poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Urodzinowa wycieczka do Niemiec

Nie miałam okazji napisać Wam, że na moje 24 urodziny Dawid zabrał mnie na wycieczkę do Niemiec. Wszystko dzieje się ostatnio tak szybko, że taki wyjazd był zbawieniem dla nas obojga.
Wszystko opiewało się o wyjazd do Tropical Island pod Berlinem. Powiem Wam, że to całkiem urokliwe i fajne miejsce, gdzie warto zainwestować, szczególnie na wyjazd z dzieciakami, czy tak jak my - gdzie z okazji urodzin ma się darmowe wejście. Ponadto można tam wykupić nocleg, albo spać na leżakach na plaży. Całość urządzona jest w ciekawym i spójnym stylu. Mnóstwo atrakcji na dzieci, choć i my, dorośli :P, nie narzekaliśmy na nudę.



Kolejny dzień to Berlin i jego zwiedzanie. Zaczęło się oczywiście od Gmachu Parlamentu Rzeszy, gdzie niestety nie weszliśmy, ale do wieczora podziwialiśmy jego uroki. Później Kolumna Zwycięstwa i Brama Brandenburska, a na popołudnie Mur Berliński, Katedra w Berlinie oraz Stare Muzeum Narodowe. Wieczór spędziliśmy leniuchując właśnie przed Parlamentem.
Wielki upał i pozamykane sklepy nieco pokrzyżowały nam plany, bo fortunę wydaliśmy na wodę i jedzenie "na mieście".






Kolejny, i w sumie ostatni, dzień to zakupy. Ja oczywiście wpadłam w szał w dm i primarku :D.

A po południu powrót do domu. Był to bardzo przyjemny wyjazd, mimo tego, że nocowaliśmy w samochodzie (ale chyba już się do tego przyzwyczailiśmy :P) on i te rozpakowywanie... :)


środa, 26 sierpnia 2015

Kierunek - Bałtyk!

To już po raz drugi w tym roku wylądowaliśmy nad Bałtykiem. Właściwie znów w taki sam spontaniczny sposób, ale tym razem na dwie noce, a nie jedną. Uwielbiamy spać w naszym Yarisie :D dlatego też nie wykupujemy żadnych kwater :).
Tym razem dojechaliśmy do Dębek. Tam z samego rana zrobiliśmy cudowny spacer brzegiem morza i zjedliśmy pyszną rybę w Lagunie.


Później pojechaliśmy na Hel i Cypel.


Po południu byliśmy już w Sopocie, gdzie przekąsiliśmy coś na mieście, a później podjęliśmy próbę spędzenia nocy na plaży. Na próżno... jakiś "typ" schował się za nami i nas bacznie obserwował... odnieśliśmy wrażenie, że to złodziej i czyha na nas. Nie dokończyliśmy nawet piwa i wróciliśmy do auta spać...
Rano udaliśmy się na spacer po molo, śniadanie w jakimś małym barze i tradycyjną kawę w Starbucksie. A w południe już musieliśmy wracać do domu :(.








poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wakacyjne miętuski

Właściwie to nie wiem dlaczego "zimny zielony" nazywany jest miętowym. Mięty to... zielony, po prostu :D. Widzieliście kiedyś miętę? Czy ona ma jakiś inny kolor niż np. pokrzywa? Albo ze mnie słaby zielarz....
Ale cóż, moda okrzyknęła ten odcień miętą, także takie właśnie miałam ostatnio paznokcie: miętowe.
Wydaje mi się, że całkiem ładnie wyszło mi połączenie właśnie owej mięty z THE BODY SHOP i gilterowego topera z ESSENCE.
Całość trzymała się nieźle, około 6 dni (i wtedy pojawiły się konkretne odpryski), natomiast myślę, że to zasługa topera, który jednocześnie wzmacniał poprzedni lakier.
Jest to dość kłopotliwy kolor, szczególnie dla mnie, gdyż nie mam za wielu ubrań w takim odcieniu, a nie wiele innych pasuje do niego. Nie mniej jednak myślę,ze jeszcze pokuszę się o takie połączenie.
A Wy co o tym myślicie? :)



środa, 19 sierpnia 2015

Home details

W nowym mieszkanku urzęduję już od prawie pół roku, ale do tej pory nie miałam okazji zaprezentować go w całości . W związku z większa ilością wolnego czasu dziś postanowiłam generalnie uprzątnąć moje włości i zaprosić Was na szybki spacer po moich 32 metrach kwadratowych. Mieszkano jest małe i właściwie jedno tonowe - brąz. Brąz jest wszędzie, a właściwie drewno lub jego imitacja, co jest elementem przewodnim.

Zacznijmy też od tego, że całe życie mieszkałam w wielkim domu, gdzie przestrzeni nigdy mi nie brakowało. Dziś mam wielki problem, żeby umiejętnie wszystko ułożyć, bo tego miejsca coraz mniej :D. Brakuje mi ogrodu (ew. balkonu), a okna na parterze z widokiem na plac zabaw bywają kłopotliwe, szczególnie, że nie mamy firanek, a tylko rolety. Wszystko jest jeszcze "surowe" i nie do końca okiełznane. Nie mniej jednak uwielbiam moje małe mieszkanko <3.

KUCHNIA
Kuchenne szafki są 3 poziomowe - góra ciemna,środek jasny, dół ciemny. Die listwy ledowe na wyższych poziomach dają bardzo dużo światła, a jednocześnie są ekonomiczne. Niestety przestrzeń robocza jest niesamowicie ograniczona, natomiast płytka elektryczna służy często także jako blat. Dodatki w kuchni są w kolorze żywej zieleni. Niesamowicie podoba mi się to połączenie w kuchni!




JADALNIA
Jadalnia, choć w sumie ciężko ją tak nazwać, to przejście pomiędzy kuchnią a salonem. Stolik w kolorze blatu i dwa ciemne krzesła. Dodatki oczywiście zielone. Rzadko jadamy w tym miejscu. Najczęściej tutaj korzystamy z komputera, a ja piję poranną kawę i załatwiam wszystkie interesy,


SALON
Salon to nic wielkiego i chyba najmniej skończone pomieszczenie w mieszkaniu. Obecna kanapa w miarę wpisuje się w ścianę, chociaż w przyszłości zamieniłabym ją na szarą z dodatkami w jakimś kolorze, póki co piecze nad nią sprawuje nasz Snejk. Pozostałe meble, czyli stolik i niewidoczna komoda są z mojego starego pokoju, więc nie ma co tu pokazywać, bo nic do siebie nie pasuje :D. Notabene, kanapa też z "odzysku" od moich rodziców. Aha, dywan też ze starego pokoju... :D. W formie małej ścianki (między salonem, a "korytarzem" i drzwiami do łazienki) wykorzystaliśmy luksfery, co prawda po ułożeniu okazały się być majestatycznie krzywe, ale jakiś efekt to ma.
Kuchnia, jadalnia i salon to właściwie jedno pomieszczenie z pięcioma oknami. W każdym są rolety noc-dzień w tym samym, bezowym, kolorze. Według mnie bardzo praktyczne!
p.s. na zdjęciu uchwycił się także mój super mega duży odkurzacz! :D

SYPIALNIA

Tu zdecydowanie najbardziej lubimy przebywać, ze względu na duże łóżko :P. Cóż, właśnie poza łóżkiem to nic więcej tu nie ma. Jest to pokój "kiszka" i jego ustawność ogranicza się jedynie to ulokowania łóżka przy oknie, a na drugiej ścianie ogromna szafa.
Początkowo miałam obiekcje co do tak intensywnego koloru ścian. W poprzednim pokoju miałam nieco ciemniejsze połączone z beżem (KLIK1, KLIK2), ale pokój był o wiele większy. Wbrew pozorom jest tu przyjemnie i przytulnie, wcale nie agresywnie. Dodatki są białe i czerwone, poza te dwie barwy tu nie uciekam. Szafa jest w jasnym beżu, bo biała średnio by pasowała na prawie 180 cm szerokości ściany. Zdjęcie było zbędne... :D dwoje beżowych drzwi, bez klamek.

ŁAZIENKA
Jak przypomnę sobie remont to łazienka była naszą (moją) największą zmorą. Nic tak nie działało mi na nerwy jak ona. Zniosłam kucie w żelbecie, żeby kłaść nową elektrykę, zniosłam zalaną kuchnię, zniosłam wyciek gazu, zniosłam wywalanie ścian i inne nieprzyjemności. Ale łazienki znieść nie mogłam! Nic mi tu nie pasowało i żadna koncepcja nie była słuszna. Żaden sklep nie oferował tego co chciałam. Jest ona tak masakrycznie mała, że w pewnym momencie myślałam, że pralka będzie stać na klatce. Ale wspólnymi siłami, moimi, mojej mamy, mojego wujka i oczywiście Dawida udało się! Imitacja drewna oczywiście dominuje,a  do tego dodatki w brązie - jeszcze nie zdecydowałam się na konkretny kolor dodatków, więc jest to co miałam. Dzięki tej ogromnej przestrzeni (o ironio) bardzo ciężko zrobić było jakiekolwiek wyjściowe zdjęcie.



wtorek, 18 sierpnia 2015

Cera naczyknowa, jak sobie radzić? IWOSTIN

Cera naczynkowa jest szczególnie wymagająca. Oczywiście nikt inny jak ja musi ją mieć... pamiętam jeszcze za czasów podstawówki jak mama smarowała mnie tłustymi kremami, bo byłam czerwona jak papryka :D, a gimnazjum rozpoczęłam kurację zamykania naczynek, co niestety nie dało długofalowych skutków, bo wciąż pojawiały się nowe pajączki. Jak skończyłam 18 lat i tym samym skończyło się darmowe zamykanie naczynek... :D to zwyczajnie zaprzestałam to robić. Od tych kilku lat wspieram się tylko suplementami, witaminami (w szczególności C ) oraz kremami. Nie ukrywam, że pomimo czerwonych pajączków wciąż (od ponad roku już!!!) nie mam na twarzy ani odrobimy podkładu.

Do najczęstszych i najprostszych sposobów na cerę naczynkową są:
-podkłady z zielonym odcieniem, redukujące czerwony, lub też takie same korektory
-witamina C, gdzie ja preferują tą naturalną (owoce, warzywa)
-pamiętanie o filtrze na twarzy i unikanie nadmiernego słońca
-unikamy peelingów gruboziarnistych, preferowane enzymatyczne
-nie używać kosmetyków o charakterze pobudzającym (mających w składzie np mięte, pieprz), co przyspiesza krążenie, a więc naczynia się rozszerzają i pozostaje zaczerwienienie
-nie wiem ile w tym prawdy, ale też te tłuste kremy, od małego mama mnie nimi katowała i jakoś żyję  :D.

Krem IWOSTIN należy do tych bardziej aptecznych specyfików i takie też ma opakowanie.
Wiadomo, że nie pozamyka mi wszystkich naczynek, a w sumie to ani jednego, natomiast może delikatnie je rozjaśnić. I rzeczywiście coś z w tym jest, ale nie, żeby to był efekt "WOW". Krem jest dość ciężki, ale na noc idealny, bo do rana wchłania się cały. Ma piękny zapach :D bo dla mnie pachnie delikatnym, męskim perfumem :D. Do tego nawilża i znikają suche skórki.

Krem mogłam przetestować dzięki uprzejmości: www.i-apteka.pl

Cena: w okolicach 35 zł

Moja opinia: Za wydajność i zapach ma wielki plus. W sumie nawilżanie też jest dobre Jednak jego prawdziwe przeznaczenie - naczynka - wzmacnia, ale nie wydaje mi się, by wystarczająco. Możliwe, że przy dłuższym stosowaniu byłyby lepsze skutki, a do tego zniechęca cena, bo kremy do twarzy, które mnie satysfakcjonują tym samym efektem, kosztują max 20 zł :).