wtorek, 25 sierpnia 2020

The Ordinary - krwawy peeling kwasowy AHA i BHA oraz Serum z Witaminą B3 i Cynkiem

Witajcie!
Zaraz schowa się słońce i nadejdzie czas na kwasy (osobiście nie stosuję ich w dni słoneczne, nawet filtrowi nie ufam :P). Pora na hit i bestseller w niejednej drogerii:  krwawy peeling kwasowy AHA i BHA oraz nieco mniej znane (choć też uważane za bestseller) Serum z Witaminą B3 i Cynkiem.

Zacznijmy od podstaw - kosmetyki dostajemy w matowych pojemniczkach z pipetką, o ile nakrętki się krzywo zakręcają tak pipetka jest mega praktyczna. Dodatkowo zapakowane są w kartonowe opakowania. Od razu powiem, żeby nie było, niezwykle brakuje mi informacji na opakowaniu: zanim się użyje trzeba poszukać w internecie informacji o kwasach, dokładnie przestudiować za i przeciw i sposoby używania. Nie jestem kosmetologiem, dlatego zwracam uwagę, żeby to producent zapewnił mi tą wiedzę, nie przypadkowa osoba w internecie. Tego mi zabrakło.
























Na pierwszy ogień idzie ten hit - Krwawy Peeling. I chociaż wiele osób go tak zachwala to ja mam mieszane uczucia. Po pierwsze nie zauważyłam, aby jakoś szczególnie łuszczył mi się naskórek, jednak uczucie suchości i ściągnięcia skóry było odczuwalne, po drugie efekty były, ale nie tak spektakularne jak oczekiwałam, szczególnie, że tyle osób kupuje kolejne i kolejne opakowanie. Także efekt był taki, że faktycznie cera się nieco uspokoiła, delikatnie wyrównał się koloryt i uspokoiły się zaczerwienienia. Ważne jest to, żeby nie stosować peelingu na rany i podrażnioną skórę, poza tym chronić ją od słońca. Każda aplikacja (trwająca u mnie nie więcej niż 10 min) to droga przez mękę, szczególnie pierwsze 4-5 minut... serum mnie niesamowicie gryzie i szczypie. Zmywanie idzie sprawnie, wacikiem, a później jeszcze spłukuję samą wodą. Cera jest nieco zaczerwieniona, ale szybko się normuje. 
Nie jestem przekonana czy kupię go po raz kolejny, gdyż mam jeden sprawdzony wcześniej peeling kwasowy, który był o niebo lepszy i chyba do niego wrócę.
Nie mniej, cena przystępna - 31 zł/30 ml, szczególnie, że jest to dość wydajny kosmetyk i nie da się go zmarnować dzięki idealnemu dozownikowi.
Sama kupowałam w drogerii Cosibella, jednak widzę, że obecnie jest niedostępny. Na stronie również uzyskacie więcej informacji o kosmetyku.




Serum z witaminą B3 i Cynkiem to mój większy niewypał niż peeling. Właściwie ciężko mi go zużyć, bo kompletnie nie widzę efektów. Łączyłam go w kuracji z peelingiem, bez peelingu, dodawałam do różnych kremów i właściwie nie zauważyłam żadnego efektu. Cera nie odmieniła się jakoś szczególnie, ale zapewne jesienią i zimą zmęczę go do wieczornej pielęgnacji.
Cena również nie jest taka zła - 26 zł/30 ml.
To serum także kupiłam w Cosibella i także widzę, że jest obecnie niedostępne. Natomiast na stronie znajdziecie więcej informacji o serum.



Czy hit czy kit oceńcie sami, podejrzewam, że wiele z Was już dawno testowało te kosmetyki. Serum na pewno już się u mnie nie pojawi, peeling może jeszcze kiedyś wróci. Poza tym marka The Ordinary ma jeszcze wiele innych kosmetyków, które często są zachwalane w sieci, nie na jednym serum świat się kończy ;).
Podrzucam Wam też opinię Bogny - kosmetologa - uważam, że to co publikuje Bogna jest warte uwagi, dziewczyna ma wiedzę i doświadczenie ;) - zapraszam również do polubienia strony Bogny!

niedziela, 9 sierpnia 2020

Balsam do ciała - SOLVERX Sensitive Skin

Witajcie!
Balsamy od Solverx dostałam do testowania od Meet Beauty Conference już dawno, ale też i dawno je zużyłam, nadeszła pora na opinie ;). Na zdjęciach jest tylko jeden z dwóch, który miałam okazję testować - Sensitive skin, drugi to Atopic skin. Wg mnie oba były bardzo podobne, wszakże miały działaś na ten sam rodzaj skóry - delikatną, wymagającą nawilżenia i ochrony.
























Balsam dostajemy w miękkiej tubie, zamykanej na klasyczny "klik", z oczkiem do dozowania, o pojemności 200 ml. Konsystencja w obu przypadkach jest raczej zbita, nie rozlewa się. Jednak o ile dobrze się rozsmarowuje tak wchłania się ekstra długo, pozostawiając jeszcze chwilę białe ślady. Po wchłonięciu nie ma tłustego filtru, jak to zazwyczaj bywa w takich kosmetykach. 
Zapach jest dość dziwny, jednak to chyba zaleta tego kosmetyku - bo jaki byłby cel substancji zapachowym w kosmetykach stricte nawilżających problematyczną skórę? Na początku myślałam, że krem jest stary... jednak wciąż był w terminie, więc taki jego "urok".
No i cóż, najważniejsze - efekty. Niestety, nie było wielkiego wow i zaskoczenia. Był to klasyczny balsam do ciała, o przeciętnych efektach, bez zapachu. Od wersji Atopic oczekiwałam naprawdę dużo, gdyż moja córka zmaga się ze zmianami AZS, jednak było rozczarowanie.
Co do ceny, waha się od 25 do nawet 70 zł. Faktycznie, wydaję dużo na kremy nawilżające, szukając ideału dla delikatnej skóry dziecka, jednak nie tym razem.