W końcu w domu!
Po wielkich, 4,5 miesięcznych "wojażach", czas zawitać w domku. Gdy stąd wyjeżdżałam było zimno, a wróciłam w zielone miejsce, jakby nie patrzeć najpiękniejsze miejsce na ziemi <3.
Czas też chyba na szybkie podsumowanie wielkiej, portugalskiej ekspedycji.
Przed wyjazdem poprzednicy mówili "z Erasmusa wrócisz jako inny człowiek". Czy ja wiem? Poza tym, że przychorowałam to nic się nie zmieniło we mnie. W moim życiu osobistym - owszem i to wiele, ale to chyba nie bezpośrednia zasługa Erasmusa. Mam tu na myśli obecność pewnego mężczyzny w moim życiu, którego znałam już przed wyjazdem. Dzięki niemu ten wyjazd ogłaszam najwspanialszymi wakacjami życia! Zdarzało mi się tęsknić za domem, za rodzicami, ubolewałam jak źle się czułam, jak nie poszły mi za pierwszym razem 3/4 egzaminy :D. Jednak jego osoba pomagała mi w chwilach słabości, no i dawała jeszcze coś więcej <3.
Poza tym, dużo zobaczyłam, dużo nowego się dowiedziałam (zarówno nowej wiedzy uczelnianej jak i tej z samego życia i kultury Portugalczyków), kilka razy zeszła ze mnie skóra, poimprezowałam, wypiłam dużo różnego wina, nauczyłam się gotować zupy (hahaha! :D)...
Co do samej erasmusowej organizacji. Pieniędzy, które dała mi uczelnia (350 E miesięcznie) wystarczyło spokojnie, żyjąc zwyczajnym trybem, a nawet szalejąc (wycieczki, imprezy). Z uczelnią nie było problemów jeżeli chodzi o kontakt, nieco gorzej wspominam egzaminy, które niekiedy były z kosmosu (choć i tak w efekcie wykładowcy pomagali ;)), a tam gdzie był prezentacje (projekty) nie zawsze potrafili określić swoje wymagania i wciąż czegoś nowego oczekiwali. Jednak wszystko dało się zaliczyć (chyba nie mam żadnej 5 :D haha! i boję się patrzeć na średnią :D).
Każdemu polecam skorzystanie z przywileju studenckiego jakim jest możliwość uczestniczenia w Erasmusie. Wspaniałe doświadczenie, możliwość oderwania się od rzeczywistości na jakiś czas. Póki jest się młodym trzeba korzystać ;).
Po wielkich, 4,5 miesięcznych "wojażach", czas zawitać w domku. Gdy stąd wyjeżdżałam było zimno, a wróciłam w zielone miejsce, jakby nie patrzeć najpiękniejsze miejsce na ziemi <3.
Czas też chyba na szybkie podsumowanie wielkiej, portugalskiej ekspedycji.
Przed wyjazdem poprzednicy mówili "z Erasmusa wrócisz jako inny człowiek". Czy ja wiem? Poza tym, że przychorowałam to nic się nie zmieniło we mnie. W moim życiu osobistym - owszem i to wiele, ale to chyba nie bezpośrednia zasługa Erasmusa. Mam tu na myśli obecność pewnego mężczyzny w moim życiu, którego znałam już przed wyjazdem. Dzięki niemu ten wyjazd ogłaszam najwspanialszymi wakacjami życia! Zdarzało mi się tęsknić za domem, za rodzicami, ubolewałam jak źle się czułam, jak nie poszły mi za pierwszym razem 3/4 egzaminy :D. Jednak jego osoba pomagała mi w chwilach słabości, no i dawała jeszcze coś więcej <3.
Poza tym, dużo zobaczyłam, dużo nowego się dowiedziałam (zarówno nowej wiedzy uczelnianej jak i tej z samego życia i kultury Portugalczyków), kilka razy zeszła ze mnie skóra, poimprezowałam, wypiłam dużo różnego wina, nauczyłam się gotować zupy (hahaha! :D)...
Co do samej erasmusowej organizacji. Pieniędzy, które dała mi uczelnia (350 E miesięcznie) wystarczyło spokojnie, żyjąc zwyczajnym trybem, a nawet szalejąc (wycieczki, imprezy). Z uczelnią nie było problemów jeżeli chodzi o kontakt, nieco gorzej wspominam egzaminy, które niekiedy były z kosmosu (choć i tak w efekcie wykładowcy pomagali ;)), a tam gdzie był prezentacje (projekty) nie zawsze potrafili określić swoje wymagania i wciąż czegoś nowego oczekiwali. Jednak wszystko dało się zaliczyć (chyba nie mam żadnej 5 :D haha! i boję się patrzeć na średnią :D).
Każdemu polecam skorzystanie z przywileju studenckiego jakim jest możliwość uczestniczenia w Erasmusie. Wspaniałe doświadczenie, możliwość oderwania się od rzeczywistości na jakiś czas. Póki jest się młodym trzeba korzystać ;).
Oj po takiej relacji znowu nabrałam ochoty na taki wyjazd :D
OdpowiedzUsuń