Zanim pierwszy raz trafił w moje ręce jakikolwiek produkt od Revitalash słyszałam o tej firmie same pozytywy, wyłączając tylko cenę. Jednak każdy zawsze zachwalał jakość wartą tej ceny. Jak było w moim przypadku? O tym właśnie dzisiejszy wpis.
Czy też tak macie, że długo zachwalane przez Wasze otoczenie produkty stawiacie na piedestale i od początku z uśmiechem je używacie szukając TYLKO zalet? Czasem tak mam, że nie jestem subiektywna tylko obiektywna, a nie na tym moja rola w tej sytuacji polega. Oba produkty miały nie lada wyzwanie obronić dobre imię marki, od której chcąc nie chcąc musiałam wymagać wiele - tyle pozytywnych komentarzy aż zmusza do tego.
Przedstawiam Wam MASKARĘ i PRIMER.
Samo użytkowanie jest klasycznie proste. Szczoteczki włochate, proste, takich używam na co dzień, chociaż nieco krótszych. Konsystencja, pomimo otwarcia na sylwestra, wciąż rzadka i niekiedy problematyczna, dotyczy to obydwu produktów.
Na pierwszy ogień idzie PRIMER. Niebieski odcień początkowo wygląda strasznie. Po aplikacji ładnie zostaje na rzęsach. Po nałożeniu tuszu kolor ustaje, chociaż czasami zdarza mi się dostrzec jeszcze trochę niebieskiego. Używałam go jedynie w komplecie z poniżej opisaną MASKARĄ.
Cena:70 zł
MASKARA potrafi trochę więcej nabroić. Użyta na PRIMER niesamowicie podkreśla sklejone rzęsy, co wygląda niekiedy strasznie! i spędzam ok 10 minut rozdzielając rzęsy. Pomimo dość wodnistej konsystencji potrafi także zrobić grudki, szczególnie na dolnych rzęsach. Użyta bez PRIMERA jest delikatna i mogłabym się tutaj pokusić -idealna, jak na moje oczekiwania, chociaż grudki potrafi mimo wszystko sknocić, jednak niezależnie od użycia PRIMERA jest trwała. Nie osypuje się w ciągu dnia, ciężko ją także rozmazać, nawet gdy zdarzy mi się potrzeć oko. Ładnie i bez problemu schodzi płynem micelarnym. Nie daje także uczucia ciężkości na powiekach.
Cena: 70 zł
Końcowe wnioski? PRIMER jak dla mnie jest zbędny. Delikatnie mówiąc szpeci mi wizję delikatnie podkreślonego oka, gdyż za mocno skleja rzęsy, a nie znoszę bawić się grzebyczkiem po każdej aplikacji. MASKARA, gdyby szczoteczka była odrobinę krótsza i nie robiła grudek (które też zwalczam grzebyczkiem) to byłby ideał. Sam efekt wydłużenia nie jest oczekiwanym efektem WOW i tu czuję się delikatnie rozczarowana. Natomiast za efekt końcowy i trwałość duży plus, mimo wszystko.
Losowanie wygrywa: Paulina (herbanna.blogspot.com). Jednak w związku z tym, że tylko DWIE osoby spełniły warunki losowania to Monika(monusia.blogspot.com) dostaje nagrodę pocieszenia :) - dziewczyny wszystkie szczegóły opisałam w mailach do Was :).
Faktycznie trochę skleja! Rzadko maluję rzęsy, ale nienawidzę kiedy się sklejają i wyglądają wręcz teatralnie.
OdpowiedzUsuń<3!
OdpowiedzUsuńWiesz co, to wina szczoteczki... u mnie nigdy się ten typ nie sprawdza. :/
Zapraszam do mnie na rozdanie :)
Cenowo dosyć drogie... :(
OdpowiedzUsuńno właśnie mam podobne odczucia, niby wszystko ok, ale czasami po nałożeniu maskary efekt jest na maksa przerysowany! Skleja rzęsy niesamowicie, ale nie a każdym razem... ciekawe od czego to zależy ...
OdpowiedzUsuń