poniedziałek, 30 marca 2015

Cukierkowe księżniczki - wymiana? ESSIE

Lakiery Essie są chyba wszystkim znane, jeżeli nie z praktyki to z nazwy i wyglądu. Zacznę od tego, że w regularnej cenie nigdy bym ich nie zakupiła. około 30 zł za lakier? NIE! to nie w moim stylu. Kolory zbyt szybko mi się nudzą, abym wydawała takie pieniądze na lakier, który trzymam na paznokciu max. 4 dni. 
Cóż, kolor sam z siebie jest słodki, ale jednak nie czuję go. Chyba wyraźniejsze kolory są mi bliższe. Chciałam spróbować i spróbowałam. Lakier dostałam z wymianki ze spotkania blogerek :).
Z chęcią przekażę go dalej, czy któraś z Was chętna? :) Wymienię się na jakiś fajny, intensywny kolorek (róż, czerwień? :)).
p.s. moje suche skórki! serio! po raz setny o tym piszę! nie mam pojęcia jak z nimi walczyć, bo żaden krem sobie z tym nie radzi ;o!!!!



piątek, 27 marca 2015

Żurawinowa witalność - APIS

Żurawina brzmi zachęcająco. Energia, oczyszczenie, moc, rewitalizacja. Wszystko jednak psuje ta trawa cytrynowa... jestem totalnie rozczarowana. Ale zacznijmy od początku.
Żel sam z siebie jest po prostu żelem pod prysznic. Myje i to najważniejsze. Konsystencja gęsta, ale po prostu taki to atut żelu. Buteleczka praktyczna, z oczkiem, łatwo wydobyć kosmetyk.
Schody zaczynają się w zapachu (u mnie jedna z decydujących kwestii...). Znacie zapach fajki wodnej z tytoniem wieloowocowym przestałej noc po imprezie? No właśnie. To ten sam zapach! O ile samą fajkę lubię palić i nawet ten tytoń lubię, ale co rano się dzieje z tym zapachem, to nie mam pojęcia. Ten żel pachnie tak samo, czyli jak dla mnie nieprzyjemnie :(. I w tym wypadku zaletą jest to, że nie utrzymuje się na ciele :D, choć generalnie wolę te żele, które po kąpieli jeszcze czuć na skórze :).
Z wydajnością nie ma problemu, gęsta konsystencja powoduje, że nie ucieka nam niepotrzebna ilość.


niedziela, 22 marca 2015

Gdy paznokcie wołają o pomoc! - Diamenty

Pamiętacie jak chwaliłam się hybrydami. Chwaliłam się to mało powiedziane, ja je ubóstwiałam! I mało brakowało a zrobiłabym je kolejny raz, ale jakoś zapomniałam umówić terminu. I dobrze. Moje paznokcie są w stanie opłakanym. DOSŁOWNIE. Odpadają płatami! Na szczęście już 3 miesiące odhodowałam prawie całą zniszczoną płytkę. Niby hybrydy nie niszczą paznokci, jednak "drapanie" paznokci pilnikiem jest bardzo niekorzystne, nie wiem jak dla innych, ale tak jest dla moich. Dlatego teraz nieprędko znów pomyślę o hybrydach... bo paznokci ładnych po nich mieć nie będę.
Kuracja trwa. Przerywam ją co ok. 2 tyg. Wygląda to tak: 4 dni codziennie nowa warstwa odżywki EVELINE z diamentem - czynność powtarzam 3 razy, czyli 12 dni, później 2 tyg. odpoczynku dla paznokci.
Dziś do swojego zabiegu dołączyłam jeszcze polerkę, najdelikatniejszą. Rozpoczynając już kolejną serię najpierw wypolerowałam paznokcie i skórki (bardzo delikatnie) a dopiero potem nałożyłam odżywkę. Płytka jest jakby bardziej gładka i błyszcząca niż zwykle. Polerkę oraz pilnik jest od formy Diamond Cosmetics  - facebook. Polerka jest klasyczna polerką z czterema rodzajami warstwy polerującej. Pilnik jest dość mocny, oddałam go bratowej do akryli (używam TYLKO papierowych pilników :)).
Na zdjęciach bez odżywki widać jak bardzo mam zniszczone końcówki i jakie odbarwienia pojawiły się na moich paznokciach. Mam nadzieję, że nie więcej jak 2 miesiące i już odzyskam piękne i zdrowie paznokcie! :)



środa, 18 marca 2015

Love still in the air

Dokładnie 12 marca, rok temu, oficjalnie razem z Dawidem staliśmy się parą. Rok? mam wrażenie jakby to było wczoraj, a jednocześnie dawno temu! Bardzo dobrze poznaliśmy się przez ten rok, nic też dziwnego, przecież właściwie jesteśmy nierozłączni :).

Każdy powód jest dobry, a nawet brak powodu, żeby obdarować swoją drugą połówkę czymś wspaniałym. W związku z tym, że lada dzień już razem zamieszkamy, tzn. we dwoje w jednym mieszkaniu, postawiłam na coś podwójnie praktycznego. Jeżeli pamiętacie, to na walentynki były praliny DIY (przepyszne, choć teraz zrobiłabym o połowę chudsze :P).
Tym razem wypadły "gotowe" praliny od Chocolissimo - facebook (ze spotkania blogerek :)). Były przepyszne! ;) a Dawid tak szybko zjadł 3, że nawet nie zrobiłam zdjęcia i zjadłam swoją, ostatnią :D.

Do czegoś od siebie zainspirowała mnie ANTYWIESZAKowa. Że też wcześniej na to nie wpadłam? - nie wpadłam, bo jak widać poniżej moje zdolności plastyczne są w opłakanym stanie haha. Nigdy nie byłam w tym dobra, a obrazki na plastykę malowała mi mama (nawet w gimnazjum haha :D). Nie mniej jednak uważam, że to prezent od serca i chyba to się bardziej liczy niż moje dwie lewe ręce.
Nie śmiejemy się z mojego wykonania :D. Choć Dawid nie chciał mi uwierzyć, że zrobiłam je sama :D.



Doborowego towarzystwa dotrzymywały nam także świeczki zapachowe od Party Lite - facebook. Już w opakowaniu czuć zapach, który przeplata się pomiędzy słodkim bananem a męskim ciałem :D. Niestety po zapalaniu można się nieźle rozczarować, gdyż poza blaskiem ognia świecy nie ma nic :(. Zero zapachu.

Żeby było bardziej słodko mój, już roczny, mężczyzna otrzymał słoik nutelli <3.
A to my <3


poniedziałek, 16 marca 2015

Inna forma wosków - WOOD WICK - Perfect Pear

Do tej pory używałam tylko klasycznych wosków w formie tart z yankee candle. Dzięki WYSPIE ZAPACHÓW miałam możliwość spróbowania innej formy wosków. Czy lepszej? To się okaże :).

Zacznę od zapachu. No cóż, w opakowaniu pachnie ślicznie. Owocowo i "po mojemu". Oczekiwałam tego po zapaleniu. Jednak zapach gdzieś znikł i jest bardzo słabo wyczuwalny... mam nadzieję, ze wróci, bo szczególnie wpadł mi w gusta.

Aplikacja. Inna, ale nie znaczy gorsza. No właśnie o wiele lepsza. Wosk nie kruszy się i nie brudzi nam rąk. Niczym kawałki czekolady z plastikowego pojemniczka.

Wadą jest niestety wydajność. Jest mało produktu w jednej dawce, a mało intensywny zapach nie pozwala na przełamanie na pół.

CENA: 8-9 zł




Poza woskami w różnej postaci (yankee candle i wood wick) Wyspa Zapachów oferuje także perfumy Refan na mililitry, woski i świece Village Candle, a także posiadają kosmetyki z fitomedu (próbkę perfum już ukradła mama :D).
a już wkrótce otwarcie stoiska w Atrium Biała w Białymstoku! :)
Samplery możecie dostać także w sklepie internetowym goodies.pl.

czwartek, 12 marca 2015

New in!

Po zdanej sesji pozwoliłam sobie "poszaleć" na zakupach. Czułam potrzebę wynagrodzenia sobie tych wielu godzin w notatkach. Takim to sposobem znalazłam się w Pepco. Cóż za cudowny sklep. Wiem, że wiele z Was narzeka na jakość ubrań z tego sklepu. Zawsze (najczęściej) kupuję tam bieliznę, podkoszulki, legginsy, skarpetki i jeszcze nigdy się nie zawiodłam, bo cena jest adekwatna do jakości, a czasem nawet jakość lepsza. Nigdy nie trafiłam na "bubla".
Kocham też dodatki do domu z Pepco. Są stylowe i urocze! Utonę w zakupach, gdy już zacznę urządzać szczegółowo moje nowe lokum :).
Te ostatnie zakupy były o tyle zaskakujące, gdyż w Pepco znalazłam to czego od dawna szukałam - szara spódnica z drapowaniem. Nie widzi mi się wydawać 40 zł (w internecie) na kawałek bawełnianej szmatki, a jednak krój mnie bardzo kusił. Tutaj dostałam ją, w moim rozmiarze! za 14.90 zł!
Uwielbiam bieliznę z Pepco, jedna minimalistyczna, trwała i ładna (może poza tymi koronkami, bo gumeczki rozciągają się, ale wciąż są ładne :D). Ceny wahają się w okolicach 6-10 zł.
Na zdjęciu są jeszcze skarpetki z Primarka - koleżanka przywiozła mi ze Szkocji :).
W Pepco też zgarnęłam większą kopertówkę, gdyż moja z Primarka zaczęła już pękać :(. Za 29,99 zł mam znów dużo radości.



Na koniec dodatki do mieszkania. Powoli zaczynam je kompletować, ale też nie chcę przesadzić. Utknęłam przy poszewkach na "jaśki" i mam dwie nowe, bialutkie, milutkie, za 7,99 zł/sztuka! Poprzednie kupiłam w Home&you - 35 zł/sztuka...W Biedronce na przecenie dorwałam zestaw 3 salaterek do serwowania. Urocze są! 9.99 zł/komplet.


wtorek, 10 marca 2015

Spotkanie Podlaskich Blogerek Urodowych

W sobotę, 7.08.2015 roku miałam okazję po raz kolejny uczestniczyć w Spotkaniu Podlaskich Blogerek Urodowych. Jak zwykle doborowe towarzystwo, silne emocje, dużo śmiechu i zabawy. Organizatorkami całego spotkania były:
Ewa www.moj-kosmetyczny-punkt-widzenia.blogspot.com
i
Paula www.and-of-bliss.blogspot.com
DZIĘ - KU - JE - MY! Było mega ;-).
Dziewczyny na prawdę się postarały i włożyły dużo serce w organizację :). Poza tym obecne były także:


Spotkanie odbyło się w restauracji Kawelin w Białymstoku (strona www, fb) przy ulicy Legionowej 10. Wnętrze urządzone jest w dość ciekawym stylu, nowoczesnym a jednocześnie z nutką jakiejś historii. Na samo jedzenie nie mam co narzekać, choć zbyt dużo grzybów (których mój organizm nie toleruje :() i w ten sposób menu zawęża się. Drinki smakowite i wyglądające jak z obrazka :).Ceny chyba adekwatne do stylu i wartości lokalu. Co do obsługi również nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednakże troszkę nie w tym miejscu miałyśmy stolik (na środku sali), więc każdy kto przechodził zaglądał nam "w talerz", co było nieco uciążliwe. Nie mniej jednak polecam :).

Całe spotkanie, jak zawsze z resztą, miała swój cel przewodni. tym razem zbierałyśmy przybory plastyczne do Placówki Opiekuńczo - Wychowawczej im. dr Ireny Białówny w Białymstoku. Każda z uczestniczek przyniosła farbki, bloki, kredki, pędzelki itp. a dodatkowo zakupiłyśmy  roboty solarne, które się składa jak modele (sama bym z chęcią złożyła coś takiego :D). Mam nadzieję, że dzieciaki będą miały frajdę! :). O mały włos do gadżetów dołączyłby telefon Michasi :D.

Całe spotkanie rozpoczęło się od spotkania z P.dr Grażyną Kamińską (fb), która jest dermatologiem i prowadzi swój własny gabinet dermatologiczny (Białystok ul. Ogrodowa 19; Łomża, ul. Kazańska 2). Odpowiadała na różne pytania, które nas nurtują. Dotyczyło to przede wszystkim trądzika, problemów skóry głowy, opryszczki a ode mnie opalenizna i grzybicze zmiany skóry. Po fachowych odpowiedziach wiem jedno - nie taki diabeł straszny jak go malują, z większością dolegliwości żyje się cały czas, a jedynie dobry lekarz z dobrymi badaniami nam może pomóc ;). Później rozmowa zbiegła na luźniejsze tematy.


Po wypiciu kawy nastąpiło wielkie zamawianie jedzenia. Każda zjadła coś pysznego (pierogi, sałatki, risotto, pierś z kurczaka itp.), a później były drinki. Nie ma co ukrywać, że Marlena wyszła najbardziej korzystnie :D, szalona ilość malibu.

Była, już tradycyjnie, szalona wymianka, choć tym razem Ola nie bawiła się w podrzucanie :D.


Ewa z Paulą wręczył nam upominki od sponsorów. Było ich, jak zwykle, baaardzo dużo! Sponsorami byli:





Mam nadzieję, że przed nami kolejne spotkania, bo w tak doborowym towarzystwie aż chce się spotykać! Dziewczyny (wszystkie, bez wyjątku!) są bardzo sympatyczne, a nasze rozmowy to nie tylko kosmetyki, jakby ktoś mógł przypuszczać ;).

poniedziałek, 9 marca 2015

Żurawinowe słodkości w wosku - CRANBERRY CHUTNEY

Woski wciąż obecne w moim życiu. Ostatnio bratowa dorwała je u mnie w mieście (tańsze o całe 10 gr niż kupowałam do tej pory :D, choć wybór straszliwie mały...).
CRANBERRY CHUTNEY to owocowy zapach, z wyczuwalną nutą słodkości. Nie mdli, choć do tych "kwaśnych" zapachów też nie należy. Powiem szczerze, że trochę nawet przegonił truskawkę - SWEET STRAWBERRY, która do tej pory była moim faworytem :).
Niewątpliwie to ten wosk teraz skradł moje serce. Dziś całkiem przypadkowo go zapaliłam i jakoś pomyślałam o wiośnie, słońcu, cieple... to chyba znak, bo wiosna już tuż tuż :). Dziś skąpany w otoczeniu róż z dnia kobiet naprawdę dobrze przemawia wiosennym tonem!

Woski Yankee Candle możecie dostać w sklepie goodies.pl.


piątek, 6 marca 2015

Tęsknota....

Kto prywatnie mnie nie zna nie bardzo może wiedzieć, że bardzo kocham zwierzęta, szczególnie te domowe - kotki, pieski, króliki, chomiki. Niestety, właśnie wczoraj pożegnałam się z moim ostatnim zwierzakiem... :(. To był szok i dość mocny cios w moje serduszko. Okrągłe 8 lat (dokładnie w marcu, 8 lat temu, przywiozłam do domu mojego pieska...). Sara, bo o niej mowa była owczarko - podobnym kundelkiem, mniejszym, bardziej szalonym, ale nie mniej pociesznym.
Wszystko zaczęło się od tego, że zaszła w ciąże (pierwsza ciąża w wieku 8 lat, to był zły znak), z tym, że nie wiedzieliśmy, że jest w ciąży, wg. nas po prostu przytyła na zimę, jadła dużo, ogólnie uważaliśmy, że jest bezpłodna albo jet lesbijką, bo przez 8 lat nie miała małych. W niedzielę wyszła obolała i chuda z budy. Urodziła 3 maluchy, jeden od razu martwy, jeden zaginął po nocy(zjadła?), jeden został. Następnego dnia, pół przytomną Sarę, zawieźliśmy do weterynarza (nie dała rady chodzić, nie jadła, nie zajmowała się maluchem). Okazało się, że ma niewydolność nerek, ogólne zakażenie organizmu przez drogi rodne, gdzie zapewne pies podczas krycia zaraził ją jakimś syfem ;/. Mimo wielkich starań, litrów kroplówek, leków, nieprzespanej nocy, Sara we wtorek rano zdechła zaraz po tym jak skończyła się poranna kroplówka. Mój kochany piesek odszedł...
Ale była nadzieja, została mi na wychowaniu mała suczka, bardzo podobna do Sary (z maści). Z bratową na zamianę co 2-3 godziny (nawet w nocy!) karmiłyśmy małego brzdąca, masowałyśmy brzuszek, pomagałyśmy w wypróżnianiu, tuliłyśmy do snu. Jednak wczoraj zaczął nas niepokoić dziwny oddech maluszka. U weterynarza okazało się, że w płucach ma bardzo dużo płynów. Prawdopodobnie podczas jedzenia zachłysnęła się i zalała płuca. Nie udało się już uratować malucha, który od początku skradł moje serduszko.
Takim to sposobem straciłam wszystkie zwierzaczki, które miałam... przypomnę, że około 2 lata temu ktoś bezpardonowo, pod moim podwórkiem, potrącił mojego kotka! KLIK dodaję odsyłacz, gdyby ktoś chciał przypomnieć sobie moje piękności... :(.

Dziś wiem, że mimo wielkiej miłości do zwierząt nie zdecyduję się na żadne. Po pierwsze dlatego, że Dawid ma dużą alergię na sierść, a po drugie, że wkładam bardzo dużo serca w opiekę nad zwierzakami i nie potrafię pogodzić się później z rozstaniem... :(

Jednocześnie jest to prawdopodobnie ostatni wpis w etykiecie : moje zwierzęta :(.

p.s. na mnie nie patrzcie :P. Pierwsze zdjęcie jest z około 2010 roku, kolejne, to pierwszy dzień Sary w domku, czyli 2007 rok. Ostatnie to pierwsze karmienie maluszka.... :(





wtorek, 3 marca 2015

Eyeliner w żelu Maybelline New York

Miliony eyelinerów mam za sobą. Szukam czegoś idealnego, niezawodnego i wartego dłuższej uwagi. Póki co zawsze sięgałam po tańsze egzemplarze, aż skusiłam się na coś więcej niż 15 zł. Wiele osób chwaliło sobie otóż ten eyeliner. A więc przejdźmy do mojej opinii.

1. Łatwość aplikacji - miękki i delikatny pędzelek pozwala, przy użyciu niewielkiej ilości produktu, narysować dwie kreski. O wiele łatwiej jest nim nakreślić cieniutką kreseczkę (przynajmniej nie mam z tym tak dużego problemu niż zwykle). Mimo cieniutkiej warstwy trochę czasu musiałam poczekać aż wyschnie na powiece.
2 Trwałość - przeciętna. Nie oczekuję całego, 12 h, dnia  nienagannego utrzymania się. Próba na podkład i puder nieudana, szybko zszedł (po około 4 h już było widać przebicia). Podczas aplikacji w kombinacji - podkład - puder - eyeliner - puder - eyeliner było nieco lepiej.
3. Kolor - intensywna czerń. Gdyby tylko nie schodziła tak szybko...
4. Zmywanie - bez problemowo, płynem micelarnym z Biedry idzie jak po maśle.
5. Wydajność - mam za sobą dopiero kilka użyć, ale wydaje się być całkiem wydajny, gdyż naprawdę niewiele go potrzeba, a efekt jest zadowalający.
6. Cena - ok. 29 zł, w komplecie słoiczek z kolorem oraz pędzelek.
7. Czy kupię ponownie? - patrząc na wydajność trochę czasu minie zanim kupię jakikolwiek eyeliner :D. Jednak ze wszystkich tych, które miałam do tej pory - najlepszy!

p.s. pędzel jeszcze nie opanowany, dlatego wyszło z rozmachem i niesymetrycznością :D przepraszam! :D