Zdjęcia w scenerii nieco świątecznej, bo kolorystycznie tak mi pasowało :D, ale też może to być pewna sugestia, że spodziewałam się zapachu owocowego wypieku na święta (np. szarlotki, czy ciasta ze śliwką - tu co prawa nie na Boże Narodzenie :D ale też na słodko). Ogólnie spodziewałam się słodyczy z domieszką kwaśnego odczucia. To miał być świąteczny deser. Jaki był efekt?
Efekt był bardziej rozczarowujący, właśnie dlatego, że skupiłam się na słodkiej gruszce, w wyobrażeniu - w polewie żurawinowej.
Zapach okazał się ostry. Kwaśny aromat zaczął być męczący i duszący, po prostu nieprzyjemny. Każde kolejne palenie było mniej intensywne, ale wciąż nie było to przyjemne oczekiwanie na deser. Moje rozczarowanie dosięgło zenitu, bo dawno mnie tak nie rozczarował żaden wosk. Aromat jest silny, intensywny, bardzo przeperfumowany.
Jak już na pewno mówiłam- nigdy nie miałam wosku! Ale może się skuszę po twoich postach:)
OdpowiedzUsuńKochana! musisz! o wiele lepsza sprawa niż świeczki czy inne sposoby na uzyskanie fajnego zapachu w pomieszczeniu :)
UsuńA mi się ten zapach spodobał ;) No może wyobrażałam go sobie inaczej, ale był w porządku ;)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam wosku. A zapach pewnie świetny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, nataa-natkaa.blogspot.com
jeju, szkoda, że tak Ci się nie spodobał, ale w takim razie i ja pewnie bym nie polubiła, bo nie lubię takich mocno kwaśnych zapachów...
OdpowiedzUsuń