środa, 16 kwietnia 2014

Co robiłam jak mnie nie było ...

Przepadam na dość długo! oho! nie dobrze :P
Ale już szybciutko nadrabiam, wraz z małą fotorelacją.
Zacznijmy od tego, że bardzo dużo spacerujemy. Dziennie udaje się nam zrobić 12 albo i więcej kilometrów. Nic też dziwnego, że porwały mi się trampki i mam odciski od najwygodniejszych, do tej pory, sandałków :D oraz porwałam baleriny. Nie mamy stałej trasy. Idziemy tam, gdzie poniosą nas nogi, często nie wiemy nawet gdzie jesteśmy (bo po co brać ze sobą mapę? :D). Ważne, że jesteśmy razem :).

Zdarzają się nam także leniwe dni, takie jak dzisiejszy, gdzie, mimo ładnej pogody, leże zanurzona w przestrzeni internetu, pisząc eseje :(.

Pierwszy spacer razem. Poszliśmy totalnie bez celu, wzdłuż nieznanej drogi. Oczywiście wylądowaliśmy nad rzeką (skąd mniej więcej wiedziałam jak wrócić do domu :D). Było zimno, może też temu, że na swego rodzaju molo (betonowy most wysunięty w ocean) spotkała nas fala i obydwoje byliśmy przemoczeni :D. Rzeka w Porto jest tym miejscem, które koniecznie trzeba odwiedzić. Ribeira, czyli ta dzielnica, jest często nazywana portugalską Wenecją. Właściwie coś w tym jest :).


Kolejny spacer, podobną trasą. Właściwie był to powrót z pewnego miejsca, o którym w innym wpisie ;). Tu już było zdecydowanie cieplej, pewnie dlatego, że byłam ubrana nieco cieplej :D. Oczywiście rzeka :). Wracając pokazywałam ciekawe miejsca, które do tej pory udało mi się poznać w Porto. Między innymi jakąś bazylikę (jaką? nie słuchałam przewodnika :P), gdzie z jej placu jest 4 zdjęcie.



Mecz FC Porto vs Sevilla. Oczywiście FC Porto wygrało ;D.
Ocean, bo jakby mogło go zabraknąć? Było dość chłodno, a wiatr podwiewał mi ciągle spódnicę :D. 4 zdjęcie jest z zamku, który znajduje się nad brzegiem oceanu. Właściwie szału nie robi, ale warto odwiedzić takie miejsce, choćby dla samych widoków oceanu. Pamiętam, że droga powrotna z tego spaceru była długa, bo się zgubiliśmy, a tak naprawdę krążyliśmy wciąż koło domu. 5 zdjęcie jest już z innej wyprawy nad ocean, w celu opalania się (było cieplej!) i to właśnie wtedy moje niezawodne sandałki narobiły mi strasznych obtarć :(.




I dwa przypadkowe zdjęcia. Kawa i ciastko w centrum miasta (plac Aliados). Co z tego, że padało? Kawę trzeba było wypić na dworze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics,