niedziela, 23 lutego 2014

Speed meeting

Mam jeszcze kilka zaplanowanych postów z Porto, a już niedługo wkraczam z aktualnościami ;-).

Pogoda niestety nam nie dopisywała przez pierwsze dni. Cały piątek lało, właściwie od rana, dlatego cały dzień bezczynnie spędziliśmy w mieszkaniu nigdzie się nie ruszając. Na wieczór, następnego dnia po przyjeździe, dostaliśmy zaproszenie od Carlosa na imprezę. Najpierw spotkaliśmy się na takiej jakby stołówce (?) gdzie wejście kosztowało nas 10 Euro i mogliśmy do oporu jeść bacalhau (dorsz, ziemniaki i jakiś sos) i pić sangrię(wino z sokiem/colą), czyli tradycyjne portugalskie smaki. Zanim zaczęliśmy jeść zagraliśmy w "speed meeting". Było nas dość sporo osób, także bez problemu udało się poznać nowe osoby. Oczywiście z większością (poza moimi znajomymi) rozmawiało się w języku angielskim - bardzo dobre ćwiczenie na przełamanie się i zmianę języka z Polskiego na inny :).
Nie wiem jak u Was, ale u mnie nigdy nie jada się przed pójściem do klubu. Jeżeli robimy coś w formie "before party" to raczej sam alkohol. Tutaj jest inaczej. Najadają się, piją i dopiero idą do klubu. To jest ponoć ich recept na kaca, a właściwie brak kaca z rana (rzeczywiście kaca nie było, ale piliśmy dość mało).
Po takim zaprawieniu udaliśmy się na karaoke, gdzie zaśpiewaliśmy polską piosenkę :D - ich troje "a wszystko to, bo Ciebie kocham" i w okolicach godziny 2 (tak sądzę) udaliśmy się do domu. I znów, w związku z tym, że oszczędzamy i nie mamy biletów, ani nic, wracaliśmy na piechotę, nie wiedząc właściwie gdzie jesteśmy :D. Na szczęście, mimo później pory udało nam się zaczepić ludzi na ulicy, którzy chętnie pomagali nam dostać się do domu, w języku angielskim! :)


2 komentarze:

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics,