Zaczynając robić zdjęcia do tego postu byłam raczej nastawiona, że post się nie pojawi. Moje zdolności kulinarne są raczej w stanie 5/10, ale chyba najwyższa pora aby to zmienić.
Wyjątkowo nie miałam większych problemów z próbą upieczenia tego ciasta. Poradziłam sobie bez miksera (tylko tradycyjna ubijaczka) oraz bez margaryny w kostce (była margaryna do smarowania :D). Nie mniej jednak SZOK! pierwszy raz nie wyszedł mi zakalec! To coś wyjątkowego!
Przepis jest niezwykle prosty, ale moja radość po wyciągnięciu z blaszki nie-zakalca musiała znaleźć ujście w formie przepisu tutaj :).
Składniki:
4 jajka
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
250 g margaryny
ok 0,5 kg śliwek
1. Wstawiamy piekarnik na 180 stopni, a blaszkę natłuszczamy i osypujemy delikatnie mąką.
2. Oddzielamy żółtka od białek.
3. Białka ubijamy na sztywną pianę.
4. Ciągle ubijając dodajemy cukier.
5. Dalej dodajemy po jednym żółtku, ciągle ubijając.
6. Mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia i przez sitko prószymy do pozostałych składników, ciągle mieszając.
7. Rozpuszczamy margarynę, lekko ostudzamy i dodajemy, ciągle mieszając.
8. Gotową masę umieszczamy w blaszce.
9. Umyte śliwki drylujemy i skórką do ciasta umieszczamy w cieście.
10. Pieczemy 50 minut.
i voila!
Ciasto smakuje wyśmienicie i przede wszystkim nie jest kolejnym zakalcem! Dzisiejsze doświadczenie nauczyło mnie, że nie warto poddawać się po pierwszej czy drugiej próbie, a próbować aż do skutku! I się udało :).
Może być smaczny :)
OdpowiedzUsuńPrzepysznie brzmi :) jadłabym ;) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za śliwkami, ale wygląda smacznie. :)
OdpowiedzUsuńMm pewnie pyszne!
OdpowiedzUsuń