Żyjąc w mniej już bardziej słusznej świadomości, że olejek lawendowy jest zakazany w ciąży musiałam zrezygnować z kosmetyku, który faktycznie pozwalał mi się zrelaksować.
Nie raz używałam kosmetyków o zapachu lawendowym i ich zadaniem było przede wszystkim wyciszenie, uspokojenie i ukojenie, czasami efektem, czasami bez. Z tym olejkiem było tak, ze po ciężkim dniu naprawdę w spokoju otulal mnie do snu. Dodatkowo eukaliptus, który sam powinien pobudzać to w połączeniu z lawendą po prostu odświeżał. Obecnie tego olejku używa moja mama i chwali go sobie bardzo.
Zaletą olejku, poza tym, że idealnie odpręża, jest fakt, że delikatnie się pieni, delikatnie nawilża skórę, a dodatkowo nie brudzi wanny, co przecież można zarzucić wielu innym olejkom.
Konsystencja jest lekko wodnista, jednak nie ucieka z dłoni, czy gąbki. Butelka zamykana na wygodny klik z dozownikiem pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości kosmetyku, bez rozlania, czy mocnego uciskania plastiku.
Jak wspomniałam wcześniej, ze względu na ciąże zrezygnowałam z tego relaksującego kosmetyku, bo niby dmucha się na zimne, choć nie wiem ile w tym naukowej prawdy :). Ale takim sposobem moja mama jest zrelaksowana ;), a ja wiem do którego kosmetyku wrócę po ciąży!
Ooo! Jaka fajna propozycja! :)
OdpowiedzUsuńMogłabym ją mieć :)
Idealny relaks.
Pozdrowionka :)
Lubię zapach eukaliptusa, ale lawendę zazwyczaj ciężko mi zdzierżyć.
OdpowiedzUsuńW tym połączeniu naprawdę jest nieźle :)
Usuń