wtorek, 28 lutego 2017

Mgiełki do ciała - Hollister

Z czym kojarzy się Wam słoneczna Kalifornia?
Wyobraźcie sobie, aby chociaż na chwilę przenieść się w słoneczny, beztroski, owiany słodkim zapachem kwiatów świat, gdzie panują wieczne wakacje, brzmi nieźle, prawda? Szczególnie gdy u nas wiosna nawet nie potrafi zagościć na dobre..

Używałam już wielu mgiełek, jednak każda miała jakiś minus. Niektóre bardzo często utrzymywały się na skórze/ubraniach/włosach pierwsze 10 minut, a później ulatniały się, albo zaczynały pachnieć inaczej. To zraziło mnie do używania mgiełek i zdecydowanie przestawiłam się na perfumy.
Może i byłoby tak dalej, gdyby nie promocja, na którą trafiłam podczas ostatniej wizyty w Warszawie.
Hollister to z założenia sklep dla surferów. Jeżeli kiedykolwiek byliście w tym sklepie, niekoniecznie w Warszawie da się odczuć inny klimat tego miejsca. Co prawda ceny ubrań w stosunku do jakości czasem zostawiają wiele do życzenia, ale czasami naprawdę są warte, co potwierdza połowa szafy mojego mężczyzny.

No właśnie, sama mam niewiele ubrań z tego sklepu, a to zasługa przede wszystkim rozmiarów,krojów i cen, które do mnie nie pasują, albo są nie dla mnie :P. Jednak zapachy mgiełek urzekły mnie niesamowicie! Do tego promocyjna cena zmusiła mnie do zakupu! Zbyt duży wybór i mało czasu nie pozwolił mi wybrzydzać, więc niemal losowo wzięłam zapachy.
(Poza tym, mój mężczyzna uwielbia zapach tego sklepu :D a więc może mieć go już na co dzień hehe)

1. Tropical Sea Salt Mist
Zapach typowo słodki, waniliowo-kokosowy, z delikatnymi przebłyskami tropikalnych owoców. Idealne odwzorowanie olejków do ciała, które nierozłącznie kojarzą się z wakacjami i plażą! Idealny właśnie na plażowanie, odpoczynek nad wodą.


2. Lunada Bay Mist
Słodkie zmieszanie nektarynek, lotosu i wanilii. Zapach miesza swoja słodkość ze świeżością, co naprawdę dobrze ze sobą współgra! Wydaje mi się być idealnym zapachem na wieczorny spacer w ciepłym wietrze, czy niezobowiązujące spotkanie. Widzę go w zachodzie słońca na plaży :).

3. Solana Beach Mist
Kompozycja owocowo kwiatowa - mój ulubiony jaśmin i ulubione maliny, do tego białe piżmo. Zapach nieco bardziej wyraźny, nie tak słodki, jednak równie świeży i delikatny. O ile wcześniejsze zapachy są typowo owocowe, ten waha się między owocami a klasyczna wodą perfumowaną, to zapewne zasługa obecnego piżma. Moc i zdecydowana świeżość zapachu powoduje, że użyłabym go na imprezę. 

4. Palisades Beach Mist
Kolejny zapach, wahający się pomiędzy typową mgiełką, a woda perfumowaną. Nie wiem, czy to bergamotka powoduję moc, jednak w połączeniu ze świeżym kiwi, brzoskwiniami i różowym grapefruitem tworzą słodko świeży zapach. Tu, podobnie jak w przypadku Lunada Bay widzę go w słonecznym spacerze :).

O ile na ciele mgiełki maja trwałość kompletnie przeciętną - po ok. 4 godzinach właściwie czuć zero (typowe mgiełki) tak włosy i ubrania zatrzymują zapach na dłużej, nawet na drugi dzień.
Spośród wszystkich wybranych trudno mi zdecydować, który z nich może być moim faworytem, a już na pewno spośród wszystkich możliwych zapachów nie byłabym wstanie go wskazać, po prostu w pewnym momencie wszystkie zaczynają pachnieć tak samo :D.
Dodatkowo nazwy zapachów to nadmorskie miejscowości na całym świecie, nie tylko w Kalifornii.

A Wy, miałyście jakąś styczność z mgiełkami Hollister? A może z jakimiś innymi, wartymi polecenia? :)

czwartek, 23 lutego 2017

Kringle Candle - AQUA

Witajcie! Dziś każdy zajada się pączkami (ja zjadłam tylko - aą? dwa ;)), a ja jednak nie o słodkościach, a o świeżych zapachach :).
Jak wiecie jestem wielką fanką palenia rozmaitych wosków i świeczek. W IKEA zawsze wykupuje każdy zapach, a na goodies.pl wybieram coraz to nowe woski. Podczas ostatniego zamówienia skusiłam się na wosk od firmy Kringle Candle, z której jeszcze nic nie testowałam.
Woski KRIGNLE CANDLE są zapakowane w praktycze, wielorazowe pudełeczko, gdzie mamy wyraźny podział na 5 porcji. Woski nie kruszą się, delikatnie odłamuje się każdy kolejny kawałek.

Wybrany przeze mnie zapach to AQUA. Bardzo lubię świeże zapachy, więc nic dziwnego, że akurat ten zapach do mnie trafił. Pierwsze "suche" wąchanie od razu skojarzyło mi się z perfumami mojego mężczyzny Armani Aqua Di Gio, co automatycznie podniosło poprzeczkę dla zapachu.


No i faktycznie, po zapaleniu naprawdę czuć te perfumy, świeże i męskie. Producent zapewnia, że to cytrusy, bergamotka, piżmo i drzewo sandałowe. Zapach bardzo szybko i na dość długo rozprzestrzenia się po pomieszczeniu, co powoduje, że nie musimy go palić długo. Wydaje się być idealny na letnie, ciepłe popołudnia, czy słoneczne poranki.

Zapach dostępny jest w sklepie goodies.pl, bezpośrednio TUTAJ.


poniedziałek, 20 lutego 2017

Dagmar – nowe wody zapachowe ŚWIT Pharmy

Od kilku lat jestem wierna kilku swoim sprawdzonym zapachom i bardzo trudno przekonać mnie do zmiany perfum. Zimą jednak nieco inaczej podchodzę do tej sprawy. Podczas okresu grzewczego perfumy nabierają na intensywności, a jednocześnie przy suchym powietrzu i lekko zatkanym nosie mamy wrażenie, jakbyśmy się dusili. Nawet nasze ulubione perfumy potrafią nas po prostu drażnić.
Dlatego wtedy stawiam na mniej wyczuwalne aromaty jednak wciąż świeże i kobiece.

Nowe wody toaletowe od ŚWIT Pharmy to linia zapachów, która została zainspirowana kwiatowymi aromatami. W ten sposób mamy przyjemność czuć 3 nowe wonie: liliowy, magnoliowy oraz słonecznikowy. 
Warto też zaznaczyć, że sama przesyłka była dla mnie wielką niespodzianką :). 50 ml szklane fiolki wyglądają naprawdę dostojnie i kobieco, woda w każdym z przypadków ma delikatny pastelowy odzień sugerując jednoczenie zapach, który i tak jest wypisany na skromnej metce. 
Pomimo, że jest zima, wprowadzę Was w nieco wiosenne przedsionki.

P.S. Wszystkie zapachy możecie dostać od niedawna w Rossmannie!


Magnolia to zmysłowy i uwodzicielki zapach dla romantycznej kobiety. Jest słodki i pasuje do dojrzałej kobiety.


Co do samej magnolii - wierzę, że jeżeli kiedyś będę miała swój własnym dom to w słonecznym ogrodzie zasadzę właśnie drzewo magnoliowe. Te przecudownie przystrajało portugalskie ulice i kwitło już na przełomie lutego i marca!

NUTY ZAPACHOWE:
·     głowa: czarna porzeczka, mandarynka, grejpfrut
·     serce: magnolia, jaśmin, kwiat pomarańczy
·     baza: paczula, drzewo sandałowe, cedr, wanilia, piżmo

Cena: ok. 17 zł/ 50 ml

Lily to lekka i czarująca kompozycja dla współczesnej i aktywnej kobiety. Zapach jest delikatny i kojarzy mi się z kwiaciarnią pełną świeżych, ciętych kwiatów. 

Zdjęć samej lilii nie mam, ale liście chyba też się liczą? :)

NUTY ZAPACHOWE:
·     głowa: brzoskwinia, jabłko, zielony hiacynt
·     serce: lilia, róża, jaśmin
·     baza: bursztyn, piżmo

Cena: ok. 17 zł / 50 ml

Sunflower to zapach, z którym wiązałam największe nadzieje. Uwielbiam słoneczniki jako kwiaty, bo pomimo, że szczególnego zapachu nie mają to wizualnie prezentują się przepięknie. Według twórców ma to być ciepły i energetyczny zapach, idealny na dzień dla wiecznej optymistki. I faktycznie, pachnie świeżo i energetycznie, jednak w moim odczuciu jest to bardziej świeżość domowa. Trudno mi opisać ten zapach, gdyż naprawdę czuję w nim wiosenną lekkość i energię, jednak nie na ciele a w mieszkaniu.

Zdjęć słoneczników mam naprawdę wiele :).

NUTY ZAPACHOWE:
·     głowa: kwiat pomarańczy, melon, brzoskwinia
·     serce: irys, róża herbaciana, cyklamen, osmantus
·     baza: drzewo sandałowe, mąkla tarniowa

Cena: ok. 17 zł/ 50 ml


czwartek, 16 lutego 2017

myWONDERBALM od MYIA cosmetics

Jeżeli jesteście w trakcie poszukiwania idealnego kremu do twarzy musicie koniecznie przetestować kremy od MYIA cosmetics myWONDERBALM.

Wśród całej palety znajdują się:
- I'm Coco Nuts
- Hello Yellow
- I Love Me
oraz prezentowany dziś przeze mnie
- Call Me Later

Wszystkie wersje nie zawierają parabenów, silikonów, olejków mineralnych, PEG-ów, sztucznych barwników i glikolu propylenowego.

Call Me Later w swoim składzie ma same perły - olejek jojoba, witamina E, prowitamina B5 oraz najważniejsze masło shea - czyli istna bomba regenerująco-odżywcza. Nic też dziwnego, że wg. sugestii producenta przeznaczony jest do skóry normalnej, ze skłonnością do przesuszania, suchej i bardzo suchej. Sama nazwa przypisuje się do osób, które potrzebują odpoczynku, relaksu, chwili dla siebie.

Krem można aplikować na całe ciało, jednak jego działanie wręcz zmusza nas do używania go tylko na twarz - a działa naprawdę przyjemnie!

W niebieskim elastycznym opakowaniu, zamykanym na praktyczny klik, znajduje się 75 ml kremowej, białej substancji. Nie ma żadnych problemów z wydobyciem kosmetyku. Wchłania się ekspresowo pozostawiając skórę napiętą, miękką i wyraźnie nawilżoną już po kilku pierwszych użyciach. Nie stosowałam go pod podkład, jednak myślę, że nie zrobiłby żadnej krzywdy.


Cena: 29,99 zł / 75 ml - KLIK
Kosmetyk naprawdę jest wart tej ceny, szczególnie, że wydajność też jest nienaganna!


poniedziałek, 13 lutego 2017

Revitol - Plus - żel do higieny intymnej Miravena cosmetics

O tym, że warto dbać o swoją higienę osobistą wspominać nikomu nie muszę. To przecież nie temat tabu! My kobiety jesteśmy jednakże szczególnie narażone na wszego rodzaju uszkodzenia naskórka czy infekcje. Zwykłe mydło czasem nas zawodzi, dlatego warto zainwestować w sprawdzony kosmetyk, który mimo wszystko wyrówna nasze ph i zadba po nasz komfort i samopoczucie.

Kosmetyki do higieny intymnej nie powinny być tematem tabu dlatego dziś przedstawiam Wam owy produkt od Miravena cosmetics.

Preparat ukryty jest w bardzo przyjemnym wzrokowo kartoniku. Wewnątrz, w plastikowej buteleczce ukryte, jest 250 ml kosmetyku, o bardziej wodnistej niż żelowej konsystencji, który dozuje się niezwykle praktyczną pompką. Kosmetyk jest bardzo wydajny, gdyż taka buteleczka starcza mi na ok. 3 miesiące codziennego stosowania! 
W moim przypadku padło na nutę zapachową: żurawina oraz owoce róży czyli słodki i przyjemny. 
Poza tym, płyn bogaty jest ww Wit. C. oraz rutynę, likopen, antocyjany, kwercetynę, taninę oraz tokotrienole. 
Zgodnie z obietnicami producenta działa tak, aby kobieta czuła się swobodnie i delikatnie, bez uczucia dyskomfortu w każdy dzień, czyli świeżo i delikatnie, bez podrażnień czy uczucia pieczenia.
Cena za 250 ml kosmetyku waha się od 25 do 35 zł. 

Uważam, że w każdym wieku powinnyśmy dbać o siebie i działać profilaktycznie, nie tylko jeżeli chodzi o "nasze sprawy". Regularne badania, morfologia, mammografia czy wszystkie inne, w okół których mówi się co raz więcej, dają nam więcej spokoju i stabilności niż wmawianie sobie, że wszystko jest OK. Wielu organów nie da się uzdrowić, a i czasem próba uzdrowienia nic nie daje. Także Kobietki, dbamy o siebie już od najmłodszych lat i szanujemy swoje ciało, bo innego mieć nie będziemy :)!

czwartek, 9 lutego 2017

KONKURS - wygraj olejek od LaNature

Witajcie, przychodzę dziś  do Was z szybkim i prostym konkursem!

Do wygrania jest olejek "niespodzianka" od LaNature.


Zasady:
1) Zostaw komentarz pod tym postem ze swoim adresem email :)
2) Polajkuj LaNature na FB - KLIK
3) Obserwuj LaNature  oraz MNIE na instagramie
4) Obserwuj mojego bloga
Konkurs trwa do 11.02 włącznie, później szybko wylosuję jedną osobę i się z nią skontaktuję drogą mailową, a olejek przy dobrych lotach, możliwe, że dotrze jeszcze na Walentynki! <3


Nagrody zapowiadają się kuszące, także serdecznie ZAPRASZAM! :)

poniedziałek, 6 lutego 2017

Indigo - dużo dobrego dużo pięknego

Nie głupi powiedział, że pierwsze wrażenie to klucz do sukcesu. Marka Indigo połączyła i wizualne aspekty i dobro kosmetyków. Zestaw jaki otrzymałam to bomba nowości, piękna i przede wszystkim efektu! Do tej pory słyszałam tylko o lakierach hybrydowych tej marki, a teraz poznałam także wiele innych kosmetyków - naprawdę wartych uwagi.

Balsam do ciała schowany jest w dość mały opakowaniu, z praktyczną pompką. Idealnie sprawdza się jako wersja na podróż. Zapach jest słodki i kobiecy. Nawilżenie na prawidłowy poziomie, jednak wielkiego "wow" nie odczułam. 


Oliwka do skórek jest idealna! Ślicznie i długo pachnie, a przy tym spełnia swoją funkcję - a więc doskonale nawilża.Połączona z odżywką doprowadza paznokcie do idealnego wyglądu! Kosmetyk aplikuje się wygodną pipetką, który pozwala na nieprzesadzenie z kosmetykiem.


Lakiery opisywałam już TUTAJ.
Top sprawuje się zwyczajnie, jak na top przystało - nabłyszcza lakier i dodaje nieco trwałości.
Odżywka, jak wspomniałam powyżej, naprawdę działa, a połączona z Oliwką naprawdę działa cuda :).


Idealny krem do rąk był już opisywany TUTAJ.

Serum z mirrą w pisaku jest zachwalana przez wszystkich! Ja jednak mam z nią problem ... wolę jak coś szybko zasycha i znika (no i daje efekty). Tu mam problem z systematycznością, bo po prostu nie lubię czekać aż coś się wchłonie... Także wciąż czeka na drugą szansę :)

Kosmetyki, poza przecudownym opakowaniem i zapachem na prawdę wzbudzają moje zainteresowanie. Ponadto, uważam, że ich działanie (w zdecydowanej większości) idealnie spełnia moje oczekiwania :).

czwartek, 2 lutego 2017

Kocham Cię...

Dziś niezwykle prywatnie, a jednocześnie w pełni odzwierciedlające moje obecne, wewnętrzne uczucia.

Minął miesiąc odkąd powiedziałam "TAK", a tym samym zostałam narzeczoną.
Zaraz minął 2 lata odkąd razem zamieszkaliśmy we wspólnym mieszkaniu.
Zaraz minął 3 lata odkąd oficjalnie jesteśmy parą.
A zaraz jeszcze minął 3,5 lata odkąd się znamy.

Cóż. Jednemu może wydawać się, że to krótko i wszystko szybko. Jednak patrząc przez pryzmat moich poprzednich "przygód" to ON jest moją prawdziwą pierwszą miłością! Do takich decyzji trzeba dorosnąć, nie warto rozdrabniać się na prawo i lewo i każdemu z daleka krzyczeć wielkie słowa. Prawdziwa miłość nie może być prosta i raczej nie przychodzi bez przeszkód. O taką miłość trzeba konkretnie zawalczyć!

Zanim zostałam dziewczyną Dawida musiałam swoje odpłakać i swoje przecierpieć.

Zaczęło się niewinnie. Poznaliśmy się w klubie i od początku poinformowaliśmy się wzajemnie, że związku nie szuka żadne z nas. Później jeszcze kilka niezobowiązujących herbat, wspólny wypad do kina i luźne pogaduchy. Najbardziej jednak liczyło się wsparcie, które w nim miałam podczas wyrywania ósemek, kiedy to niemal nieprzytomna umierałam kilka dni w łóżku. Opiekował się mną jak swoją. Tak dobrze poczułam się w jego towarzystwie, że gdy oznajmił mi, że wyjeżdża do Anglii (a właściwie wraca, bo był tu tylko na święta) myślałam, że łzom końca nie będzie. Poczułam pustkę i ogromny smutek. Właśnie wtedy, w dniu wyjazdu, on pierwszy raz powiedział "KOCHAM".
Później walczyła z nami odległość i czas - przecież za kilka tygodni leciałam na pół roku do Portugalii. Nie było mowy, abym zrezygnowała z wyjazdu. Dawid codziennie dzwonił, były pierwsze kłótnie i pierwsze słodkie deklaracje. Zapadła decyzja - on przyjeżdża do mnie, do Portugalii! Miał być wstępnie tydzień - został już na zawsze. Na lotnisku Stansted zostałam oficjalnie jego dziewczyną. Obydwoje płakaliśmy jak bobry, na szczęście ze szczęścia.

W Portugalii było cudownie, miłość kwitła, a my tak naprawdę poznawaliśmy siebie w prawdziwym świetle - w codziennych obowiązkach i sytuacjach. Nie było mowy, że podczas kłótni któreś wraca do swojego pokoju czy domu - radzimy sobie z tym razem, w jednym pomieszczeniu. Pozwoliło to nam poznać naszą rzeczywistość, nasze prawdziwe zachowania. Sprawdziliśmy siebie wzajemnie jak wygląda nasze podejście do zarządzania pieniędzmi, co potrafimy gotować i jak to naprawdę jest z tym porządkiem w szafie. Tutaj nie dało się oszukać. Pomimo, że dowiadywaliśmy się o sobie nieraz naprawdę szokujących faktów to ta ciekawość jeszcze bardziej skłaniała nas ku sobie.
Jednak powrót do prawdziwej, polskiej, i wspólnej rzeczywistości był ciężki. Przez pierwsze pół roku po powrocie z Portugalii zdawało się, że wszystko jest przeciwko nam. Pojawiło się wiele problemów, czasem niezależnych od nas. Jedyne wyjście jakie widzieliśmy to było wspólne wspieranie się, a niestety obydwoje mieliśmy swoje słabe dni. Momentami miałam wrażenie, że coś na siłę nie chce abyśmy byli razem. To jednak działało na nas bardziej motywująco i zbliżało nas do siebie zamiast oddalać.

Co przecierpieliśmy to nasze, a po każdej burzy wychodzi słońce. Tak i się stało. Udało się nam zamieszkać razem, we wspólnym mieszkanku. Ciasne, ale własne. Ja skończyłam studia i jeszcze w ich trakcie dostałam dobrą, pracę. On zaczął dobrze zarabiać i w końcu zaczęliśmy czuć ulgę. Małymi krokami dążyliśmy do tego, aby czuć niezależność i stabilność.
Do pełni szczęścia trzeba było nam niewiele - wspólny kąt i wewnętrzne ciepło, a reszta była tą cząstką, która dopełniała tą radość. Do dziś wielką ulgę i radość daje mi możliwość przytulenia się do niego z samego rana. Każdego dnia doceniam to, że jest obok mnie, zawsze na wyciągnięcie ręki, a nie tyle kilometrów, bez możliwości spojrzenia w oczy. Dziś wiem, że nigdy już go nie puszczę <3.

I gdy tak te nasze spokojne i radosne życie się toczyło. Jednak Dawid doszedł do wniosku, że to za mało. Nie ukrywam, że i ja czasem wytykałam mu palec u prawej ręki, jednak to do niego należała ta rola: gdzie, kiedy i w jaki sposób. 
Zrobił to w najmniej spodziewanym momencie, wtedy, kiedy myślałam, że pewnie jeszcze poczeka, a może nie czuje tego, albo coś innego. Naprawdę nie spodziewałam się, że aż tak mnie zaskoczy. To był prawdziwy szok, a jednocześnie jakaś ulga - bo czasem zastanawiałam się co siedzi w jego głowie. Symboliczne tak, wychachłane przez łzy, w wietrze kasprowego wiatru, otworzyło nam kolejny etap w życiu. Już miesiąc.

Jaka jest puenta mojej opowiastki? 
Może to, że prawdziwa miłość przychodzi sama, znienacka, nie jest wymuszana czy wyszukiwana na siłę. Może też to, że prawdziwe szczęście to nie materialne dobra, a bliskość drugiej osoby, jej obecność i wsparcie. Może też to, że nie czas kształtuje nasz związek, a nasze poważne podejście do tego. A może też to, że na miłość naprawdę warto czekać <3.

P.S. Zapomniałabym o najważniejszym. Walentynki powinniście obchodzić codziennie :).