piątek, 27 października 2017

Donegal JUNGLE - akcesoria do makijażu

Witajcie!
Kto z Was śledzi mojego Instagrma wie, że jakiś czas temu otrzymałam paczkę od Donegal. Zawartość była dl mnie kompletną niespodzianką. Dziś pokażę Wam co było w środku, wraz z moimi odczuciami po pierwszych użyciach :).



W przesyłce były akcesoria do makijażu z serii JUNGLE:
oraz
- Myjka do twarzy

Pędzle są fajnie zapakowane w kolorowe kartoniki. Co do samego włosia są przyjemne, zbite i nie sypią się. Są solidne i naprawdę dobrze wykonane. Rękojeść w kolorowy "ombre" design  wygląda na dość trwały i odporny na zniszczeni czy nieestetyczne przetarcia. Poza tym, bardzo przypadł mi do gustu ten pastelowy styl :).

A jak wygląda aplikacja przy użyciu tych pędzli? Będę szczera, jeszcze niedawno do podkładu używałam pędzla do różu (o takim kształcie KLIK) i bardzo lubiłam ten efekt delikatnego muśnięcia. Pędzel jednak zgubiłam (nie wiem gdzie...) i męczyłam się paluchami, bo nie mogłam zdecydować się na żaden pędzel. Fajnie, że Donegal wyczuł moją potrzebę ;). 
Podkład przy pomocy pędzla do aplikacji podkładu nakłada się sprawnie, szybko i płynnie, bez smug i rozmazów. Ścięte wykończenie włosia pozwala ładnie rozprowadzić kosmetyk w okolicach oczu czy nosa.
Cena ok. 25 zł
Pędzla do konturowania brwi także brakowało w mojej kosmetyczce i używałam tych pędzelków, które zazwyczaj są w paletach do brwi. W tym przypadku także było miłe zaskoczenie. Klasycznie ścięty, dość sztywny włos ładnie rozprowadza kolor i zdecydowanie ułatwia konturowanie brwi.
 Mam nadzieje, że oba pędzle będą mi długo służyły :).
Cena ok. 15 zł


Gąbka do makijażu - cena ok. 15 zł
Co do gąbeczek do makijażu jestem od zawsze nastawiona na NIE. Jakoś nie leży mi w dłoni, ciężko mi nią operować i nakładać podkład. Propozycja od Donegal jest zbitą, solidną gąbeczką, która wygląda całkiem solidnie, ale trudno mi powiedzieć jaka będzie jej trwałość, gdyż użyłam jej dwa razy.... i wciąż nie mogę się przekonać do tej metody aplikacji czegokolwiek :).


Na koniec myjka do twarzy. Przyznam się bez bicia - nie użyłam jej jeszcze. Jest tak mięciutka i przyjemna, że postanowiłam zostawić ją do pielęgnacji delikatnej skóry Oli :). Mogę powiedzieć tylko tyle, że po wypraniu nie straciła na swojej miękkości i naprawdę przyjemnie się nią gładzi skórę :D.




Wszystkie akcesoria Donegal możecie dostać na stronie producenta - DONEGAL - oraz w wielu drogeriach i sklepach (swego czasu bardo często widywałam tą markę w wielu sklepach ze stoiskiem kosmetycznym, w każdym mieście).

Znacie tą markę? Używacie jakiś akcesoriów z tej firmy? :)

piątek, 20 października 2017

Yankee Candle - BABY POWDER

Witajcie!
Od kilku dni jestem uwięziona we własnym łóżku i co dziwne wcale nie sprawia mi to przyjemności. Wszystko spowodowane jest pospiechem mojej Oleńki, a przecież jeszcze ponad miesiąc do terminu! Także Kochanie -poczekaj :) my też bardzo chcemy Cię poznać, ale i czasie :).
Jestem osobą w gorącej wodzie kąpaną, więc jak dowiedziałam się o ciąży to od razu kupiłam kilka uniwersalnych ubranek. Jak już była potwierdzona płeć to pez3padlam kupując różowe okruszki. Łóżeczko złożone było już w 5 mc, a wózek zamówiliśmy jeszcze wcześniej. Mam już niemal wszystko (brakuje tylko kilku drobiazgów). Wcześniej wszyscy pukali się w głowę, że za wcześnie i za szybko. A teraz? Mogę spać spokojnie, że wcześniejsza wizyta Oli mnie nie zaskoczy i zamiast wykorzystywać rodzinę i przyjaciół do kompletowania wyprawki mogę bez stresu odpoczywać :).

Taki odpoczynek to okropne nudy :P także nadrabiam woskowe zaległości. W kuferku leżał nieuzyty jeszcze BABY POWDER. Poszedł na pierwszy ogień  (doslownie).

Kolekcja classic dopiero niedawno pojawiła się w moim kominku. Po tym zapachu spodziewałam się czegoś w stylu słodkiego, a jednoczesnie świeżego proszku do prania. W pewnym stopniu tak było, ale..

Znacie zapachy CLEAN COTTON, SOFT BLANKET  i FLUFFY TOWELS?  Jak dla mnie są siostrzano podobne i jak dla mnie bez większego problemu każdy z nich mógłby siebie wzajemnie zastąpić. Do nich dołączam też BABY POWDER. Coś proszkowego, coś świeżego, ale bez szczególnego zachwytu i rewelacji. Z nich wszystkich CLEAN COTTON jest najbardziej wyrazisty. Przy BABY POWDER spodziewałam się WOW! Że obudzi we mnie nieopisaną radość i gotowość do przyjęcia Maluszka. Obeszło się jednak bez żadnego echa i absolutnie nie wywołało we mnie skojarzeń z zapachem dziecięcego pudru czy innych kosmetyków :).
A jak Wasze odczucia? Znacie te zapachy? :)

Wszystkie opisywane przede mnie woski zakupuję na stronie goodies.pl, a ten konkretny znajdziecie TUTAJ.

poniedziałek, 16 października 2017

Prosty przepis na oponki serowe!

Witajcie!
W kuchni nie wyglądam dość dobrze :D gotować umiem, jednak nie uważam się za Master Chefa czy coś w ten deseń, a Magda Gessler zapewne nie raz dałaby mi po rączkach. Jednak jako kobieta trzeba się rozwijać i spełniać, dlatego nie poddaję się i podejmuję się wyzwania :D.
Dziś przychodzę do Was z prostym przepisem na oponki serowe, lekko ściągniętym od Kosmetycznie i nie tylko.

Ani to tłusty czwartek czy urodziny, ale po prostu miałam ochotę! :D Jestem w ciąży, mogę ;).

Składniki:
1 i 1/4 szklanki mąki (tej dużej z IKEA :D)
2 duże łyżki cukru
2 żółtka
2 małe łyżeczki proszku do pieczenia
2 czubate łyżeczki cukru waniliowego (wanilinowego jak kto woli ;))
2 czubate łyżki śmietany 18%
250g twarogu półtłustego

cukier puder ;)


Sposób przygotowania:
Wszystko zagniatamy na jednolitą masę. Później rozwałkowujemy w zależności od uznania na grubość (a także wg uznania używamy wałka albo ... tak jak ja butelki :D bo nie mam wałka....). Od szklanki odbijamy kółka, a później mniejszą szklanką, bądź kieliszkiem, środki. Surowe oponki wrzucamy na rozgrzany, głębszy olej i smażymy do uzyskania ładnego koloru i chrupkości. Gotowe oponki zdejmujemy na ręcznik papierowy (aby odsączyć z tłuszczu) i posypujemy cukrem pudrem. Wszystko zajmuje ok. 1 godziny.

Moje oponki nie są przesłodzone (nie przepadam za sacharozą trzeszczącą pod zębami), a cukier puder dodaje słodyczy. Podawać można tak po prostu z cukrem pudrem lub ze słodką śmietaną, sosem owocowym czy miodem. Zapijamy ciepłym kakao, albo kawą :).

środa, 11 października 2017

Hybrydy CALERSA - PURPLE GIRAFFE 608 i PINK BLINK 900

Witajcie!
Jesień już na dobre zagościła się w naszych ogrodach, więc przełamuję jej ponurą poświatę słodkimi kolorami hybryd od CLARESA. Dziś przedstawiam Wam kolejne (TUTAJ były pierwsze :)) PURPLE GIRAFFE 608 oraz PINK BLINK 900.
Oba kolory, jeszcze oglądane w internecie, przyciągnęły moją uwagę, jak było po aplikacji? O tym dalej :).

PURPLE GIRAFFE 608 to ładny, pastelowy fiolet w starej formule. Jednak jego aplikacja była bardzo przyjemna i delikatna. Pokusiłabym się nawet na jedną grubszą warstwę, bo dwie cienkie kryły nad idealnie :). Kolor naprawdę przyjemny, jednocześnie totalnie inny niż prezentowany na etykiecie - co widać na zdjęciach.


PINK BLINK 900 to klasyczny, słodki róż. Dla mnie skojarzył się z manicure ślubnym i nie bez powodu, po aplikacji naprawdę prezentował się delikatnie i przyjemnie, właśnie tak dla panny młodej :). Nowa formuła to synonim krótkiej końcówki pędzelka i gęstej konsystencji, co jednak nie sprawiło mi kłopotu przy aplikacji. Także i w tym przypadku jedna grubsza warstwa (szczególnie, że lakier jest bardzo gęsty) kryje wystarczająco. Tutaj także kolor z etykiety ni jak się ma do efektu końcowego, ale jest piękny! Jak na razie mój faworyt :).


Trwałość obu kolorów jest podobna, chociaż po 10 dniach fiolet lekko odprysnął mi na jednym z paznokci. Po ponad 14 dniach lakier zszedł już bez zmywacza (wiem, katorga dla płytki). Podczas aplikacji nie spiłowałam mocno płytki, szczególnie na odrostach, chcąc zachować twardość paznokcia po zdjęciu lakieru. Nawet to złe zdjęcie hybrydy nie spowodowało osłabienia paznokcia i spokojnie bez odżywki były mocne i niełamiące się :), a nieznacznie wpłynęło to na trwałość lakieru.
Lakiery w żaden sposób nie rolują się i nie ściągają podczas reakcji z lampą. Współpracują z bazą i topem od NeoNail. 
A jak wasze doświadczenia z lakierami hybrydowymi od CLARESA? Zauważyłam, że co raz więcej z Was ich używa :). Jestem ciekawa Waszej opinii.

czwartek, 5 października 2017

Loreal Maska Czysta Glinka #instadetox

Witajcie!
Na początku zeszlego miesiąca pisałam o moich zakupach w Rossmannie na promocji -49% KLIK. Dziś przychodzę do Was z recenzją Maski Czysta Glinka, która była moją jedyną nowością :).

Regularnie kosztuje 34,99 zł w promocji natomiast ok. 18 zł i uważam, że ta niższa cena jest bardziej odpowiednia, ale do rzeczy :).
Wybrałam wersję detoksykująco-rozświetlającą, bo przede wszystkim zależy mi na zredukowaniu zmęczenia na ostatnio niewyspanej twarzy.
Według producenta pierwsze efekty są widoczne już natychmiast - oczyszczenie i blask, po tygodniu - świeżość i rozświetlenie, dzień po dniu - skóra oddycha i jest widocznie piękniejsza.
Moje efekty? Faktycznie coś się dzieje, czuć nawilżenie, widać delikatną zmianę na skórze, ale to nie jest taki WOW jakiego bym oczekiwała od tak reklamowanego kosmetyku -  a szkoda. 
Maska zamknięta jest w przeźroczystym, szklanym słoiczku, z plastikową nakrętką o pojemności 50 ml. Wygląda to całkiem ładnie i schludnie. Aplikacja nie sprawa większego problemu. Kremowa konsystencja ładnie rozprowadza się po twarzy, nie spływając. Co ciekawe, glinka kojarzy mi się z ziemistym zapachem i piaskowo-błotną konsystencją - tutaj mamy lekko słodkawy, przyjemny zapach i delikatną, przyjemną konsystencję. Jest bardzo wydajna, za co daję wielki plus.



Niewielką warstwę maski aplikuję na twarz co 2-3 dni omijając okolice oczu i ust. Jak to glinka - przy wysychaniu czuć to nieprzyjemne zwędzenie i ściąganie skóry, ale z pomocą przychodzi woda w sprayu z Balea, która od razu przynosi ulgę. Maskę zmywam po 10-15 minutach. Cóż, znów jak to glinka brudzi wszystko na około, ale zmywa się dość dobrze. 

Zaraz po umyciu efekt jest bardzo przyjemny. Miękka, promienista i nawilżona skóra idealnie wchłania jeszcze delikatny krem i tym sposobem mamy zadowalający efekt. Szkoda, że nie jest to spektakularne WOW, ponieważ mogłabym tą maskę porównać z wieloma innymi, tańszym...
Spodziewałam się naprawdę niesamowitego oczyszczenia i zniwelowania wyprysków, jednak tutaj nie zauważyłam widocznych zmian, pomimo już wielu aplikacji. Co jedynie ten blask, faktycznie widzę, że cera jest bardziej promienna.


Znacie tą maskę? A może którąś z jej sióstr? Jakie są Wasze spostrzeżenia? :)