wtorek, 9 grudnia 2014

Tangle teezer

Rzuciło się na włosy :D.
Żadna to nowość na "rynku blogowym", jednak do mnie dotarł dopiero teraz. Kuszona promocjami na różnych stronach przekonałam się do zakupu dopiero jak zobaczyłam go stacjonarnie w Douglasie.
Mam ostatnio duży problem z rozczesywaniem włosów. Kłębią mi się okropnie, przez co podczas czesania dużo wyrywam. Do tej pory używałam zwykłego, plastikowego grzebienia z szeroko rozstawionymi ząbkami. Namiętnie poszukiwałam drewnianego (nie elektryzuje włosów), jednak marne szanse.
Padło na tangle teezer. 34,90 zł to chyba nie wygórowana cena? Owszem, w sklepach internetowych jest za 29,90 i czasem mniej, ale koszty przesyłki, kuszenie innymi promocjami i tak pewnie wyszłoby więcej :D.

Sam grzebyczek jest dość poręczny, choć pozornie nie wygląda tak. Przy mokrej dłoni rzeczywiście troszkę wyślizguje się, ale poza tym nie stwarza problemu. Nie ciągnie włosów! Oczywiście oczekiwałam, że za jednym pociągnięciem od razu rozczesze włosy... :D ale po kilku mocniejszych chwytach ładnie radzi sobie z moimi kołtunami, które są moją zmorą! i co najważniejsze - nie boli to!
Nie wiem czy powinnam go tak zachwalać, ale nic nie zmieniło się w pielęgnacji moich włosów, a widzę dziwną poprawę. Rzeczywiście, ścięłam włosy, gdzie efektem są niepuszące się już końcówki, ale raczej nie miało to wpływu na ich miękkość. Czy to tangle teezer? Wydaje mi się, że mogę mu przypisać tę zmianę! Wielki plus!
Polubiliśmy się :)


5 komentarzy:

  1. Ja swojego TT nie oddałabym nikomu ♥ Jest niezastąpiony :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tangle teezer. To moje magiczne mydełko :D

    OdpowiedzUsuń
  3. teraz TT w Hebe jest za niecałe 25 zł ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam i sobie chwalę ;) Obserwuję i zapraszam również do siebie:)

    OdpowiedzUsuń

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics,