wtorek, 31 marca 2020

Aloesowa galaretka - FOREVER

Witajcie!
Jak sobie radzicie w przydomowych obowiązkach podczas kwarantanny? Mam nadzieję, że dbacie o siebie i swoich najbliższych <3 oraz przestrzegacie odgórnie ustalonych zasad.

Dziś przychodzę do Was z recenzją pewnego kosmetyku... Cóż, mam co do niego wiele zastrzeżeń, co potwierdza moje często powtarzane sformułowanie - co drogie i reklamowane nie zawsze musi się sprawdzić. Co tym razem zawiodło? Zapraszam do dalszej części wpisu.

Zacznę od danych czysto technicznych. Kosmetyki Forever kupujemy u konsultantów, czyli coś na zasadzie AVON czy Oriflame. W ofercie mają różne kosmetyki i suplementy diety bazujące na aloesie. 
Sam żel o pojemności 118 ml dostajemy w klasycznej miękkiej tubie, zamykanej na klik. Sam żel jest przeźroczysty o lekko żółtej barwie, jednak o dość wodnistej konsystencji i trzeba uważać żeby nie uciekło, ale to chyba normalnie wśród żeli aloesowych.

Kosmetyk, ze względu na cenę jaką za niego zapłaciłam, stosowałam naprawdę przemyślanie i rozsądnie. Miał to być przede wszystkim żel kojący na suchą, atopową skórę mojej córki. Apteczne kremy i balsamy niekoniecznie były pomocne, szukałam każdego rozwiązania.

Aplikowałam go na skórę po kąpieli, czasem nawet w trakcie dnia, niestety często w połączeniu z innymi maściami i kremami. Szczerze, był po prostu słaby. Nie radził sobie z nawilżaniem. 

Drugi sposób, choć dla mnie przykre marnotrawienie (wciąż ta cena...) to dodawałam go do odżywki do włosów, tu sprawdził się elegancko. Jednak czy za taką cenę?

Zdarzyło mi się też użyć żelu po depilacji, aby uniknąć podrażnień. Tu też bez większych efektów (pośrednio powinno też nawilżać przecież, prawda?). Poza tym, jak przystało na aloes zostawiał na skórze taką nieprzyjemną warstwę, niby nie klejącą, ale jednak uderzało to w komfort po użyciu.

Końcówkę planuję zużyć do żelu antybakteryjnego (tak, jestem tym szczęśliwym posiadaczem spirytusu).

Skoro o cenę chodzi... to 75 zł za tak średnie działanie to trochę przesada (zdecydowanie teniej wypada chociażby Holika holika, skin79 czy equlibra). Pominę fakt, że nie przekonuje mnie polityka firmy i jej sposoby sprzedaży(nie jestem w żaden sposób zwolennikiem MLM oraz ogłaszania teraz - w dobie pandemii i masowych zwolnień - jako idealnego sposobu na pracę w trybie home office i wychwalanie produktów jako żywe złoto...)

Dałam się zwieźć wielu pozytywnym opiniom, jednak dziś myślę, że to były opinie właśnie konsultantów... i oczywiście nie neguję, ze u kogoś to działa, u mnie bez szału.

Żeby jednak nie było, że jestem kompletnie na nie - jakiś czas temu otrzymałam też aloesową pomadkę ochronną z Forever i tu, o dziwo, całkiem się polubiłyśmy. Gdzie cena (niecałe 20 zł) stała się właściwie adekwatna do jakości.

Znacie ten kosmetyk? Jak Wasze doświadczenia? 

wtorek, 17 marca 2020

Regenerujący i odżywczy krem do twarzy na noc - Green Anna

Witajcie!
O kremie powinnam napisać już dawno, ale jakoś czekałam i zwlekałam... a wszystko dlatego, że mam wobec niego mieszane uczucia. 
Green Anna to mała manufaktura kosmetyczna, obecnie widzę, że w ofercie mają tylko ten krem i mus oczyszczający. 
Skoncentrowani są na naturalności i ekologii. Kosmetyki są organiczne, inspirowane naturą, bezpieczne, skuteczne (?) i nietestowane na zwierzętach. Pierwszy minus? - dostępne poprzez stronę w Wielkiej Brytanii - Sklep Green Anna.
Miałam okazję testować intensywnie regenerujący i odżywczy krem do pielęgnacji twarzy na noc, do każdego typu cery. 
W szklanym słoiczku otrzymujemy 60 ml kremu. Jest to naprawdę ogromna pojemność! Zwłaszcza, kiedy odkryjemy jak treściwy jest to specyfik. Na zdjęciu niżej widać ile kremu wystarczy na całą twarz! Poza na opakowaniu jest papierowa etykieta, jak dla mnie średnio czytelna, myślę, że to kwestia jakości druku, większość informacji i tak musiałam doczytać na stronie.

Używałam go szczególnie na noc. Treściwa i bogata w oleje konsystencja kompletnie nie nadaje się na dzień. Poza tym, trochę czasu się wchłania, także bardzo często szłam spać z kleistą cerą... Przez noc krem się wchłania i rano nie ma lepkiej warstwy. Jednak dla osób wrażliwych może przeszkadzać tłusta twarz na poduszce. Kolejna kwestia to zapach, dość intensywny, cytryna - limonka, dla mnie ewidentnie pachnie czymś do jedzenia (nie umiem sobie przypomnieć czym). Nie każdemu ta intensywność może odpowiadać.
Ze względu na dużą pojemność używałam go także do ciała - dłonie, stopy kolana, łokcie. 

Efekty: Faktycznie krem nawilża. Sucha skóra i ściągnięta skóra na twarzy już po jednej aplikacji przestała doskwierać. Dłonie dość szybko wróciły do porządku. Nie zauważyłam, aby poza nawilżeniem pojawił się inne efekty, o których mówi producent (poniżej).

Właściwości:
- odżywia i regeneruje
- nadaje lekko brązowy koloryt
- napina i uelastycznia skórę
- przyspiesza gojenie sie ran
- wygładza i nadaje cerze blask
- likwiduje podrażnienia
- spłyca zmarszczki
- natłuszcza i głęboko nawilża
- reguluje wydzielanie sebum



Skład: 
Butyrospermum Parkii Butter
Prunus Amygdalus Dulcis Oil
Theobroma Cacao Seed Butter
Cera Alba
Tocopheryl Acetate
Simmondsia Chinensis Seed Oil
Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil Expressed
Limonene
Caprylyl Glycol
Citral
Linalool
Trudno mi jednoznacznie zadecydować czy polecam czy nie... fajny, treściwy, nawilżający krem. Skąd moje obawy? A no przede wszystkim cena (19 funtów), że poza nawilżeniem nie odczułam nic innego i dość intensywny zapach. Jest wiele manufaktur bliżej mnie, gdzie dostanę nieco szerszy wybór produktów o równie naturalnym składzie. Nie mniej, w tym roku podratował moją suchą skórę.

poniedziałek, 9 marca 2020

Yankee Candle - WHITE GARDENIA

Witajcie!
Woski Yankee Candle towarzyszą mi już od kilku ładnych lat. Raz na jakiś czas robię większe zakupy, a takim sposobem uzbierałam już dobrą kolekcję różnych zapachów. Moje zdecydowane faworyty to zapachy kwiatowe i świeże. Nic dziwnego, że w końcu kupiłam wosk White Gardenia. 

Kiedy na opakowaniu widzę kwiaty to od razu czuję ten słodki zapach. Nie tym razem...
Na tyle wosków ile miałam okazję palić ten jest nie do zniesienia. Na tyle mnie omdlił, że nie daję mu nawet drugiej szansy. Jest ciężki, przytłaczający, duszący, od razu rozbolała mi głowa.


Woski zawsze zamawiam przez internet. Naprawdę rzadko zdarza mi się kupować coś stacjonarnie. Na stronie goodies.pl sama piszę szczere recenzje i zawsze kieruję się opiniami innych. O ile wosk jest obecnie niedostępny (nie jestem w stanie podejrzeć nawet opinii) tak w wersji świecy klienci ją zachwalają. Ja jestem zdecydowanie na nie! Tymczasem wrzucam kolejny zapach w kominek i szukam czegoś w moim guście ;).