Witajcie,
Hydrolaty, jeszcze do niedawna były obce w mojej pielęgnacji, dziś nie wyobrażam sobie dnia bez nich. Hydrolat- czyli woda kwiatowa jest o wiele delikatniejsza dla cery niż oleje eteryczne czy nawet drogeryjne toniki. Całkowicie zrezygnowałam z innych kosmetyków i hydrolaty towarzyszą mi zarówno rano, zaraz przed makijażem, jak i wieczorem przed kremem. Ponadto używam je podczas aplikacji masek z glinki, a take czasem po prostu w ciągu dnia dla odświeżenia.
Hydrolat z mięty pieprzowej polecany jest do cery tłustej i mieszanej. Jego działanie to przede wszystkim oczyszczanie, ściąganie odświeżanie, a także łagodzenie podrażnień.
W moim odczuciu przede wszystkim odświeżanie! Naprawdę czuć taką miętę, jak gumy miętowe, ale na tyle delikatną, że nie szczypie w oczy.
Hydrolat z lawendy polecany jest generalnie do każdego rodzaju cery. Przede wszystkim łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia. Poza tym ma działanie antyoksydacyjne, nawilżające i tonizujące.
Delikatny i lekki zapach lawendy działa raczej odpreżająco, więc częsciej stosowałam go wieczorem. Zmiany skórne i wszelakie zaczerwienienia ewidentnie ostygały (choć nie znikały definitywnie).
100ml pojemniczki z ciemnego plastiku z wygodnym aplikatorem, który dozuje wystarczającą ilość cieczy.
Jak dla mnie oba hydrolaty to strzał w 10! i chociaż dostałam je z krótkim terminem ważności to nawet po terminie nie robią nic złego :D.
Sama bym chetnie przetestowala ;) pozdrawiam i zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic firmy Kej.
OdpowiedzUsuńMam od nich dwa hydrolaty: pomarańczę i oczar, ale jeszcze nie używałam.
OdpowiedzUsuń