Ja, gotowanie i kuchenne rewolucje to na prawdę sprzeczne słowa :D. Owszem, umiem gotować, mój mężczyzna twierdzi nawet, że całkiem nieźle (a może mnie oszukuje? :D), ale żebym chciała i lubiła to robić to nie bardzo. Jeżeli chodzi o pieczenie ciast to jestem totalnym laikiem... i nie wiem dlaczego zawsze wychodzą mi zakalce (czasem słodkie, więc git). Moje przygody z "cukiernictwem" to pamiętne świąteczne muffiny, które były tak twarde, że przez całe święta przestały nietknięte :D i tony zakalców ze śliwkami, jabłkami, rabarbarem, malinami, truskawkami...
Po przeprowadzce "na swoje" obudził się we mnie nieco zmysł kucharzenia (potocznie kury domowej :D), ale tak czy siak co raz lepiej pasuje mi określenie: chujowa pani domu (przepraszam za wyrażenie :D ale wejdźcie na facebooka, wpiszcie to i znajdźcie funpage'a :D, czasem to właśnie w moim stylu haha).
Bądź co bądź ciasto chciałam zrobić. Dokładnie ZROBIĆ a nie upiec. Wszystko git, w pracy znalazłam przepis, zajechałam do "oszołomca" na zakupy, kupiłam wszystko. Zapomniałam, że nie mam miksera, a śmietany nie ubiję raczej widelcem (hahaha). Herbatniki w blaszce leżały 24 godziny aż skołowałam mikser. Później już poszło w miarę gładko :) (cud!!!!!!!). Poza tym, że dwa razy gotowałam budyń (serio? nie ogarniam tego :D) i jeden musiałam wywalić (wahałam się nad zlewem, muszlą i śmietnikiem... masakra :D).
Ciasto wyszło, o dziwo!
a tym przepisem się kierowałam : KLIK
P.S. Średnio wyglądam w kuchni, prawda? Poza tym w prawym profilu mi nie do twarzy :D
Po przeprowadzce "na swoje" obudził się we mnie nieco zmysł kucharzenia (potocznie kury domowej :D), ale tak czy siak co raz lepiej pasuje mi określenie: chujowa pani domu (przepraszam za wyrażenie :D ale wejdźcie na facebooka, wpiszcie to i znajdźcie funpage'a :D, czasem to właśnie w moim stylu haha).
Bądź co bądź ciasto chciałam zrobić. Dokładnie ZROBIĆ a nie upiec. Wszystko git, w pracy znalazłam przepis, zajechałam do "oszołomca" na zakupy, kupiłam wszystko. Zapomniałam, że nie mam miksera, a śmietany nie ubiję raczej widelcem (hahaha). Herbatniki w blaszce leżały 24 godziny aż skołowałam mikser. Później już poszło w miarę gładko :) (cud!!!!!!!). Poza tym, że dwa razy gotowałam budyń (serio? nie ogarniam tego :D) i jeden musiałam wywalić (wahałam się nad zlewem, muszlą i śmietnikiem... masakra :D).
Ciasto wyszło, o dziwo!
a tym przepisem się kierowałam : KLIK
Mniam, uwielbiam ;) ale staram sie ograniczac cukier :)
OdpowiedzUsuńograniczać to nie wyeliminować do zera :) też czasem "grzeszę" :P
Usuńależ mi zrobiłaś ochotę!
OdpowiedzUsuńSandicious
Moje ulubione ciasto ! Stanowczo za często je robię ;p Fajny pomysł z tymi serduszkami
OdpowiedzUsuń