wtorek, 26 listopada 2013

Everything that downs me makes me wanna fly

Pomyślałam sobie, że leżenie w łóżku musi stać się choć trochę produktywne. Nie leżę na przeziębienie, nie mam temperatury, muszę wlewać w siebie hektolitry płynów, chyba, że w pewnym momencie okaże się, że to wyrostek, albo zwyczajnie antybiotyk zadziała, brzuch przestanie boleć i będę już zdrowa :).

Ciężko jest mi bezczynnie leżeć w łóżku. Nawet moja mama była zdziwiona jak zobaczyła mnie w niedziele rano. Wyglądałam jak zwłoki, a miałam jechać na cały dzień do Warszawy... nie w moim stylu jest odwoływać takie wyjazdy. A tu proszę. Siła wyższa ;/ i nawet ja musiałam się poddać. Nie wspomnę też o tym, że ominęło mnie drugie spotkanie podlaskich blogerek, a także właśnie odlatuje mój samolot do Szkocji... genialnie!!! Nic tylko się cieszyć :(.
A poniższe zdjęcia zrobiłam jeszcze w piątek. Jeszcze wtedy czułam się normalnie i nic nie wskazywało na to, że za kilka godzin mam paść ofiarą odwodnienia i leżeć pod kroplówką....
Ale dobra! Dziś już jest zdecydowanie lepiej. Znalazłam w internecie poniższy tekst Lenona, który mi uświadomił, jak wiele planowałam, a jak życie to zweryfikowało w jedną noc. Jaka rada na przyszłość? Nie planować tylko działać!!! Także, teraz jak pojadę do Warszawy to bilet kupię u konduktora, a nie kilka dni przed, a na samolot ... chociaż bagaż będę dokupować w ostatniej chwili :P.

Jakość zdjęć jest tragiczna!!! Nie wiem jak unikać tego, jakieś wskazówki? Bloger niesamowicie zakłóca ich kolory ;/. Może po prostu nie powinnam ich edytować w programach graficznych?




5 komentarzy:

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics,