poniedziałek, 29 lutego 2016

Narwiański Park Narodowy

Wczorajsza pogoda była przecudowna! Wręcz idealna na niedzielny odpoczynek na świeżym powietrzu. W południe wraz z Dawidem postanowiliśmy odwiedzić miejsce, względnie blisko nas, a z drugiej strony tak rzadko odwiedzane przez nas - Narwiański Park Narodowy, a dokładniej - kładki na Narwi w Waniewie. Obydwoje poczuliśmy zapach wiosny i rozmarzyliśmy się o wakacjach i potrzebie odpoczynku.
Tegoroczna zima jest jakoś szczególnie ponura. Brakuje mi słońca i energii. Taki dzień jak wczoraj pomógł mi się trochę naładować na kolejny tydzień walki. Mam nadzieję, że wiosna już głośno tupie w progu i lada dzień tego słońca będzie więcej! :)








wtorek, 23 lutego 2016

My make up story!

Make up to niemal temat tabu w moim wykonaniu - nie malując się na co dzień jestem nieco laikiem i potrzebuję kosmetyków, które ułatwią mi życie. Dziś pokarzę Wam mój makijaż, do którego używam, tak mi się wydaje, najlepszych "ułatwiaczy" życia :D.

Podkład 1 - Krem BB od Garnier. Chyba średni odcień. Jest niestety nieco za ciemny na zimową cerę, trochę się błyszczy na twarzy i jest dość ciężki, ale potraktowany lekko pudrem ma się nieźle, choć nie jest to trwałość na całonocne i całodniowe szaleństwo.

Podkład 2 - Affinitone od Maybelline. Jest bardziej trwały niż BB, ale tym razem za jasny, dlatego aplikuję go tylko w okolicach oczu.

Puder - Miałam swój MANHATTAN SOFT COMPACT POWDER ale zgubiłam go gdzieś na jakiejś imprezie, więc wróciłam do nieskończonego jeszcze EVELINE. Nie ma szałowej trwałości, wiec trzeba go dokładać w trakcie dnia. Mimo wszystko początkowy efekt jest ok.

Tusz - obecnie testuję zestaw od Revitalash - mam nadzieję, że niedługo recenzja :). 

Eyeliner - w pisaku od Eveline co prawda był łatwiejszy w aplikacji, ale ten jest o niebo trwalszy, choć i tak nie daje idealnej kreski przez cały dzień. Kilka razy podejmowałam próbę malowania pędzelkiem, aż stwierdziłam, że to naprawdę łatwe. Kreska robi się szybko, jest cieniutka, od razu wysycha i nie rozmazuje się. Wydajność na 10+ :). Pisałam o nim kiedyś, TUTAJ ale tak naprawdę dopiero teraz doceniam jego właściwości :).

Róż - od kilku lat mam cały czas ten sam od Wibo i sprawdza się niesamowicie, chociaż na zdjęciach nie wiele go widać.

Pomadka - tylko bezbarwna! Tutaj ochronna od Eveline. Usta maluję tak rzadko, że sprzedałam wszystkie pomadki, a błyszczyki chyba zaraz mi pozasychają :P.

Pędzle - Real Sponge od KULUKU (recenzja TUTAJ), zamykany pędzel z rossmana do pudru oraz odziedziczony po mamie "ogryzek" do różu :). Czyli nic zaskakującego. Może to pora zainwestować w coś porządnego? :)



Lubię swój naturalny look, makijażem tylko lekko podkreślam oczy i ukrywam zaczerwienienia. Nie widać tego znacząco na zdjęciach "przed i po" stąd też takich nie wstawiłam. W rzeczywistości robi to wielkie WOW, szczególnie, że przecież codziennie tego nie mam na sobie :).  Mam nadzieję, że jeszcze kilka lat wytrzymam w wstrzemięźliwości jeżeli chodzi o ilość make upu. Tak właściwie odkąd przestałam regularnie się malować to cerę mam lepszą, mniej wyprysków, mocniejsze rzęsy. Coś w tym jest :)

sobota, 20 lutego 2016

Yankee Candle - CRANBERRY PEAR

Zdjęcia w scenerii nieco świątecznej, bo kolorystycznie tak mi pasowało :D, ale też może to być pewna sugestia, że spodziewałam się zapachu owocowego wypieku na święta (np. szarlotki, czy ciasta ze śliwką - tu co prawa nie na Boże Narodzenie :D ale też na słodko). Ogólnie spodziewałam się słodyczy z domieszką kwaśnego odczucia. To miał być świąteczny deser. Jaki był efekt?

Efekt był bardziej rozczarowujący, właśnie dlatego, że skupiłam się na słodkiej gruszce, w wyobrażeniu - w polewie żurawinowej. 
Zapach okazał się ostry. Kwaśny aromat zaczął być męczący i duszący, po prostu nieprzyjemny. Każde kolejne palenie było mniej intensywne, ale wciąż nie było to przyjemne oczekiwanie na deser. Moje rozczarowanie dosięgło zenitu, bo dawno mnie tak nie rozczarował żaden wosk. Aromat jest silny, intensywny, bardzo przeperfumowany.

Woski Yankee Candle dostępne są w sklepie goodies.pl, a tan konkretny TUTAJ.

czwartek, 18 lutego 2016

KULULU - Real sponge gąbka do makijażu

Jak wiecie rzadko się maluję, stąd też prezentowana rzecz poniżej została dziś użyta po raz czwarty! :D i krótko o niej opowiem :).
Do rej pory podkład nakładałam tylko palcami - szybko i na tyle efektownie, jak dla mnie, że nie potrzebowałam ani pędzla ani niczego innego, ale skoro w ręce wpadła mi gąbka REAL SPONGE KULULU to czemu by nie zmienić nawyków?

Przed aplikacją lekko nasączam ją wodą, to pozwala na lepsze zostawienie kosmetyku na skórze. Następie węższą stroną zakładam jasny podkład w okolice oczy, a szerszą ciemniejszy na resztę twarzy, szyję i dekolt. Nakładanie to nic innego jak "ciapkanie", co jest trochę czasochłonne, ale myślę, że to kwestia wprawy. Tworzy się fajny, naturalny efekt, bez smug i widocznych warstw.
Gąbka szybko schnie, więc chowam ją w plastikowe opakowanie i z powrotem wrzucam do szuflady. Jeszcze nie miałam okazji jej myć, także nie mam zdania na ten temat.
Jest zbita, elastyczna, ale jednocześnie twarda i trudna do uszkodzenia tylko podkładem i dłońmi :).

Cena: 39 zł
Dostępność: TUTAJ

Myślę, że jak każda tego typu gąbka, to tańszy odpowiednik kultowego beauty blendera, którego wszakże nie miałam okazji używać, więc też nie porównam :).

Poniżej prezentuje swój BEFORE & AFTER, na którym łatwo zauważyć, że maku up to właściwie całe nic na mojej twarzy, a jednak wciąż robię efekt WOW wśród osób, które na co dzień widzą mnie bez niego :).
BEFORE:
 AFTER:

wtorek, 16 lutego 2016

Schwarzkopf essence ULTIME - szampon do włosów zniszczonych

Już dawno miałam opisać owy produkt, ale zawsze pisałam o czymś innym. Nadszedł i jego czas. Ostatnio tak się stało, że opisuję same "buble", niestety, tak samo będzie i w tym przypadku. Już miałam o nim nie pisać, ale zobaczyłam w gazetce z rossmana, że jest w promocji i może warto powiedzieć o nim dwa słowa.

Marka zachęcająca - schwarzkopf, wygląd nienaganny, konsystencja prawidłowa, zapach lekko kawowy. Schody zaczynają się przy cenie - 22 zł/250 ml (za 14 zł mam 1000 ml profesjonalnego szampony, bez zniżek fryzjerskich!)

Zapachem i konsystencją złudnie przypomina mi szampon z serii Gliss Kur ULTIME REPAIR więc śmiem twierdzić, że to tylko nowe opakowanie do starej receptury (producent ten sam przecież...).

Moje wrażenia? No właśnie tu się zaczynają negatywy. Uważam, że szampon "naprawiający strukturę włosa" to nie to samo co "oklejający o obciążający każde kosmyk"... Włosy oczywiście są miękkie, gładkie i ułożone, ale po kilku godzinach stają się lepkie, obciążone, wyglądają nieświeżo. Na drugi dzień koniecznie trzeb myć głowę. 
Przy "czarny" poprzedniku włosy też traciły na objętości i świeżości, ale trochę dłużej mogłam się cieszyć nimi (ok.1,5 dnia, a nie 0,5).

Może raz na jakiś czas taki mocniejszy, bogatszy w sikilony i inne dodatki szampon jest dobrą sprawą, na naładowanie włosów odpornością. Natomiast ciągłe mycie jest kłopotliwe i mało efektowne (wychodzi na to, że musiałabym być głowę rano i wieczorem ...)

P.S. Krem do włosów z poniższego zdjęcia to mój hicior! Pisałam o nim TUTAJ

sobota, 13 lutego 2016

Yankee Calndle - ICICLES

Zima chciała już odejść, ale w dziwny sposób nie udało się to jej i jeszcze dwa dni temu dosypała śniegiem (co prawda zszedł on w ciągu nocy, ale...). Zima to też ten magiczny czas, kiedy woski zapachowe znikają w tempie ekspresowym - szybszym niż zazwyczaj. Już jakiś czas temu kupiłam kilka klasyków, aby sprawdzić, czy internety mówią prawdę o nich - jakie są moje odczucia? Zapraszam na recenzję kolejnego wosku, którego ozwałabym tytułem bestsellera, ale czy top 10 w moich zapachach?
Moja o ICICLES.

Dużo o nim czytałam, ale tak samo jak SOFT BLANKET nigdy nie mogłam go dorwać stacjonarnie do nabycia. Ponoć zapach ma być świeży, rozczulający i pachnie mężczyzną. Ponoć... bo niestety, moje zmysły węchu poczuły się niezwykle rozczarowane. Zapach dla mnie jest ciężki, za intensywny i bardziej usypiający niż odprężający. Może moje wyobrażenia o zapachu mężczyzny po prostu są inne niż większości damskiej populacji :D ale bardziej pachnie mi po prostu jak tani perfum, owszem męski :D. Zapach mnie dusi i mdli. Niestety. Nie ma tutaj też nic wspólnego z tytułowymi soplami, ani w ogóle zimą.

Woski Yankee Candle dostępne są w sklepie goodies.pl, a tan konkretny  TUTAJ.




środa, 10 lutego 2016

Pianka do włosów got2be - skracająca czas suszenia

Dziś przedstawiam Wam coś, co totalnie mnie rozczarowało i jest mi z tego powodu bardzo przykro! Kosmetyki got2be kojarzyły mi się z dobrą marką i możliwością zaufania im - a tu taka niespodzianka. Wg producenta pianka ma nie tylko ułatwiać stylizację, ale także skracać czas suszenia oraz działać chroniąc przed wysoką temperaturą stylizacyjną.
Ma klasyczną, piankową konsystencję, jednak nieco bardziej wodnistą niż klasyczne pianki. Po nałożeniu na włosy nie tworzy sztywnych strąków, a zamienia się w płyn, który jednak nie ścieka z włosów.
Czas suszenia absolutnie się nie skrócił (a bardzo mi na tym zależało!), a stylizacja zaczęła mi sprawiać kłopoty. Czasem suszyłam włosy "na luzie" i powstawały delikatne, ale nieokiełznane fale, a gdy suszyłam na szczotce to włosy były okropnie tępe i niemożliwe do roczesania.

Jeżeli chodzi o termoochronę to nie mam zdania. Tylko dlatego używam czasem dalej tej pianki, bo nie mam nic innego jak na razie, co mogłoby służyć jako ochrona. Ale ta przygoda szybko się zakończy, gdyż nie mogę znieść moich włosów, które są niemożliwe do rozczesania i plączą się dwa razy mocniej. Dodatkowo, mam wrażenie, że zamiast być bardziej elastyczne to są wysuszone i podatne na uszkodzenia. Może jedyny, mały plus, to to, że jak już uda mi się je rozczesać (chociaż ból niesamowity! mam wrażenie, że łamię włosy jak suche patyki!) to trochę zyskują na objętości.



sobota, 6 lutego 2016

Zestaw Tołpa na cellulit!

Cellulit to problem, który na blogu poruszałam nie raz, a który mnie osobiście dotknął tylko dwa razy - gdy konkretnie przytyłam. W skrócie - nadmiar wody i zanieczyszczeń w organizmie powoduje powstawanie tzw. skórki pomarańczowej, w szczególności u kobiet i w szczególności na udach, pośladkach i brzuchu.
Jak usunąć tą nieestetyczną okoliczność z tkanki naszego ciała? Przede wszystkim dużo pić, aby jak najwięcej wydalać - pijemy wodę, pokrzywę, herbatki moczopędne. Oczywiście aktywność fizyczna - czyli wydalanie zanieczyszczeń przez pot. Poza tym masaże (np. bańką chińską czy zwykłą gąbką przy kąpieli), peelingi i kremy nawilżające. Unikamy alkoholu i słodyczy - chyba oczywiste :P.

Jak już wspomniałam nie mam problemów z cellulitem wtedy, kiedy prowadzę aktywny, w miarę zdrowy tryb życia, stąd też moja opinia na temat poniższych kosmetyków może być nieszczera - nie widzę efektów, bo nie mają z czym działać.
Kosmetyki od Tołpa charakteryzują się naturalnymi składnikami aktywnymi, przyjaznym nastawieniem do przyrody, a także zerową obecnością alergenów, sztucznym barwników, sylikonów czy parabenów.

Peeling - przyjemny, ale delikatny, wręcz za delikatny. Stosowałam go aplikując na myjkę i masowałam uda i pośladki. Po samym peelingu nie czułam różnicy, po stosowaniu z myjką dopieszczane partie ciała rzeczywiście są gładsze, ale raczej tylko zewnętrznie. Jego delikatność nie pozwala na dobre zaciągnięcie starego naskórka, a z myjką... to raczej jej zasługa. Za to zapach ma przyjemny, świeży, więc po treningu pozwala się zrelaksować i odpocząć. Wydajność klasyczna jak na taki kosmetyk, bez "wow". Konsystencja żelowa, nieuciekająca. Opakowanie na wygodny klik.
Cena 20 zł/200ml 
Dostępny tutaj KLIK

Krem - zapakowany w fajne, miękkie opakowanie, z którego łatwo wydobyć kosmetyk. Również charakteryzuje się delikatnym, świeżym zapachem. Po stosowaniu w połączeniu z peelingiem wyraźnie zmiękcza i odżywia skórę. Szybko się wchłania i łatwo rozprowadza. Nie zostawia tłustej warstwy na skórze. Moje ciało stało się gładkie, a skóra przyjemna i miękka w dotyku. 
Cena 24 zł/200ml 
Dostępny tutaj KLIK

Sam krem, czy peeling nie zdziała cudów w walce z cellulitem. To tylko wspomagacze. Warto pamiętać o tym, co napisałam na początku postu - cellulit powstaje od wewnątrz i z tej strony osiągniemy najbardziej widoczne efekty.

środa, 3 lutego 2016

Revitacell - bioaktywny koncentrat pod oczy

W wakacje zobaczyłam na swoim czole pierwszą, konkretną zmarszczkę - cóż, może po prostu dużo myślę i marszczę czoło :D. Zaczęłam się wtedy głębiej zastanawiać nad elastycznością mojej skóry. Nie każdy krem nawilżający zapewni odpowiednią jędrność skóry. O ile na ciele możemy poprawić to ćwiczeniami, tak na twarzy troszkę to ciężkie, a zmarszczek, tak jak i rozstępów nie pozbędziemy się "domowymi" sposobami. Ta mała refleksja przerodziła się niemal w obłęd i panicznie zaczęłam codziennie oglądać moją twarz. W efekcie, choć żaden to spektakularny fakt, zimą moja cera stała się brzydsza - bez blasku, zmęczona, szara, widocznie postarzałam się w przeciągu kilku tygodni. To brak słońca, mało snu i stres w pracy tak mnie wykańcza, takimi małymi kroczkami. Dodam, że alkohol, słodycze i fastfoody są w moim życiu bardzo rzadko w ostatnim czasie. Cóż, przykro mi się zrobiło, że się starzeję, a oni jeszcze mi za to płacą :D.

Na spotkaniu blogerek otrzymałam do testowania kosmetyk od Revitacell, który zadowolił moją cerę, a w szczególności tą w okół oczu. Dotychczas każde serum, które używałam miało jedną wadę - zamiast dawać mi ulgę, to cierpiałam. Owy koncentrat jest bardzo przyjemny i po aplikacji czuję jakby skóra w  okolicach moich oczu nagle się relaksowała po całym dniu w stresie. 
Zapakowany jest w dość duży kartonik, choć sama buteleczka jest malutka. Ze względu na pompkę do aplikacji jest bardzo wydajny. Jedna pompka starcza na zabieg w okół obu oczu. Nie tworzy ciężkiej powłoki na powiekach ani nie ciąży zapachem, stąd ta ulga, której nie odczuwałam wcześniej. Czy efekty nawilżenia są? Trudno określić. Oczy odpoczywają, a zmarszczek nic nie wypełni (poza kwasem :D). Jak wspomniałam - czynniki zewnętrzne są silniejsze od każdego kremu i tu farmakologia i kosmetyka mi nie pomoże (pomijam zabiegi estetyczne :D).

Cena niestety odstrasza - 100 zł/15 ml
A tutaj konkretny odnośnik do informacji od producenta, gdzie opisana jest innowacyjność i skuteczność w zastosowaniu komórek macierzystych MIC-1 Regenerujący krem pod oczy i na powieki

Niemniej jednak uwielbiam ten kosmetyk i życzę sobie, aby każde serum pod oczy dawało taką ulgę!