czwartek, 14 lutego 2019

Marion - kosmetyki do stylizacji włosów PROSTE WŁOSY

Witajcie!
Czy też tak macie, że jak ma się kręcone włosy to chce się proste, a jak proste to kręcone? No właśnie... Kiedyś miałam piękne falowane włosy, wtedy marzyłam o prostych drutach... mam te druty (trochę nieokiełznane, ale proste), a w sumie chciałabym mieć kręcone... no i tak w kółko.
Dziś przychodzę do Was s kosmetykami do stylizacji włosów od Marion z serii Proste Włosy. Testowałam zarówno płyn do stylizacji włosów jak i krem.
Na pierwszy rzut idzie płyn. Zamknięty w wygodnej 200 ml butelce z atomizerem. Zapach jest jakby delikatnie podobny do keratyny, taki słonawy, ale nie utrzymuje się na włosach. Podczas aplikacji wydaje się być delikatną mgiełką na włosy. 
Efekt zobaczycie na zdjęciu poniżej. Z lewej strony to moje włosy suszone bez żadnych dodatków, a po prawej z użyciem płynu. Za każdym razem myłam włosy tymi samymi kosmetykami, suszyłam włosy na szczotce, ciepłym powietrzem, bez użycia prostownicy, kosmetyk aplikując na długość od ucha w dół.
Włosy zdecydowanie są przyjemniejsze w dotyku, gładkie, sypkie i okiełznane. Mgiełka nie obciąża włosów, nie zauważyłam wzmożonego plątania. Ten efekt utrzymuje się do kolejnego mycia, chociaż pojedyncze pasma się poskręcają, szczególnie rano.

Cena: 9-10 zł/200 ml


Z kremem było trochę gorzej. Zacznijmy od opakowania - 150 ml lekkiego, jednak nie lejącego się kremu zamknięte jest w miękkiej tubie, zamykanej na klasyczny klik, zapach zupełnie bez wyrazu, jednak nie trzymający się na włosach. Na długość włosów nakładałam niewiele kosmetyku, odrobinę więcej tyle co na zdjęciu niżej. 
Już samo suszenie było średnio przyjemne, bo miałam ciągle wrażenie, że na włosach jest niezmyta odżywka, co ostatecznie powodowało szybsze przetłuszczanie się włosów. Poza tym włosy były skłonne do plątania, były oklapnięte i szybko traciły świeży wygląd.
Kiedy aplikowałam mniejszą ilość to włosy były napuszone... no i efektu brak.
Na drugi dzień włosy były bardziej proste niż przy użyciu mgiełki, ale odbywało się to kosztem świeżości, więc zdecydowanie częściej decydowałam się wtedy na ponowne mycie włosów.

Cena ok: 8-9 zł / 150 ml


Poniżej widzicie zdjęcia od lewek - bez niczego - płyn - krem. Zdjęcia robione zaraz po umyciu i wysuszeniu.

O ile płyn naprawdę mi odpowiada i będę go używać, tak krem nie jest dla mnie.

poniedziałek, 11 lutego 2019

OH! my LIPS - Eveline 05 Red Passion

Witajcie!
Idą Walentynki, a więc warto pomyśleć o jakimś zmysłowym kolorze na usta! Jak możecie zauważyć ostatnio zakochałam się w kolorach na ustach i niemal nie wychodzę bez umalowanych, to taki obowiązek jak tusz do rzęs.
Dziś przedstawię Wam kolor od Eveline Cosmetics, który już dawno chciałam upolować na promocji w Rossmannie, ale w moim sklepie go nie było (nie miałam chęci szukać gdzieś indziej) i zaniechałam polowania. Później dostałam go na Mikołajkowy spotkaniu Blogerek i to był najlepszy strzał dla mnie! Możecie się spodziewać, że ta recenzja będzie owiana mocną superlatyw!




Zestaw to oczywiście pomadka w płynnej formie, z aplikatorem z klasyczną gąbeczką w matowej buteleczce oraz dopasowana odcieniem, miękka konturówka. Jak dla mnie takie zestawy to idealne połączenie, bo zawsze mamy tą odpowiednią konturówkę i nie martwimy się o to, że kolor nie pasuje. Do tego konturówka zamykana jest temperówką, to też mega ułatwienie! Zestaw zamknięty jest w kartonowe opakowanie, chyba już łudząco przypominające inne zestawy, innych marek, co nie zmienia faktu, że jest ładne, estetyczne i względnie proste.

Po opakowaniu powinniśmy się spodziewać soczystej czerwieni, w końcu Red Passion, jednak po aplikacji można zauważyć, że to taki głęboki róż, wpadający w czerwony. Nie jest to silna czerwień, co chyba właściwie mnie jeszcze bardziej cieszy. W zależności od światła kolor wydaje się mniej lub bardziej czerwony. Kolor oczywiście jest matowy, dobrze się kładzie, szybko schnie, jednak ucieka z ust jak przy użyciu klasycznej pomadki, dlatego krwiste buziaki zostają na szyi naszej sympatii (hihi).

Cena : ok. 20 zł




Jeżeli chodzi o trwałość, to nie tak daleko jej dla mojego ideału w Lovely  z serii K Lips. Co prawda kolor się zjada, ale umie przetrwać dwa posiłki!  jednak w połączeniu z kawą już wymięka, a przy tak intensywnym kolorze widać jego ubytki. Na szczęście dołożenie kolejnej warstwy nie stanowi żadnego problemu.
Jak przystało na matowe pomadki potrafi wysuszać usta, ale to oczywiste w tym przypadku.

Czy ten kolor skradł też Wasze serca? ;)
WWW / FB / IG