W tym roku zabawiliśmy się jak prawdziwy Polak na wakacjach, czyli hotel 4* w Tunezji w opcji all inclusive. Zgrana ekipa, 6 osób, także lecimy mordeczki!
Było trochę przygód - nie ważne. Problemy z paszportem S., zmiana hotelu (chyba na gorszy), deszczowa pogoda i problemy z powrotem S. do Polski. NIE WAŻNE! Wyjazd i tak był udany! :)
Mieszkaliśmy w nowej, typowo turystycznej części Hammametu - Yasmine Hammamet. Hotel był usytuowany dość blisko centrum i plaży (na którą poszliśmy raz i nie była warta tego). Do miasta śmigaliśmy na piechotę, choć i tak większość dnia spędziliśmy przy basenie lub w lobby popijając nisko % piwo i drinki. Sam hotel nie był spełnieniem naszych marzeń, gdyż mam tu wiele do zarzucenia. Natomiast nie walczę z tym - to kraj arabski... wszystkiego można się po nich spodziewać. Niemniej jednak za rok mimo wszystko podejmę wyzwanie i sama zorganizuje wycieczkę, nie martwiąc się o to czy biuro podróży zapewni mi to, co ma w ofercie, bez stresu o overbooking, czy anulowanie rezerwacji, mimo wyraźnego poinformowania biura o wszystkich okolicznościach... - długa historia.
Co do samych mieszkańców Tunezji, to są mili, ale tylko wtedy, kiedy pracują w hotelu albo sklepie. Sprzedawcy z bazarów są okropnie namolni i niemili, potrafią wyzwać czy szarpnąć. Sami z siebie są mało komunikatywni, bo po angielsku rozumieją tylko ceny i podstawowe zwroty, które czasami nie wystarczą, aby dogadać się z nimi. Nie dbają o klientów, traktują ich jak wrogów, mimo, że to właśnie dzięki turystom jakoś jeszcze to państwo funkcjonuje. Arabowie mieszkający z nami w hotelu na roznegliżowane (czyt. bikini na basenie) dziewczyny i kobiety ślinili się, a kobiety, opatulone w burki i miliony warstw ubrań, spoglądały na nas z pogardą i zniesmaczeniem. Jak wspomniałam, obsługa hotelowa była ok. Animatorzy, kelnerzy i barmani byli mili i kulturalni.
Miasta są zaniedbane. Zniszczone, brudne, czuć zapach niesprawnej kanalizacji. W upały jest to męczące i niesmaczne. Samo dojście na plaże (ok.400 m) wymagało od nas wdychania ścieków i przechadzki przez błoto i śmietnisko, plaża też była trochę zaśmiecona. Chodniki pełne odpadów, papierów, folii, worków ze śmieciami. Nikt o to nie dba, nie próbuje z tym walczyć. To jednak zniechęca turystów... i wiem, że do Tunezji, właśnie przez to ich niedbalstwo, prędko, o ile w ogóle, nie wrócę.
Czas na zdjęcia. Spośród prawie 1400 zdjęć musiałam dokonać straszliwej selekcji. Wybrałam 28, choć było trudno :D.
Zacznę od zdjęć z Kartaginy. To była jedyna wycieczka, na którą pojechaliśmy. Nic nie wywarło na mnie wielkiego wrażenia... Oczywiście miejsca historyczne i jak najbardziej warte odwiedzenia, natomiast brak szału i emocji. W porównaniu do wizyty w egipskim Kairze - Kair zdecydowanie wygrywa.
Było trochę przygód - nie ważne. Problemy z paszportem S., zmiana hotelu (chyba na gorszy), deszczowa pogoda i problemy z powrotem S. do Polski. NIE WAŻNE! Wyjazd i tak był udany! :)
Mieszkaliśmy w nowej, typowo turystycznej części Hammametu - Yasmine Hammamet. Hotel był usytuowany dość blisko centrum i plaży (na którą poszliśmy raz i nie była warta tego). Do miasta śmigaliśmy na piechotę, choć i tak większość dnia spędziliśmy przy basenie lub w lobby popijając nisko % piwo i drinki. Sam hotel nie był spełnieniem naszych marzeń, gdyż mam tu wiele do zarzucenia. Natomiast nie walczę z tym - to kraj arabski... wszystkiego można się po nich spodziewać. Niemniej jednak za rok mimo wszystko podejmę wyzwanie i sama zorganizuje wycieczkę, nie martwiąc się o to czy biuro podróży zapewni mi to, co ma w ofercie, bez stresu o overbooking, czy anulowanie rezerwacji, mimo wyraźnego poinformowania biura o wszystkich okolicznościach... - długa historia.
Co do samych mieszkańców Tunezji, to są mili, ale tylko wtedy, kiedy pracują w hotelu albo sklepie. Sprzedawcy z bazarów są okropnie namolni i niemili, potrafią wyzwać czy szarpnąć. Sami z siebie są mało komunikatywni, bo po angielsku rozumieją tylko ceny i podstawowe zwroty, które czasami nie wystarczą, aby dogadać się z nimi. Nie dbają o klientów, traktują ich jak wrogów, mimo, że to właśnie dzięki turystom jakoś jeszcze to państwo funkcjonuje. Arabowie mieszkający z nami w hotelu na roznegliżowane (czyt. bikini na basenie) dziewczyny i kobiety ślinili się, a kobiety, opatulone w burki i miliony warstw ubrań, spoglądały na nas z pogardą i zniesmaczeniem. Jak wspomniałam, obsługa hotelowa była ok. Animatorzy, kelnerzy i barmani byli mili i kulturalni.
Miasta są zaniedbane. Zniszczone, brudne, czuć zapach niesprawnej kanalizacji. W upały jest to męczące i niesmaczne. Samo dojście na plaże (ok.400 m) wymagało od nas wdychania ścieków i przechadzki przez błoto i śmietnisko, plaża też była trochę zaśmiecona. Chodniki pełne odpadów, papierów, folii, worków ze śmieciami. Nikt o to nie dba, nie próbuje z tym walczyć. To jednak zniechęca turystów... i wiem, że do Tunezji, właśnie przez to ich niedbalstwo, prędko, o ile w ogóle, nie wrócę.
Czas na zdjęcia. Spośród prawie 1400 zdjęć musiałam dokonać straszliwej selekcji. Wybrałam 28, choć było trudno :D.
Zacznę od zdjęć z Kartaginy. To była jedyna wycieczka, na którą pojechaliśmy. Nic nie wywarło na mnie wielkiego wrażenia... Oczywiście miejsca historyczne i jak najbardziej warte odwiedzenia, natomiast brak szału i emocji. W porównaniu do wizyty w egipskim Kairze - Kair zdecydowanie wygrywa.
Inwestycja życia. Podwodny aparat. Magic! Polecam jak tylko można! Zabawa niesamowita. Na allegro kupiłam go za całe 160 zł z przesyłką, a tyle radości! Szkoda tylko, że sprawdza się przeciętnie raz w roku :D, choć mimo to uważam, że zakup był udany!
Zdjęć z nad basenu mam jakoś niewiele, albo niewiele nadaje się do publikacji :D. Ogólnie to tam spędzaliśmy zdecydowaną większość czasu. Plażing, smażnig, drinking and free time at swimming pool :D.
W takim razie zostaje jeszcze lobby, cowieczorne libacje, drinkowanie na balkonie, shisha i żarełko. Fun, Fun, Fun.
Nie ważne, że podczas tego wyjazdu wystąpiło wiele niedogodności i przez to nie mogę go ozwać "the best ever". Ważne, że spędziłam wakacje z najlepszą przyjaciółką, Pauliną <3. Dodatkowo byli z nami moi dobrzy znajomi. Karol, z którym studiowałam i jego dziewczyna Marta, którą też już trochę znam i się lubimy :) oraz koleżanka Marty, Emila, która szybko wbiła się w towarzystwo :).
OO nie ma jak to dziki wypad za granice ze swoimi ludzmi ;) Cudnie,zdjęcia rewelacja!
OdpowiedzUsuńfajna ekipa, a zdjęcia całkiem przyjemne - widać, że świetnie się bawiliście :>
OdpowiedzUsuńAch patrzę na zdjęcia i zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńNigdzie nie byłam w tym roku i marzę o wakacjach z dobrą ekipą :)
Ja rowniez mialam problem z wyborem zdjec z wakacji haha :D Tunezja, pieknaaa!
OdpowiedzUsuńgdy byłam na wakacjach to też większość czasu spędziłam na basenie :)
OdpowiedzUsuńogólnie nie wiem czy dobrze widzę, ale czy ty schudłaś? bo jakoś tam inaczej wyglądasz? :)
wow! a widać? :D co prawda niewiele, ale tak :)
UsuńDla mnie tak! Gdy patrzę na starsze zdjęcia, widać lekką zmianą :))
Usuń