Zmęczona, znużona i wykończona do reszty siedzę przed laptopem. Po raz setny słucham tej samej piosenki, która leci z jeszcze niezablokowanego totalnie youtube. Po głowie chodzi mi jedno : dlaczego nie mam oceny z zarządzania na tym ******* usos'ie? znowu się zaciął? A może po prostu nie zaliczyłam dziwnie prostego kolokwium? To niemożliwe 4/5 zadań miałam bezbłędnie, przynajmniej ja tak uważam. Cóż, nawidoczniej mylę się co do ilości posiadanej wiedzy w mojej głowie. Studiowanie to wcale nie taka fajna sprawa jak mi się wydawało do tej pory. Tegoroczna sesja tak mi daje po d***e, że chyba nie wstanę. A może za duże mam ambicje? Może za wysoko stawiam sobie poprzeczkę? No ale stypendium! 520 PLN nie chodzi co miesiąc po ulicy ot tak! Może rzucić studia i iść do pracy? Przecież i tak nie ma znaczenia jakie mam wykształcenie żeby zamiatać ulice. Czy może już ma? Czy powinnam dalej studiować, a przy tym tracić ostatnie włosy z głowy, zaniedbywać siebie, rodzinę, znajomych, tylko dlatego, że szanowny profesor nie ma dziś humoru? To chyba nie w porządku, czyż nie? Czy to o to chodzi w studiowaniu? Bo może już ja sama sobie coś wymyślam? A może powinnam wyjąć całą kasę z konta i wjechać gdzieś? Ale jak to, rzucić studia, pozbyć się męczących zobowiązań i od tak odjechać? Nie da się. A może poddać się, zamknąć się w swoim pokoju i już nigdy z niego nie wyjść? To dziś wydaje się być tym jednym z lepszych rozwiązań. Brakuje mi pozytywnego nastawienia, ciągle ktoś podcina mi skrzydła i to nie przy starcie, ale już w locie, wtedy, kiedy wydawałoby się, że już powinno iść dobrze. A tu klops i to jeszcze taki wielki i rozczarowujący. Nie jest dobrze, staje się coraz gorzej. Wszystko w plecy, w plecy, w pieprzone bolące plecy! Czy to normalne? To wina wieku, płci czy czegoś tam? Jak mam to sobie tłumaczyć, że najchętniej wyszłabym sobie stąd i nie wróciła tylko i wyłącznie dlatego, że nie widzę sensu?
idę spać. dobranoc.
idę spać. dobranoc.
Na każdej uczelni znajdzie się wykładowca, którego celem jest udupianie studentów. Na licencjacie miałam profesora (ponad 80 lat), u którego przedmiot musiało poprawiać warunkowo połowa studentów. Teraz jestem na magisterce na innej uczelni i jest to samo.....
OdpowiedzUsuńyou have such beautiful eyes :)
OdpowiedzUsuńEscape
masz świetny kolor włosów :D
OdpowiedzUsuńfromerly.blogspot.com
Znam te humory wykładowców- nie z własnego przykładu, ale moich znajomych. Prof. z ekonomiki nie wpuścił na kolokwium moich kilku kolegów, bo stwierdził, że za późno przyszli, teraz wziął sobie urlop do marca a połowa studentów jeszcze nie ma wpisu ;p ahh chyba za bardzo dajemy mu sie we znaki :) powodzenia kochana na sesji, niech wreszcie sie skonczy, to pomyslnie :)
OdpowiedzUsuń