czwartek, 2 listopada 2017

Black Mask - The Crystal Secret

Witajcie!
Swego czasu było bardzo głośno o czarnych maskach (black mask). Właściwie na każdym kroku można było znaleźć jakąś reklamę o cudownym działaniu składników, gdzie niekoniecznie znajdował się ten zbawienny węgiel aktywny.
Co do samego węgla to naprawdę ciekawa sprawa. Często wydajemy niepotrzebne złotówki na kosmetyki, które możemy zrobić same. Tak jest właśnie w przypadku maski peel-off z węglem. Bardzo ładnie oczyszcza naszą twarz z zaskórników, a stosowana systematycznie zdecydowanie polepsza jej kondycję! A przepis jest tak prosty.... podsyłam Wam link do filmu Red Lipstick Monster, w którym pokazuje zastosowanie węgla aktywnego (tak, tego z apteki na problemy z jelitami! :D) w kosmetyce domowej. Moim faworytem jest maska peel-off poprzedzona parówką z cytryną - jest szał! Teraz, ze względu na ciążę zdecydowałam się odstawić tę maskę, bo mam bardzo wrażliwe naczynka na twarzy, a parówka jest niewskazana (a bez parówki efekt jest o połowę słabszy :P). O samym właściwościach węgla chyba opowiadać nie muszę - Red Lipstick Monster dość sprawnie opowiada co i jak. Ja natomiast mogę potwierdzić, że na moją cerę działa zbawiennie, oczyszczająco, absorbująco i oh i ah!
P.S. Maskę aplikuję tylko na strefę T (czoło, nos broda) i delikatnie policzki, inaczej efekt depilacji mamy gratis :D.
P.S. Nietrudno się domyślić, że na zdjęciu nie jestem ja :P.


Co do szalonych masek z internetu i drogerii. Miałam kilka sztuk, które efektem co jedyne cieszyły oko na zdjęciach w internecie. Zdarzały się lepsze i gorsze, jednak bez większego wow. Nie próbowałam masek za 1 $ z alliexpress, jakoś mam obiekcje do takich kosmetyków. "Najlepsze" były te, które w składzie nie miały węgla, a na etykiecie wielki napis MASKA WĘGLOWA czy coś w tym stylu (nie będę podawać nazwy producenta :P). To tak jak z modnym olejem arganowym, który jest albo na końcu składu, ale nie ma go w ogóle, poza napisem na przodzie etykiety :D (marketing!).

Natknęłam się ostatnio na maskę The crystal secret, która nie ma w składzie węgla (albo przynajmniej nie krzyczy o tym, że go ma), a działa na zasadzie masek pell-off. Na zdjęciach wygląda zachęcająco. Niestety nie miałam możliwości testowania jej, chociaż wygląda ciekawie. Szczególnie ze względu na sposób zdejmowania jej. Nie wiem czy natknęliście się na filmy na yt jak dziewczyny zdejmują te maski z bólem i cierpieniem, niejednokrotnie ze wszystkimi włoskami z twarzy :D. Tutaj widać, że maska jest miękka, co pozwala uniknąć tej nieprzyjemniej sytuacji :D.

Ciekawi mnie Wasze doświadczenie z Black Mask w każdej postaci. Czy macie produkty warte polecenia?A może któraś z Was słyszała o The Crystal Secret?

5 komentarzy:

  1. Ja nie używałam jeszcze jakiejś czarnej maski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak lubię czarne maseczki i mi się podobają!
    Ale kolorek. Strasznie bym chciała jakiejś takiej jeszcze spróbować.
    Wyśmienita :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czarnej jeszcze nie miałam żadnej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, takiej jeszcze nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam Pilaten peel-off i szczerze to całkiem fajna. SaSZETKA 2ZŁ a efekt bardzo mnie zadowolił.

    OdpowiedzUsuń

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics,