. A co czułam po wystygnięciu wosku? Tu tajemnica z zapachem mojego mężczyzny nieco się rozwikłała - Hollister! Tam pachnie tak słodko! A Mój Dawid uwielbia ten sklep, głównie też przez zapach. Jednak dla niego jakoś nie kojarzy się z tym sklepem :P.

P.S. A co mamy w tle zdjęć? SNEJK :P Gdzieś w postach z Portugalii pisałam, że na jarmarku z Dawidem "upolowaliśmy" go. Nazwaliśmy go SNEJK, a inaczej "NASZ SYNUŚ" hah :D. Spędził z nami kilka miesięcy w Portugalii, a następnie w walizce, mierząc ponad 2 metry! przyleciał do Polski i mieszka z nami. Póki co urzęduje z nami w sypialni, ale z czasem pewnie eksmitujemy go do salonu :D. To taki akcent dzieciństwa, beztroski i naszego wyluzowanego podejścia do życia w naszym mieszkaniu :).

Woski Yankee Candle dostępne są w sklepie goodies.pl, a tan konkretny jest właśnie w promocji TUTAJ.


poniedziałek, 25 maja 2015

Delikatny żel pod prysznic Uroda - Melisa + maseczka

Póki mieszkałam z rodzicami to miałam swoją własną łazienkę na piętrze (nikt nie używał moich kosmetyków :P) i sprawiedliwie mogłam określać ich wydajność. Teraz, gdy zamieszkałam z Dawidem, jak już wiecie, dzielimy żele na 3 przeznaczenia - żel damki, żel męski, szampon męski. Dlatego zużywamy hektolitry żeli miesięcznie :D.

Żel otrzymałam na spotkaniu podlaskich blogerek od Uroda - Polska :).
Efekty: nie podrażnia, nie robi krzywdy. Jednak mimo wszystko muszę się po nim mocniej kremować (może to też wina wody, nie wiem :P).
Wydajność: Prawdopodobnie wystarcza na 3-4 tyg. normalnego mycia jednego ciała... w naszym wypadku były to nie całe 3 tyg <haha!>
Praktyczność: Dość duża, ale poręczna butelka, zamykana na klik z oczkiem. Lekko wodnista konsystecja, które nieco uciekała, ale generalnie wszystko było ok.
Cena: ok 7 zł / 400 mlMoje zdanie: Nie czułam zapachu (a cienie sobie takie elementy :P). Mył normalnie, nie podrażniał, a i cena atrakcyjna :).


I kilka słów o maseczce - ładnie nawilża, saszetka starczyła na dwie aplikacje na twarz, szyję i dekolt, ALE! wielkie ALE! użyłam jej na noc. Na opakowaniu widnieje instrukcja, że zostawić do wchłonięcia. Jednak rano obudziłam się z "flokami" na twarzy, czyli zrolowanym nadmiarem maski, musiałam z większą dokładnością umyć twarz. Minus....


piątek, 22 maja 2015

Szampon, którym się nie nacieszyłam...

Po wielkich walkach z Pilomaxem (wspomniałam tutaj) przyszedł czas na coś co oczyści moje włosy w należyty sposób. Sięgnęłam po szampon dermatologiczny do częstego mycia DUCRAY, który otrzymałam na ostatnim spotkaniu blogerek w Białymstoku :).

Efekty: Zależało mi jedynie na dobrym oczyszczeniu sklejonych i obciążonych włosów i rzeczywiście pomógł! Już po pierwszym myciu byłam zadowolona efektem!
Wydajność: Cóż... trudno mi określić BO! Mój Mężczyzna nie widzi różnicy - żel pod prysznic a szampon i używa tego naprzemiennie. Jak nie trudno się domyślić to od zużył mój szampon... ja jedynie umyłam głowę 3 razy, reszta była jego. Niestety, jako żel pod prysznic jest mało wydajny :D.
Praktyczność: Zwykła, klasyczna tubka z dziurką. Konsystencja lekko wodnista, jednocześnie dobrze rozprowadzająca się po włosach, chociaż! słabo się pienił i nieco mocniej plątał włosy. Pod tym względem przypominał mi szampon BabyDrem, który ładnie oczyszcza, ale nie pieni się i plącze.
Cena: 18 zł / 125 ml
Moje zdanie: Włosy odzyskały świeżość i oczyściły się z tego co je obciążało. Pod tym względem wielki plus! Dawid nie narzekał także na podrażnienia, więc jako żel pod prysznic też był ok (haha! :D). Szkoda tylko, że plątał włosy... jednak do oczyszczania włosów kupiłabym go ponownie (swoją drogą nawet nie wiem jak zmywa oleje... :().







wtorek, 19 maja 2015

Seboradin na włosy zniszczone

Jak wiecie zmagam się z wielkim puchem na mojej głowie, ale szczerze- chyba większość z nas ma ten problem :(. W związku z tym, że kuracja z Pillomax nic mi nie pomogła musiałam iść dalej. Kolejnym kosmetykiem ze spotkania blogerek jest maska do włosów suchych i zniszczonym od Seboradin KLIK.

Działanie: trudno mi określić w jaki sposób wpływa na kondycję włosów, jednak na tyle je obciąża, że puszą się mniej. Podczas zmywania jej z głowy czułam ciągły poślizg na włosach - to od razu kojarzy mi się z nieświeżym wyglądem włosa i klejeniem się kosmyków... Stosowałam ją na różne sposoby:
1. Na suche włosy i skórę głowy z olejem migdał papaya - mimo 3 myć włosy u nasady były oklapnięte, klejące, za dużo dobrego (suszone ciepłym powietrzem)
2. Na suche włosy bez skalpu i bez oleju - ładnie wygładziło włosy, ale szybko straciły świeżość (suszone ciepłym powietrzem) i zużywa się bardzo dużo kosmetyku, suche włosy są tępe.
3. Na mokre włosy (po umyciu), bez skalpu, jako odżywka. (schły swoim trybem), mimo wszystko po wyschnięciu były klejące
Praktyczność: Klasyczna tubka, bez problemu. Konsystencja troszkę lekka jak na maskę, ale skoro i tak stosowałam ją jako odżywkę było ok.
Cena: 24 zł
Moja opinia: Nie chodzi tu o kosmetyki, ale o suszarkę! tak właśnie! Do takich wniosków doszłam po różnych metodach używania maski. Po pierwsze unikamy skaplu, do tej pory tylko wodę brzozową i olej migdał papaya był na moim skalpie i było mu dobrze i niech tak zostanie. Jednak znacząca różnica jest wywołana zarówno maską, która coś tam  daje, choć jest bardzo ciężka i łatwo można z nią przedobrzyć!, ale największą rolę odgrywa tu sposób suszenia! ciepłemu powietrzu mówimy NIE! od teraz włosy suszę chłodnym powietrzem, a jak to możliwe schnął same. Mam nadzieję, że to klucz do sukcesu... :). Na maskę pewnie się nie skuszę więcej, jest po prostu za ciężka i wymusza mycie głowy na kolejny dzień.

P.S. Spójrzcie na to! To mój niedościgniony ideał :) KLIK

wtorek, 12 maja 2015

W weekendy nie mieszkam u siebie

Tak się złożyło, że ostatnie trzy weekendy spędziłam poza mieszkaniem. Dlaczego? Jak wiecie kocham podróżować, a z ukochaną osobą podwójnie <3. Podróżowanie rozumiem jako opuszczenie stałego miejsca zamieszkania na więcej niż jeden dzień. Nie koniecznie to musi być zwiedzanie, podciągam po to także zwyczajnie wyjazdy ze znajomymi poza miasto, z noclegiem :). Mam nadzieję, że w miarę rozwoju kariery zawodowej :D, a mam na myśli zwiększenia się puli funduszy na wydatki, podróże będą coraz częstsze. Mam też oczywiście nadzieję, i nie widzę innej opcji, że każdy wyjazd będzie we dwoje, a w przyszłości 2+x... ;).

Tak i też ostatni weekend kwietnia spędziliśmy ze znajomymi na Mazurach, w Wigierskim Parku Narodowym. Było grillowanie, opalanie i spacerowanie.




Kolejny weekend to klasyczna majówka w klasycznie majówkowym klimacie. Zrozumiecie też dlaczego żadne ze zdjęć nie nadaje się do publikacji :D. Spędzona została na działce kolegi, w zabawnym gronie znajomych.


I ostatni weekend, coś co było totalnym spontanem. W sobotę rano Dawid obudził się i stwierdził - jedziemy do Sopotu. Jak powiedział tak też zrobiliśmy. Szybko spakowaliśmy przypadkowe rzeczy i ruszyliśmy w drogę. Spaliśmy w samochodzie :D a do tego zapomnieliśmy nawet kołdry (przez przypadek wzięłam tylko poduszkę haha!). Był to wspaniały wyjazd we dwoje, pełen miłosnych uniesień w towarzystwie idealnego mężczyzny <3.




piątek, 8 maja 2015

Balsam do ust DUCRAY

Nie tylko suche skórki przy paznokciach, ale także suche usta to mój częsty problem. Przyszła też wiosna i słonce, do tego wiatr i rower i moje usta są jeszcze bardziej narażone na coś co powoduje ich suchość. Na ratunek ruszył balsam do ust keracnyl repair od DUCRAY.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tą firmą i powiem szczerze, że jestem zadowolona! :)

Działanie: rzeczywiście nawilża usta, chociaż potrzebowałam troszkę czasu, aby widzieć prawidłowe efekty.
Wydajność: mimo małej pojemności (choć normalnej dla tego typu produktów) jest to bardzo wydajny kosmetyk.
Praktyczność: opakowanie tubki i tego typu "smarowacza" nie jest moim ulubiony. Wolę pomadki w sztyfcie. Jednak mimo wszystko ładnie i bez nadmiaru balsam wydobywał się z tubki i nie było problemów z aplikacją. Przeźroczysta, lekko płynna konsystencja ładnie się wchłaniała.
Cena: ok 14 zł
Moje zdanie: bezbarwny, nieklejący, ładnie zostający na ustach, szybko wchłaniający się. Ochy i achy :)



poniedziałek, 4 maja 2015

WYNIKI Rozdania!

Nadszedł czas, aby podać wyniki rozdania, które organizowałam tutaj: KLIK  :)
W rozdaniu wzięło udział 26 osób, mam nadzieję, że wszyscy spełnili warunki, bo nie sprawdzałam tego tak skrupulatnie, co jedynie wymagam tego od osoby, która zostanie wylosowana jako wygrana.

Osobę wygraną wybrałam za pomocą strony Losowe.pl
ba dum tsss! numer osiem to : Natalia!
do 11.05 czekam na odpowiedź na maila odnośnie odbioru nagrody :)

piątek, 1 maja 2015

Nawilżająca moc z nasionami chia AVON

Już dawno temu zapisałam się do testowania na stronie streetcom.pl - nie traktujcie tego jak reklamę :), jednak od razu zaznaczę, że mimo długiego czasu oczekiwania warto :). Strona zbiera chętnych do testowania różnych produktów (kremy, produkty spożywcze itd.), później wybierają ekspertów do testowania, a ci otrzymują produkty, testują i dzielą się swoją opinią na stronie.
Właśnie przez tą stronę dostałam się do testowania nawilżającego kremu z nasionami chia Avon. Najpierw dostałam maila, że mam się spodziewać paczki, a w ciągu dwóch dni krem, wraz z dodatkami był już u mnie. Zacznę od tego w jaki sposób do mnie dotarł. Przywiózł go kurier, paczuszka w środku była ładnie zapakowana w papierową torebeczkę, a w środku znajdował się pełnowymiarowy krem, 18 lub 16 próbek (nie pamiętam) i ekologiczny woreczek nasion chia, które jeszcze nie wiem jak zaadoptować w mojej kuchni :).


Przejdę może do opinii o samym kremie.
Działanie: nawilża dość dobrze. Codziennie stosowany pomógł mi pozbyć się suchych skórek, szczególnie w okolicach nosa. Dlatego, że się nie maluję i nie używam ostatnio nawet podkładu trudno mi powiedzieć, czy nadaje się pod makijaż. Jednak mimo to zauważyłam, że mimo szybkiego wchłaniania się troszkę twarz się świeci.
Wydajność: dzięki lekkiej konsystencji mała ilość kremu daje już uczucie nawilżenia, niestety zostawiając delikatny film.
Cena : ok. 25 zł
Moje zdanie: odpowiada mi ten krem. Nie uczulił mnie, a nawilża tak jak ma to robić, dodatkowo jest bardzo wydajny, a cena jest adekwatna do wszystkiego powyżej (jak dla mnie taka ile powinien kosztować krem, który będę używała pewnie ze 4 miesiące :P). Dodatkowo wspomnę o delikatnym zapachu, który nie gryzie i nie szczypie. Próbki kremu już rozdałam kilku osobom i w sumie mają takie samo zdanie jak ja :).